42.Było minęło

5.8K 253 29
                                    

Było jakoś po pierwszej w nocy, a my leżeliśmy przytuleni do siebie po zakończonym niedawno "świętowaniu" urodzin Łukasza. Nasze nagie ciała sprawiały, że w pomieszczeniu było wręcz gorąco natomiast nasze oddechy wciąż były przyspieszone. Lampka nocna lekko oświetlała pomieszczenie, a okrywająca nas kołdra była tak pognieciona i zmarnowana, że nadawała się tylko do wymiany.

- Szczerze powiedziawszy myślałam, że twoja mama będzie jędzą. - zaśmiałam się ze swojej głupoty

- Czasami bywa jędzą. - odparł bawiąc się moimi włosami - I to nawet nie wiesz jaką.

- Nie wierzę. - tak jak zwykle przekręciłam się na brzuch opierając się na łokciach i pokręciłam głową - Już godzina po twoich urodzinach, a ja zapomniałam o prezencie.

- Mówiłam ci, że ty jesteś moim prezentem. - uśmiechnął się

- W takim razie to dodatkowe prezenty. - odparłam i wychyliłam się mocno sięgając dłonią do swojej szafki nocnej

Wyjęłam z szuflady pudełko i kopertę po czym wróciłam do wcześniejszej pozycji.

- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, staruszku. - zmrużył oczy kręcąc z niedowierzeniem głową na moje ostatnie słowo

Zaczął od zegarka, którego w pełni się spodziewał, zaś druga rzecz sprawiła, że przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie jakby zobaczył przybywającą z Marsa kosmitkę mającą zdradzić mu datę końca świata. 

- Stwierdziłam, że skoku ze spadochronem jeszcze nigdy nie dostałeś. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem

Zerwał się z miejsca dosłownie się na mnie rzucając przez co przewróciłam się na plecy głowę mając po kompletnie drugiej stronie łóżka, zaś on znalazł się nade mną.

- Marzyłem o tym od osiemnastki. - oznajmił przywierając swoimi wargami do moich

- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. - uśmiechnęłam się szeroko

W ten właśnie sposób doszło do powtórki z rozrywki, która zakończyła się po jakiejś godzinie kiedy drugi raz tego wieczoru doszliśmy do spełnienia. 

- Kiedyś powiedziałeś mi, że opowiesz mi o swoim dzieciństwie. - przypomniałam sobie siadając po turecku i naciagając kołdrę na swoje ciało - Lepszego momentu chyba nie będzie.

Upił łyk wina po czym odstawił lampkę na szafkę i poprawił się na łóżku.

- Najgorzej wspominam koniec podstawówki i poczatek gimnazjum. - zaczął - Przestałem wtedy grać w nogę. Wciągnęły mnie za to gierki komputerowe i z dnia na dzień przytyłem. Bardzo przytyłem. W pewnym momencie czułem się jakbym się toczył, a nie chodził. Zaczęli mnie gnębić, wyśmiewać się. Tak naprawdę potem przez bardzo długi czas wstydziłem się samego siebie, nie potrafiłem się zaakceptować. Moja mama dowiedziała się o wszystkim od wychowawczyni i zabrała mi komputer. Twierdziła wtedy, że to będzie jedyny sposób, a te gry to było wszystko co trzymało mnie przy życiu. Docinki stawały się coraz grosze. Momentami myślałem, że tego nie wytrzymam. Wtedy tata zabrał mnie na siłownię. Nie miałem jeszcze odpowiedniego wieku, ale wiadomo, że coś tam robiłem. Przez dwa lata ze stu kilo zrobiło się siedemdziesiąt. Potem już nabierałem masy, ale mięśniowej, dlatego teraz ważę prawie dwadzieścia kilo więcej niż wtedy, ale do końca życia nie zapomnę jaki tamten czas był dla mnie trudny. W czerwcu jak pojechałem do rodziców przez przypadek spotkałem tych samych gości, którzy kiedyś mie wyśmiewali. W pierwszym momencie mnie nie poznali, ale potem doszło do przepychanki i stąd właśnie mam tą bliznę. 

Spuściłam głowę nie wiedząc co powinnam powiedzieć. Nie docierało do mnie to co usłyszałam przez co nie potrafiłam nawet sobie tego wyobrazić. Łukasz był gnębiony? To w ogóle możliwe?

- Było minęło. - wzruszył ramionami jednocześnie łapiąc mnie a rękę - Ty też miałam mi coś opowiedzieć.

Uniosłam głowę przez chwilę patrząc na niego z niewiedzą i dopiero po chwili przypomniałam sobie o czym ja miałam mu powiedzieć. Wyciągnęłam ręką, zaś on wiedząc o co mi chodziło podał mi lampkę z winem, z której upiłam łyk i mu ją oddałam.

