- Nie rozpraszaj mnie- zagarnęła swoje rude loki do góry i związała w kitkę by jej nie przeszkadzały.

- Przepraszam, już nie będę- posłał jej jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów, który działał nawet na dziewczyny, które uważały go za zdrajcę. Niestety Rose nie dała się na to złapać.- Eliksir czeka.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko utkwiła wzrok w swoim kociołku, do którego już wrzucała pierwsze składniki. Jeszcze kilka dni wcześniej Scorpius nie poświęcałby jej zbyt wiele uwagi, ale teraz miał problem by się w nią nie wpatrywać przez cały czas. Interesowało go jak marszczy nos, odgarnia niesforne kosmyki. Hipnotyzował go ruch jej rąk tak dokładnie wykonujących kolejne czynności, precyzyjnie odmierzających każdy składnik. Przez to sam niezbyt przyłożył się do swojego eliksiru, który nie wyszedł najlepiej i Rose uśmiechnęła się triumfalnie.

- Trzeba było bardziej uważać i mniej mówić- oznajmiła wychodząc z Sali.

Nie czekając aż inni po sobie posprzątają, dotarła do Wielkiej Sali i padła na ławkę przy stole Slitherinu gdzie siedział jej kuzyn. Chłopak uśmiechnął się na powitanie jakby się od dawna nie widzieli, a przecież była u niego zeszłego wieczora z notatkami. Albus po prostu za nią tęsknił chyba bardziej niż za własnym rodzeństwem. Gdy trafił do, Slitherinu jako jedyna z rodziny, a przynajmniej z tych członków, którzy byli w szkole, zachowywała się względem niego normalnie i chociaż pałała nienawiścią do jego jedynego przyjaciela, zawsze mógł na nią liczyć. Ten podział nic dla niej nie znaczył, o czym mu przypominała codziennie przez pierwsze dwa lata.

- Jak tam eliksiry?

- Doskonale, pokonałam pana przemądrzałego.

- Niech zgadnę, o mnie mowa?- Scorpius usiadł koło niej i od razu nalał sobie soku dyniowego. Dziewczyna się lekko spięła, ale mimo to na jej twarzy pojawił się wyraz zadowolenia.- Gdybyś mnie tak nie rozpraszała to sprawa wyglądałaby inaczej.

- A niby jak to robiłam?- sięgnęła po kanapkę i patrząc na niego wyzywająco wzięła pierwszy kęs. Chłopak się lekko ku niej pochylił.

- Wystarczył ten twój uroczy nosek- Albus wybuch śmiechem, a Rose omal się nie zadławiła.

- Kretyn z ciebie- oznajmiła wstając, po czym odeszła w kierunku swojego stołu.

- Co ty jej zrobiłeś? Rose kapituluje? Jaki wy eliksir ważyliście?- Scorpius spojrzał na rudowłosą dziewczynę, która rozmawiała uprzejmie z blondynem siedzącym koło jej przyjaciółek.

- Twoja kuzynka źle reaguje na komplementy, zwłaszcza te dotyczące jej wyglądu- Albus mu się dokładnie przyjrzał, przez co Scorpius poczuł lekki niepokój.- Przecież jej nie obraziłem, byłem miły.

- „Uroczy nosek"? Teraz będziesz ją denerwował komplementami? Rose sobie nie radzi w kontaktach z chłopaki, którzy nie traktują jej, jako zwykłej koleżanki, więc jeśli będziesz tak pogrywał...

- Ja w nic nie pogrywam. Źle dobrałem słowa, ma ładny nos i pewnie, dlatego teraz ten cały Andy z nią flirtuje- Albus natychmiast spojrzał na kuzynkę.

- Z powodu nosa?

- Ale ty jesteś czasami głupi. Wiem, że to twoja kuzynka, ale chyba zauważyłeś, że jest dość ładna- mówiąc to starał się zabrzmieć możliwie neutralnie.- Podoba się innym- czarnowłosy zmarszczył brwi.- Ty naprawdę tego nie zauważyłeś? Nawet kilku Ślizgonów ją lubi. Może Phoebe cię oślepiła?

- Phoebe? Przyjaciółka Rose? Jest ładna i miła, ale nic z tych rzeczy.

- Doszły mnie słuchy, że jej się podobasz. Może zaproś ją, do Hogsmeade i lepiej poznaj nim doleje ci amortencji do soku.

- A tobie, co tak na ty zależy?- Scorpius spojrzał na przyjaciela, poszukując jakiejś sensownej odpowiedzi.

- Ludzie szepczą głupoty. Jakieś dzieciaki gadały, że ty i ja no wiesz- skłamał, ale mu się udało. Albus zmarszczył z obrzydzeniem twarz.- Też tak myślę, a skoro mną się żadna nie interesuję to ty pokaż, że wolimy dziewczyny. Zaproś Phoebe.

- Nie mówią tak- powiedział stanowczo, rozglądając się po Sali.

- To kretyni, gadają różne głupoty. Sam mówiłeś, że Phoebe jest ładna i miła więc, co ci szkodzi, czasami warto zaryzykować.

- Pewnie już się umówiła z Rose.

- Na pewno ktoś się znajdzie by nie była sama. Ma dużo koleżanek, ale jak nikt się nie zgłosi to ja mogę podźwigać jej zakupy, bo i tak nie będę miał, co robić. To, co Phoebe?

Albus spojrzał na brunetkę, która z czegoś się śmiałą. Mówił prawdę, była ładna. Szczupła, wysoka z dużymi oczami. Lubił jej śmiech i chociaż zawsze była przy nim lekko spięta to dobrze im się ze sobą rozmawiało. Szybko doszedł do wniosku, że to nie jest najgorszy pomysł.

I tak w godzinach wieczornych w pokoju wspólnym Gryffindoru zrobiło się zamieszanie, gdy dziewczyna przez niego przebiegła. Szybko dotarła do swojego dormitorium i piszcząc z radości, rzuciła się na łóżko rudowłosej współlokatorki. Rose jęknęła, gdy ta przygniotła jej nogi.

- Zaprosił mnie!- dziewczyna nic nie rozumiała.- Albus mnie zaprosił na wspólne wyjście w tą sobotę. Przed chwilą!

- Może dostał po głowie mocniej niż myślałam?- jej przyjaciółka zrobiła smutną minę.- Przecież żartuję! Tak się cieszę. Tysiąc razy bardziej wolę żeby się związał z tobą niż z jakąś dziewczyną ze Slitherinu.

- Ale nie sądzisz, że on wie, że ja...

- Skąd? Przecież wcale tego nie okazywałaś- zaśmiała się.- Spokojnie, Albus nie zrobiłby tego z litości. Musi istnieć, chociaż jeden element w tobie, który lubi. Na Merlina, nie wytrzymam z wami, jako z parą. Jeśli będziecie się przy mnie obściskiwać to nie ręczę za siebie.

- Kto się będzie obściskiwał?- do pokoju weszły pozostałe dziewczyny.

Z powodu tej niecodziennej nowiny poszły spać nieco później niż nakazywał zdrowy rozsądek, ale Phoebe mimo zmęczenia, dalej była podekscytowana niczym małe dziecko. Starała się to ukrywać, zwłaszcza przed Albusem, ale zawsze, gdy go widziała, uśmiechała się od ucha do ucha, co nieco utrudniało jej koncentrację na lekcjach.

Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - ScoroseWhere stories live. Discover now