Nic dziwnego. W końcu dawny Symbol Pokoju wytrzymałby wszystko.

Złoty, umięśniony All Might w czasach największej sławy, za którego plecami znajdował się ten sam człowiek, jednak o wiele chudszy i drobniejszy, ale wciąż stojący w heroicznej pozie. Tak właśnie mieszkańcy dali znać światu, że Wszechmocny zawsze będzie dla nich bohaterem, nieważne w jakiej postaci.

To był bardzo miły gest i nawet sam Deku pojawił się kilka lat temu na jego odsłonięciu. Szkoda, że All Might mógł podziwiać tę piękną rzeźbę tylko na zdjęciach. Niestety, był już zbyt stary i osłabiony na tak długą podróż oraz godziny spędzone przed kamerami.

Midoriya jednak chętnie go zastąpił i z dumą przecinał czerwoną wstęgę, będąc już wtedy nowym Symbolem Pokoju.

Od tamtego dnia wiele się nie zmieniło. Dopadła go okropna rutyna. Jedyne, co go z niej czasami wyrywało, to tak poważne akcje jak ta, na której się właśnie znalazł.

Jako że słońce znikało już powoli za horyzontem, bohater musiał wracać do tymczasowej bazy. Wreszcie ktoś miał go zmienić. Nie wiedział już nawet ile ma za sobą nieprzespanych nocy. Był to drugi dzień akcji ratowniczych, a on przez cały ten czas spał może z godzinę.

Wyglądał źle, wręcz okropnie. Wielkie, fioletowe wory pod oczami, brudne od potu i kurzu włosy, roztrzepane we wszystkie strony świata i nieświeży kostium. Jako najważniejszy bohater tej akcji nie mógł pokazać się tak przed milionami ludzi w telewizji i gazetach. Nawet ktoś tak 'wszechmocny' jak on, potrzebował czasami chwili odpoczynku.

Droga do wynajmowanego dla bohaterów hotelu z użyciem jego mocy zajęła mu około dwudziestu minut, więc zmęczony z ulgą odebrał klucze od swojego pokoju i skierował się na ostatnią przeszkodę, dzielącą go od gorącej kąpieli - schody, bo w końcu z ograniczonym zasobami prądu, winda musiała zostać wyłączona.

Pech chciał, że Deku musiał przechodzić przez piętro, na którego korytarzu nietrudno dało się usłyszeć głos kobiety.

Tak boleśnie znajomy dla zielonowłosego głos...

- Dobrze, dobrze! - usłyszał ten ciepły i troskliwy śmiech - Ucałuj ode mnie Mei i ustaw budzik, żebyście jutro nie zaspali... Mhm... Też cię kocham, dobranoc...

Po tych słowach, na korytarzu nastała zupełna cisza, a Deku dopiero teraz zorientował się, że mimowolnie zatrzymał się na schodach i wsłuchiwał się w cudzą rozmowę telefoniczną. Nie powinien, przecież to niegrzeczne.

Ruszył nieco szybciej, niż przedtem, by dalej kontynuować wspinaczkę na górę, jednak widząc pokój 'numer 200', zorientował się, że to właśnie jego piętro. Niepewnie wyszedł z wnęki, w której były schody, dzięki czemu od razu zauważył stojącą przy pobliskich drzwiach brunetkę.

Ona również odwróciła głowę w jego stronę, a gdy ich spojrzenia się spotkały, wypuściła trzymany w dłoni telefon, który jednak zamiast spaść, zatrzymał się w powietrzu.

- Deku! - krzyknęła z radością i niedowierzaniem, rzucając się w stronę bohatera i uwieszając się na jego szyi.

Mężczyzna odwzajemnił uścisk, w którym trwali przez dłuższą chwilę, jednak po usłyszanej niedawno rozmowie, znowu czuł to dziwne uczucie pustki. Ochaco, którą właśnie przytulał, jak wynikało z rozmowy telefonicznej, miała już dziecko, dom i kochającego męża. 

A on?

Co drugi tydzień w innym mieście, bez żadnego stałego przyjaciela, a co dopiero sympatii. 

- Uravity... Dobrze cię widzieć - powiedział, choć sam nie wiedział, czy to do końca prawda, po czym odsunął się nieco od niskiej kobiety i zauważył jej rozpromienioną twarz, która zmieniła się trochę od czasów szkolnych.

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora