Bez problemu mógłby spytać o to samo, ale wolał podziwiać masę pojawiających się na niebie gwiazd i milczeć.

Nie chciał zdejmować kaptura i pokazywać swojej twarzy. Gdyby się ujawnił, to mężczyzna z pewnością zmieniłby do niego podejście. Potrzebował z kimś szczerze porozmawiać, z kimś kto nie postrzegał go jako wyidealizowanego bohatera. Kto mógł być lepszy do normalnej rozmowy, niż nieznajomy, którego prawdopodobnie więcej już nie spotka?

- Szukam siebie... - odparł po chwili, spoglądając na spadającą gwiazdę i wypowiadając w myślach niewinne życzenie, by dać radę się uśmiechać, nieważne jak okropne rzeczy za niedługo zobaczy i przeżyje - A pan?

- Można powiedzieć, że próbuję zgrywać bohatera... - usłyszał ciche westchnienie - Dawno nie było aż tak dużej akcji, może spotkamy starych znajomych, co Deku? - mężczyzna zaśmiał się cicho, na co zdziwiony bohater odwrócił głowę w jego stronę i dopiero teraz poznał w nim dawnego przyjaciela z liceum - Kopę lat... - mruknął czerwonowłosy, lekko się uśmiechając.

- Kirishima? - spytał zszokowany - Skąd ty...

- Miałem przeczucie... A poza tym nie dopiąłeś torby i wystaje z niej twój kostium - zaśmiał się cicho, na co speszony nieco Midoriya szybko wcisnął do środka wystający z torby rękaw i zasunął zamek do końca.

- Czyli też wybierasz się do Kyoto? - mruknął Deku, próbując jakoś zmienić temat.

Jego nadzieje na zwyczajną rozmowę właśnie bezpowrotnie przepadły.

- Tak... Co za beznadziejne okoliczności, ale w końcu muszę ci pogratulować. Nim się obejrzałem, wyprzedziłeś Todorokiego i Bakugo, po czym zostałeś numerem jeden... To niesamowite - uśmiechnął się znowu Kirishima, opierając się na podłokietniku.

- Dziękuję, ale... Czy ja wiem? Tak właściwie, to pokonałem tylko Todorokiego... Może wcale nie zasłużyłem... - mruknął zielonowłosy, przypominając sobie niemiłe wydarzenia sprzed kilku lat.

- No co ty... Nawet gdyby Bakugo... - zaczął niepewnie, zastanawiając się pewnie nad dobraniem odpowiednich słów - Nie uległ temu wypadkowi, to i tak byś go wyprzedził. Twoja moc o wiele polepszyła się od czasów liceum. Nikt ci nie dorówna i jestem dumny z tego, że jesteśmy przyjaciółmi - powiedział entuzjastycznie Eijiro, opierając swoją głowę o szybę.

Midoriya pokręcił lekko głową. Słyszał już wiele pochwał, opinii i słów zachwytu nad jego osobą, ale to te zwykle słowa od bliskich osób były dla niego najcenniejsze.

- A tak poza tym, to jak tam u ciebie? - spytał w końcu czerwonowłosy.

Izuku właśnie takich pytań nie lubił najbardziej. O wiele bardziej wolał mówić o pracy. No bo co mógł odpowiedzieć sam Symbol Pokoju na zwyczajne pytanie typu 'Jak tam u ciebie'?

Na pewno nie, że fatalnie...

- W porządku - skłamał, siląc się na kolejny sztuczny uśmiech - A u ciebie? - spytał jeszcze, choć wcale nie miał ochoty słuchać o tym, jak bardzo lepsze życie mają od niego jego starzy przyjaciele.

- W sumie, to nie za bardzo... - zdziwił się trochę na słowa Kirishimy - Wiesz, jestem już tyle lat bohaterem, ale wydaje mi się, że za niedługo będę musiał z tym skończyć... Poznałem pewną kobietę, której zamierzam się oświadczyć i... Chyba nie chcę narażać jej na to, że pewnego dnia nie wrócę do domu z jakiejś akcji, albo że zostanę kaleką - westchnął.

- Rozumiem... - mruknął Izuku, chociaż to też było kłamstwem.

Wcale tego nie rozumiał.

Nie miał kogoś, kogo by kochał, dla kogo urywałby się z pracy, kto przejmowałby się nim codziennie.

- Bycie bohaterem wcale nie jest takie łatwe, jak nam się wydawało, co nie? - Midoriya uśmiechnął się tym razem smutno.

- Niestety... - odpowiedział z przygnębieniem Kirishima - A tak w ogóle, to będziesz miał coś przeciwko, jeśli się teraz prześpię? Dopiero co skończyłem walczyć z wyjątkowo zaciętym złodziejem i zaraz po tym dostałem to wezwanie, a niewyspany dużo tam nie zdziałam - wytłumaczył szeptem.

- Spokojnie, odpocznij, przecież będziemy mieli jeszcze czas, żeby pogadać - zapewnił go Izuku, ale wiedział dobrze, że nie będzie miał nawet czasu na spanie. Równocześnie ulżyło mu, że uniknie kolejnych niewygodnych pytań.

Obawiał się, że temat rozmowy mógłby zejść na bardziej prywatne sprawy. Miał nadzieję, że będzie mógł wyrzucić z siebie wszystko to, co go dręczy, jednak los znowu go wykiwał. Mimo to, cieszył się, że spotkał kogoś, z kim dzielił tyle dobrych wspomnień. Ostatnią osobą, którą widział ze swojej starej klasy, była Momo, a wydarzyło się to już dobre dwa lata temu na jednej z gal odebrania nagród za rzeczy, których nawet dokładnie nie pamiętał.

Gdyby miał odbierać wszystkie przydzielone mu nagrody i odznaczenia, nie miałby ich już gdzie ustawiać...

- Dzięki... - szepnął jeszcze Kirishima, przymykając oczy i wtulając się wygodniej w fotel.

Izuku przynajmniej w tej kwestii dobrze rozumiał przyjaciela. Też nieraz zdarzało mu się, że walczył z silnymi przeciwnikami i już po chwili musiał jechać w inne miejsce, w którym nawet silni bohaterowie nie dawali sobie rady. Zdarzało mu się nie spać po kilka dni, ale już się do tego przyzwyczaił i nawet gdyby próbował, to nie udałoby mu się teraz zasnąć.

Martwił się o tyle rzeczy.
O samotną matkę, o walczących teraz o życie ludzi w Kyoto, o przemęczonych bohaterów, których trzeba byłoby już zmienić na innych i o to, że musi powoli zacząć rozglądać się za godnym jego mocy następcą, którego będzie trzeba nauczyć jeszcze wielu rzeczy.

Chociaż gdy tak myślał i spoglądał na pochłonięty mrokiem las za oknem, to najbardziej martwił się o swoje szczęście.

Nie pamiętał, kiedy ostatnio mógł po prostu pośmiać się ze znajomymi. On w ogóle nie miał zwykłych znajomych, tylko pojawiających się i znikających w pracy ludzi, którzy czasem chcieli zamienić z nim kilka słów. Coraz częściej czuł, że brakuje mu w życiu tego czegoś. Jakiegoś ustatkowania, czegoś co miałby tylko dla siebie i co mógłby chronić...

Najsilniejszemu bohaterowi świata brakowało zwykłej miłości.

I to bolało go najbardziej. Za każdym razem, gdy obserwował szczęśliwe rodziny, młodych zakochanych czy paczkę roześmianych przyjaciół, to do głowy przychodziła mu myśl, że też mógł to mieć, ale wybrał sławę oraz karierę, przez co stracił szczęście bezpowrotnie.

Jadąc w ciszy, którą zakłócał tylko świszczący wiatr, po kilku godzinach zaczął zauważać ogromne korki na drogach, ale później wszystkie ulice zaczęły być opustoszałe, jakby martwe. Wszyscy nagle zniknęli, tylko gdzieniegdzie przewinął się bezpański kot lub pies.

Wreszcie dotarli do ostatniej stacji, tej najbliżej zniszczonego miasta, gdzie czekali już inni profesjonalni bohaterzy dowodzący dotychczas akcją. Deku po ich zmartwionych minach wiedział już, że teraz przyszła pora na niego...

***

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Where stories live. Discover now