48.Cuda jednak się zdarzają

5.7K 244 26
                                    

Każdy dzień naszego życia wyglądał podobnie sprawiając, że już w pełni przyzwyczailiśmy się do naszego trybu życia. Studia wymagały ode mnie coraz więcej, zaś Łukasz miał w szkole tyle pracy, że nie wiedział w co ręce włożyć, a na samą myśl, że kiedy urodzi się dziecko będzie gorzej miałam drgawki na całym ciele. Moje mdłości w większości ustały dzięki odpowiednim lekom, a o samej ciąży tak jak ustaliliśmy nikt się jeszcze nie dowiedział. Odwróciłam się gwałtownie słysząc kobiecy głos krzyczący moje imię i nawet nie zorientowałam się kiedy Baśka rzuciła mi się na szyję.

- Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona odwzajemniając jej uścisk

- Przyjechałam was odwiedzić. - oznajmiła dziewczyna i wspólnie skierowałyśmy się w stronę bloków po drodze mijając kilku sąsiadów

- A ty co tu robisz? - Łukasz wstał od stołu kierując się w naszą stronę - Miałaś iść do skrzynki, a sprowadziłaś nam do domu demona?

Stanął obok mnie obejmując mnie w talii.

- Tak wyszło. - uśmiechnęłam się wzruszając ramionami 

Siostra mojego chłopaka rozsiadła się na kanapie, zaś ja wzięłam z lodówki słoik ogórków kiszonych, którymi jak większość kobiet w ciąży objadałam się dzień i noc. Kobieta uniosła wysoko brwi po czym spojrzała najpierw na mnie, a potem na swojego brata, który zakłopotany podrapał się po karku.

- W samym jedzeniu ogórków nie ma nic złego, ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że zrobiłaś się okągła na twarzy i nie wiem czy to zasługa tych leków od tarczycy. - odezwała się Baśka

- Chcielibyśmy ci coś powiedzieć. - zaczęłam, a mój chłopak przełknął ślinę wkładając ręce do kieszeni

- Karolina jest w ciąży. - na szczęście wyprzedził mnie Łukasz powodując tym samym, że dziewczyna zbladła

- Wszystko okej? - zaśmiałam się kładąc jej dłoń na ramieniu oraz odkładając słoik na stolik

- Tak, tak. - skinęła głową - Trochę jestem w szoku. Ale to już pewne?

- Tak. - równie kiwnęłam twierdząco głową - Byłam u lekarza.

- Tego się po tobie nie spodziewałam, bracie. - oznajmiła nabierając powietrza - Rodzice wiedzą?

- Nie i na razie się nie dowiedzą. - odpowiedział Łukasz tym razem krzyżując ręce na piersiach

- Czyli rozumiem, że zostanę chrzestną? - oczy jej się zaświeciły

- Jeszcze o tym nie myśleliśmy, ale to całkiem niezły pomysł. - powiedziała spoglądając na mojego chłopaka

- Taaa. - powiedział pod nosem

- Chłopiec czy dziewczynka?

- Nie wiem. - pokręciłam z rozbawieniem głową - Jest jeszcze za wcześnie.

- Na razie wyglądasz zjawiskowo, więc ja obstawiam chłopca. - kiwnęła głową z przekonaniem

- Może wy sobie pogadajcie, a ja pójdę na trening? - odezwał się nauczyciel po czym nie czekając na odpowiedź zniknął w sypialni, żeby po chwili wrócić z torbą na ramieniu - Daj mi znać jak pójdzie. Wtedy wrócę.

Mężczyzna pocałował mnie w czoło, a ja zaśmiałam się pod nosem na jego słowa. Drzwi się za nim zamknęły, zaś dziewczyna spojrzała na mnie pytająco nie słysząc szeptu swojego brata.

Łukasz

Głośny huk wypełnił pomieszczenie kiedy Kamil runął na materac krzywiąc się z niezadowolenia. Wyciągnąłem rękę w jego stronę pomagając mu tym samym wstać.

- Co cię tak dręczy, tatusiu? - spytał wycierając ręką spocone czoło

- Właśnie to tatusiowanie mnie dręczy. - zaśmiałem się - Jeszcze kilka miesiący temu latałem do klubów, nie miałem żadnych większych zmartwień, a teraz? Za pół roku zostanę ojcem i utknę w odpowiedzialności do końca życia. Najnormalniej się boję.