- Chyba powinnam zacząć od tego, że wszystko było zasługą mojej mamy. - zaśmiałam się sama do siebie - Przez cały czas wmawiała mi, że wyglądam jak tłusta świnia, pytała się po co płaciła za lustro do mojego pokoju skoro nawet się w nim nie przeglądam, chciała brać mnie do okulisty, bo stwierdziła, że mam problemy ze wzrokiem skoro nie widzę swojego tłuszczu. W pracy zachwycała się figurami córek swoich koleżanek dochodząc do wniosku, że swojej wstydziłaby się wypuścić z domu. Od zawsze wiedziałam, że nie będę modelką, że nie mam kształtów na modelkę, ale do mojej matki najwyraźniej to nie docierało. Nie docierało do niej, że czułam się dobrze w swoim ciele, że mi to nie przeszkadzało. W sumie nie miało co mi przeszkadzać. Wtedy znowu zaczęłam się ciąć po udach... - zawiesiłam się na chwilę, żeby zebrać myśli i powstrzymać zbierające się łzy - Kiedy poleciałam do Argentyny szybko doszłam do wniosku, że ich jedzenie średnio mi smakuje, dlatego też zrobiłam największą głupotę i stwierdziłam, że udowodnię mojej mamie, że potrafię schudnąć. Udawałam, że jadłam podczas gdy chowałam jedzenie, albo wymyślałam różne dziwaczne sposoby, żeby tylko myśleli, że to ja to zjadłam. Schudłam tam piętnaście kilo, a kiedy wróciłam do Polski matka w pierwszej chwili była zachwycona po czym stwierdziła, że jeszcze z dziesięć kilo. Wtedy zdałam sobie sprawę, że czegokolwiek bym nie zrobiła tej kobiecie i tak nigdy się nie spodobam.

Mimo iż nie chciałam rozryczałam się jak dzieciak nie potrafiąc zapanować nad swoimi emocjami. Dopiero w ramionach Łukasza zdołałam się uspokoić.

- Domyślałem się, że to przez twoją matkę. - pocałował mnie w czoło

- Zauważyłeś te blizny? - spytałam i odchyliłam kołdrę pokazując mu paski na udach

- Jak mogłem nie zauważyć? - spojrzał na mnie z miłością - Ale nie chciałem poruszać tego tematu.

- To teraz już wiesz.

- A włosy?

- Potrzebowałam zmiany. To nie ma nic wspólnego w matką. - otarłam mokre od łez policzki - Nie chcę jej znać...

- Nie masz z nią kontaktu i nikt nie każe ci się z nią kontaktować. Na pewno nie pozwolę jej nigdy więcej cię zranić.

- Kocham cię. - szepnęłam ponownie się do niego przytulając

- Ja też cię kocham. - pocałował mnie w czoło - Chyba powinniśmy iść spać.

Spojrzałam na zegarek, a widząc trzecią w nocy zgodziłam się z nim, żeby po kilku minutach móc odpłynąć w jego silnych ramionach.

Niedzielę zaczęliśmy bardzo późno oczywiście przez godzinę o, której poszliśmy spać, jednak nie mieliśmy żadnych planów, więc w niczym nam to nie przeszkadzało. Leżeliśmy nieogarnięci w łóżku oglądając jak zawsze śmiesznie głupie paradokumenty i jednocześnie pochłanialiśmy bigos, który wcisnęła nam mama Łukasza. Kochana kobieta, prawda? W ostatnim czasie zauważyłam, że zaczęłam jeść zdecydowanie więcej niż powinnam. W dodatku z uśmiechem na twarzy pochłaniałam rzeczy, na które jeszcze niedawno nie mogłam patrzeć, zaś moje ulubione przysmaki poszły w odstawkę. Było to trochę dziwne, lecz tłumaczyłam to sobie moją ostatnią sytuacją zdrowotną i wpływem nowej dawki leku na mój organizm. Może to jakieś skutki uboczne? 

- Na bank zaraz wejdzie do tego garażu i tam będzie jego żona z tym frajerem. - Łukasz pierwszy raz w swoim życiu wczuł się w odcinek widniejący na telewizorze

- I okaże się, że nie zdradza go z tym dziadkiem tylko z jego przyjacielem. - dodałam

- To najgorsze co można zrobić facetowi. - pokręcił głową - Zdradzić go z bratem albo z przyjacielem.

- Możesz być pewien, że na pewno nie zdradzę cię z twoim bratem. - zaśmiałam się - Z nikim cię nie zdradzę. 

- Wiem. - pocałował mnie w głowę, a losy paradokumetu potoczyły się dokładnie tak jak przewidzieliśmy


*********************

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.

Czym naprawdę są spowodowane dolegliwości Karoliny?

Do następnego :*


Były nauczyciel || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now