|20| Niegodziwe Nazwisko

95 20 19
                                    

Dawid poczuł łaskotanie w policzek. Przekręcił się na drugi bok, jedną ręką odganiając natrętną muchę, a drugą szukając poduszki. Zamiast miękkiego przedmiotu poczuł drapanie w dłoń. Szybko ją cofnął, wciąż nie otwierając oczu. Westchnął cicho i postanowił nie zwracać na to uwagi. Jednak gdy coś koło jego ucha głośno trzasnęło, a w okolicach kostki poczuł nieprzyjemne muskanie, natychmiast otworzył oczy. I to był błąd.

Prawa skroń zaczęła tępo pulsować, a przed oczami pojawiły się dobrze znane mroczki. Wtem coś z cichym syknięciem przemknęło koło nogi chłopaka, a zaraz jakaś gałąź tuż przy jego głowie strzeliła.

Dawid powoli się wyprostował. Wciąż czuł ból w skroni, ale przynajmniej mógł wszystko dokładnie widzieć. Na tamtą chwilę wiedział trzy rzeczy: był w lesie; kilka godzin wcześniej dostał czymś twardym w głowę; z jego kieszeni zniknął telefon komórkowy. Nie wiedział, gdzie dokładnie się znajdował. Widział wokół siebie mnóstwo drzew, przez które kilka promieni słonecznych wdarło się do miejsca, gdzie leżał. W powietrzu nadal unosił się nocny chłód, a całe ubranie chłopaka było pokryte rosą. Zatrząsł się z zimna i ledwo powstrzymał szczękanie zębami.

Powoli wstał. Świat zatoczył koło, ale w końcu wszystko wróciło na swoje miejsce. Ponownie przeszył go dreszcz, choć nie wiedział, czy był on spowodowany strachem, czy zimnem. Wydarzenia powoli do niego wracały, ale każde wspomnienie kosztowało go ból głowy. Granatowy Volkswagen. Nina u Alicji. Ból w skroni. Nina!

Dawid odruchowo sięgnął po telefon, by zadzwonić do dziewczyny, ale dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że sprawca (kimkolwiek był) zabrał mu go i nie mógł się skontaktować z nikim. Rozejrzał się po lesie. Z każdej strony wyglądał tak samo, więc kierując się tylko cichymi podpowiedziami umysłu, ruszył w kierunku wschodzącego słońca.

~

Nina obudziła się pięć po siódmej, czyli w momencie, kiedy jej tata wyjeżdżał do pracy, a ona zostawała bez wygodnej podwózki do szkoły. Przetarła zaspane oczy i od razu sprawdziła, czy Dawid do niej nie dzwonił. Westchnęła cicho, gdy zobaczyła brak jakichkolwiek połączeń ani znaków od chłopaka.

W kuchni czekała na nią owsianka i mama z niezadowoloną miną.

– Rozmawiałam wczoraj wieczorem z mamą Wiktorii. – Nina spojrzała na mamę badawczo, ale się nie odezwała. – Słyszałam, że macie napisać jakieś opowiadanie na polski, prawda?

Łyżka zamarła w połowie drogi z miseczki do ust Niny. Przełknęła ślinę i uśmiechnęła się w stronę kobiety. A przynajmniej wydawało jej się, że coś, co wpełzło na jej twarz było uśmiechem, a nie grymasem niezadowolenia.

– Tak, jest taka opcja. – Pokiwała głową.

– Nina?

Dziewczyna wzruszyła bezradnie ramionami.

– Tak?

– Mam nadzieję, że już kończysz, bo chcę ci tylko przypomnieć, że w tym roku piszesz maturę.

Oczywiście, że pamiętała. Przypominano jej o tym na każdym kroku i nie zdziwiłaby się, gdyby pewnego dnia, po przebudzeniu się, zauważyła ogromny napis „W tym roku matura!" tuż koło łóżka.

– Nic się nie martw, mam wszystko pod kontrolą.

Było to wygodne kłamstwo, bo nie dawało prostej odpowiedzi. Skoro nic nie napisała, miała pod kontrolą wygląd pracy, a właściwie jej niewidzialność, bo z każdym dniem nabierała pewności, że owe opowiadanie nigdy nie powstanie.

– Ja lecę do pracy i mam nadzieję, że dotrzesz do szkoły. – Ucałowała Ninę w policzek. Stała już w drzwiach, gdy obróciła się i popatrzyła badawczym wzrokiem na córkę. – Czy chcę wiedzieć, gdzie byłaś wczorajszego wieczoru?

– Sama bym chciała wiedzieć.

Małgorzata pokiwała zgodnie głową i zamknęła za sobą drzwi. Nina poczuła ciszę, która zapanowała w całym domu. Tym bardziej nie chciało jej się iść do szkoły, ale dobrze wiedziała, że kolejne nieobecności skończą się wizytą mamy w szkole, a później może być już tylko gorzej. Ubrała się i doprowadziła do względnego porządku. Autobus odjeżdżał o siódmej czterdzieści, więc miała jeszcze chwilę.

Usiadła przy stole w kuchni i próbowała zebrać myśli. Cała sprawa z zabójstwem Mateusza stawała się coraz dziwniejsza. Zamiast przybliżać się do rozwiązania, Ninie wydawało się, że coraz bardziej się od niego oddalają, a cała zagadka nie dotyczyła tylko Konrada i jego rodziny, ale całego miasta.

Myślała o sprawie z Dorianem i tym, jakie to wszystko było chore, gdy rozległ się potworny huk. Wydawało się, że ktoś kopał z całej siły w bramę. Nina w pierwszym odruchu sięgnęła po telefon i zamierzała zadzwonić do taty. W jej głowie pojawiły się najczarniejsze scenariusze, szczególnie te rodem z filmów Patryka Vegi. Dziewczyna nadstawiła ucha. Hałas dochodził zza domu. Jakby ktoś uderzał w drzwi od kotłowni...

Nina podniosła się i powoli podeszła w tamtym kierunku. Miała rację i to właśnie zza niej dochodziło okropne pukanie. Przełknęła ślinę i podnosząc drewniany kij z kąta, powoli otworzyła bramę.

Dawid otworzył szerzej oczy na widok Niny z uniesionym kijem. Odruchowo zasłonił się przed uderzeniem, ale najwyraźniej dziewczyna była tak przerażona jego wyglądem, że jej potencjalna broń spadła na ziemię z łoskotem, a ona wpatrywała się w Dawida ze strachem wymalowanym na twarzy.

– Co ci się...?

– Długa historia. – Dawid machnął ręką. – Może przychodzę w nieodpowiednim momencie, bo pewnie musisz iść do szkoły, ale...

– Walić szkołę. Mamy do pogadania.

Nina dała Dawidowi spokój dopiero wtedy, kiedy przemyła mu głowę wodą utlenioną, choć chłopak pieklił się, że nie było to potrzebne, i owinęła mu ją bandażem, który nie pełnił żadnej funkcji oprócz tego, iż pokazał, jak Nina dobrze słuchała na lekcjach edukacji dla bezpieczeństwa.

– Powiedz, co się stało – poprosiła, gdy robiła obojgu herbatę.

– Dostałem w głowę od kierowcy Volkswagena. Później nie pamiętam wiele, bo straciłem przytomność, ale kiedy obudziłem się w lesie, nie miałem pojęcia, gdzie jestem. Postanowiłem iść na wschód. Po półgodzinie zobaczyłem pierwsze domy, a gdy wyszedłem z lasu, dostrzegłem twój. Nawet nie wiesz, jak dobrze, że pokazałaś mi wtedy tę drogę od tyłu.

– Ale dlaczego nie wszedłeś drzwiami wejściowymi?

– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Wydawało mi się, że twoi rodzice mogą być niezadowoleni. Ale kiedy już zacząłem „pukać", okazało się to o wiele głośniejsze, niż przypuszczałem. Stwierdziłem, że skoro już zacząłem, to nie przestanę i od tego momentu wiesz, co się ze mną działo. I wydaje mi się, że lepiej ode mnie. – Wskazał na bandaż na głowie.

Nina popatrzyła na niego wilkiem i wsypała do kubka dwie szklanki cukru. Siedzieli chwilę w ciszy. Dziewczyna spojrzała na zegarek. Miała osiem minut do rozpoczęcia zajęć, ale zdecydowała się zostać przez resztę dnia w domu. Obiecała sobie, że popracuje nad pracą na polski. Przynajmniej wymyśli fabułę i bohaterów. Albo chociaż tytuł.

– Dobra, ale znalazłaś coś u Alicji?

Dawid wpatrywał się w Ninę zaciekawionym wzrokiem. Dziewczyna pokiwała głową.

– Szukaliśmy ich rodziców, żeby porozmawiać o tym, dlaczego ich córki zachowują się tak, a nie inaczej. I wiesz co? Okazało się, że już z nimi rozmawialiśmy. I ani Adrian Jarosz, ani Helena nie byli zbyt rozmowni.

xxx

A teraz tak szczerze - kto się tego spodziewał?

Koniec Końców [Dawid Kubacki] ✔️Where stories live. Discover now