- Ty się czegoś boisz? - prychnął - Nie wierzę!

- Cuda jednak się zdarzają.

- Powiedz jej to. - wzruszył ramionami

- Powiedziałem, ale co mi to da skoro ona jest bardziej przerażona całą tą sytuacją ode mnie? 

- Jest przerażona, bo jest młoda, ale nie głupia. Przecież ona rozumie, że dla ciebie to też jest trudne, stary. Nie miałeś nigdy dziecka i to oczywiste, że się boisz. Myślę, że z czasem oboje przyzwyczaicie się do sytuacji i będzie okej. 

- Zmieńmy temat. - zaproponowałem sięgając po butelkę z wodą

- Wiem, że jeszcze jest trochę czasu, ale jedziemy z Anką na Sylwka do Zakopca na narty. Pogadaj z Karoliną. Może byście pojechali z nami? - zdjął z dłoni rękawice bokserskie 

- Pogadam z nią. - skinąłem głową przekonany, że taki wyjazd na pewno nam się przyda 

Karolina

Baśka opuściła nasze mieszkanie godzinę po wyjściu Łukasza. Oparłam się plecami o drzwi i przetarłam twarz dłońmi czując jak moje ciało opada z sił. Cała ta sytuacja mnie przerastała i chociaż zaczynałam się nawet cieszyć z tej ciąży cały czas nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie jako przykładnej matki. Naciągnęłam rękawy swetra na dłonie i położyłam się na kanapie czując charakterystyczny skurczowy ból w podbrzuszu. Zamknęłam oczy po czym ułożyłam dłoń na łonie i nawet nie zarejestrowałam kiedy usnęłam.

- Kochanie... - równie powoli jak niechętnie podniosłam powieki

- Już wróciłeś? - wymamrotałam przecierając zaspaną twarz dłońmi

- Biorąc pod uwagę, że jest trzy godziny później to już wróciłem. - zaśmiał się - Jak się czujesz?

- Dobrze. - oznajmiłam pozwalając mu jednocześnie zająć miejsce obok mnie

Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło jednocześnie układając dłoń na moim minimalnie zaokrąglonym brzuchu. Zamknęłam oczy czując jak sen ponownie ogarnia mój organizm.

- Mamy jakieś plany na Sylwestra? - spytał nagle Łukasz

- Chyba nie. - odparłam - A co?

- Kamil i Anka jadą do Zakopanego i pytali się czy nie chcielibyśmy jechać z nimi. Wszystko zależy od ciebie, bo równie dobrze możemy zostać w domu.

- Jedźmy z nimi. - powiedziałam ściskając w pięści skrawek jego koszulki

- Jak sobie życzysz. - uśmiechnął się gładząc mnie po brzuchu - Jest jeszcze jedna sprawa.

- Jaka? - odchyliłam lekko głowę kierując na niego swój wzrok

- Za tydzień miałem jechać na trzydniową wycieczkę. Mało oryginalną, bo taką samą na jakiej byłem z tobą...

- Tą na której Wika dała nam gumkę? - zaśmiałam się

- Dokładnie tą. - skinął głową z rozbawieniem - Poradzisz sobie beze mnie przez trzy dni?

- Jestem dużą dziewczynką i spokojnie dam sobie radę. - oznajmiłam - A z kim jedziesz? Z Anitką?

- No tak jakby...

- Nie! - mój wyraz twarzy zmienił się diametralnie - Przecież to będzie dla niej idealna okazja! Zresztą, że za kilka miesiący ja będę ledwo ruszającym się wielorybem, a ona zostanie z idealną figurą modelki. Ufam ci, ale jak pojedziesz będę się czuła jakby śmiała mi się w twarz.

- Karolina, proszę cię. - westchnął - Nie zachowuj się jak zazdrosna gimnazjalistka.

- Ja zachowuję jak jak zadrosna gimnazjalistka? - prychnęłam podnosząc się z kanapy i podążyłam w stronę łazienki

Weszłam do pomieszczenia i przekręciłam klucz w drzwiach zastanawiając się czy to wina hormonów.


********************

Czy zazdrość Karoliny o Anitę jest słuszna?

Buziaki :*

Były nauczyciel || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz