Nie jest się poważnym w siedemnastej wiośnie

235 6 2
                                    

Patrzyła dłuższą chwilę na srebrną kartkę z zaproszeniem. Starała się opanować drżenie dłoni i zatrzymać cisnące się do oczu łzy. Zatem minął rok... Ponad 360 dni to wciąż za krótko, by zapomnieć. Poczuła ten specyficzny smak na ustach, gdy próbowała złapać oddech. Słone łzy powoli sunęły po jej policzkach, rozmazując perfekcyjny makijaż.

Codziennie rano nakładała na twarz ten drogi podkład w odcieniu Porcelain. Pięknie tuszował nieprzespane noce. Na cienie pod oczami wklepywała korektor z palety Laury Mercier, a później definiowała kształt brwi. Nikt nie musiał widzieć, że znowu płakała. W międzyczasie popijała ulubioną kawę – bez cukru i z kapką mleka. Usta podkreślała konturówką i klasyczną szminką Mac. Czerwień dodawała jej siły. Długo tuszowała rzęsy, tak by każda z nich była wydłużona i jednocześnie perfekcyjnie oddzielona. Muskała kości policzkowe różem dla ożywienia twarzy. Potem przechodziła do garderoby. Wybierała tylko świetnie skrojone ubrania i eleganckie dodatki. Miała słabość do pięknych rzeczy. Na koniec skrapiała nadgarstki i to czułe miejsce za uchem swoim ulubionym Tokyo Bloom. Ten zapach dawał nadzieję.

Lubiła rutynę i poczucie bezpieczeństwa, które z nią kojarzyła. W końcu na nowo zbudowała swoje życie. Ciągle czuła, że ta konstrukcja ma bardzo słabe fundamenty. Wierzyła jednak, że upływ czasu będzie zbawienny. Może doda jej nieco zmarszczek, ale sprawi, że poczuje się szczęśliwsza?

Usłyszała wibrujący telefon. Nie musiała nawet patrzeć na wyświetlacz, by wiedzieć, kto do niej napisał. Co z tego, że usunęła jego numer, skoro i tak ciągle miała go w pamięci?

J: Będziesz?

M: Tak. Weź dokumenty.

J: Dobrze.

Zaśmiała się pod nosem. Czasem nie mogła uwierzyć, że ich historia miłosna miała taki koniec. Znali swoje najskrytsze sekrety, dzielili się codziennymi troskami, przeżyli razem kilka lat, codziennie zasypiając i budząc się obok siebie. Trudno byłoby zliczyć godziny, które spędzili w swoich objęciach. Pierwsze kłótnie, kulinarne eksperymenty, składanie mebli, poznawanie rodziców, troski, rzucenie pracy, znalezienie nowej pracy, gorsze chwile, śmierć bliskich – wydawało się, że przetrwają wszystko. Myliła się.

Poznanie

Tamtego lata do domu naprzeciwko wprowadzili się nowi lokatorzy. Miała wtedy 17 lat, szalone poglądy na życie, rewelacyjne oceny i milion tajemnic przed rodzicami. Gdyby tylko wiedzieli, że kilka razy w tygodniu ich córeczka wymykała się przez okno i przesiadywała w miejscach, w których nikt nie powinien widzieć porządnej dziewczyny. Matka umarłaby na zawał, a ojciec wygłosiłby długie kazanie o godnym dziewczęcym zachowaniu. Tylko jej nie zależało, by być miłą dziewczyną, taką, która każdemu pomoże w potrzebie, a potem dostanie po dupie. Nie śniły jej się suknie z welonami, dzieci i dom z ogródkiem i białym płotem. Ona chciała ekscytacji, zabawy, seksu, radości, rozmów i rozrywki. Pragnęła spełniać się, tworzyć i żyć po swojemu. Wiedziała, że choć teraz udawało jej się unikać konfrontacji z rodzicami, to za jakiś czas będzie to nieuniknione. Powtarzała za Scarlett O'Harą: „Pomyślę o tym jutro".

Tego wieczora siedziała na parapecie i patrzyła, jak nowi lokatorzy wnoszą powoli ogrom pudeł do mieszkania. Od razu zwróciła uwagę na młodego chłopaka, który przenosił kilka ciężkich pakunków na raz. Szydziła w myślach, że pewnie marzy mu się praca na magazynie. Zerkała na zegarek i czekała do 23. O tej porze rodzice już śpią, a ona przebiera się w porwane rurki, błyszczącą koszulę i czarne trampki za kostkę. Wprawną dłonią rysuje efektowne kreski na powiekach i maluje usta nieprzyzwoicie lepkim błyszczykiem.

23:00.

Otwiera okno i powoli wychodzi ze swojego pokoju. Nie bez powodu kłóciła się, że nie chce sypialni na piętrze. Rodzice przystali na jej dziwną prośbę, a ona może opuszczać dom, kiedy tylko zechce, nie martwiąc się możliwością połamania kończyn. Biegiem rusza przez trawnik i po kilku minutach puka ustalonym szyfrem do garażu znajomego. Nieco się krzywi, gdy prócz znajomych twarzy widzi jedną nową. Jej sąsiad. Chłopak szybko wstaje i wyciąga do niej rękę:

— Jungkook — przedstawia się.

— Mi-jung — odpowiada i ściska jego dłoń. Lustruje chłopaka i szybko dochodzi do wniosku, że jest naprawdę przystojny. Ciekawe, jak tak szybko udało mu się wkręcić do jej towarzystwa?

Widzi, że jej znajomi są już po kilku piwach. Sięga pewnie po pierwszą puszkę i szybko wypija jej zawartość. Drugą już sączy powoli, bo wie, że następnego dnia ma sprawdzian na pierwszej lekcji. Lepiej jakby była, chociaż połowicznie przytomna. W tym czasie Jimin wymyśla grę w butelkę. Normalka. Siadają w kręgu i kolejno wybierają prawdę, czy wyzwanie. Oczywiście nadchodzi TEN moment. Mi-jung wie, że pijany Jimin to walnięty Jimin i ma rację, gdy słyszy wyzwanie.

— Pocałuj się z nowym — rzuca podekscytowany Jimin, a Mi-jung wzdycha, przewracając oczami. Nie dlatego, że nie chce. Raczej smuci ją, że jej przyjaciel zrobił się aż tak przewidywalny. Już chce coś powiedzieć, gdy słyszy głos sąsiada.

— Jak mamy się pocałować? — choć pyta Jimina, to już patrzy na nią z lekko zaczerwienionymi policzkami.

— A ja wiem... Zróbcie to, jak chcecie — odpowiada i uśmiecha się do Mi-jung .

To nie tak, że całowanie się z obcymi to normalka dla Mi-jung . Wprost przeciwnie, jednak od pierwszego uścisku ich dłoni miała na to zawstydzającą ochotę. Teraz może go zupełnie bezkarnie pocałować i jest jej to na rękę. Powoli przesuwa się w stronę chłopaka i podnosi na niego wzrok. Przez chwilę patrzą sobie w oczy, gdy on zbliża się i delikatnie muska jej wargi swoimi. To na tyle przyjemne, że Mi-jung wsuwa swoją dłoń w jego włosy i zmniejsza dystans między ich ciałami. Słyszy gwizdy obserwatorów. Czuje, jak jego wargi znowu znajdują się na jej i tym razem, nie jest to tak delikatny pocałunek, jak na początku. Chłopak mocniej napiera na jej usta, by lekko ugryźć ją w dolną wargę. Urywa jej się ciche westchnięcie, na co on wykorzystuje okazję i styka swój język z jej, by później w dziwnym tańcu zapoznać się z jej podniebieniem, musnąć zęby, czy nieco perwersyjnie zlizać jej z warg resztę błyszczyka.

— KONIEC! — gdzieś tam w tle słyszy, jak Jimin się wydziera. Niechętnie odrywa się od chłopaka i patrzy na swojego przyjaciela.

— Co? — pyta, próbując wrócić do siebie po tym, co przed chwilą się wydarzyło.

— Mieliście się pocałować! — odpowiada, z ironicznym uśmiechem — Dobra, dopijajcie piwa. Zbieramy się i widzimy się jutro o tej samej porze.

Mi-jung błyskawicznie wychodzi z garażu i rusza w stronę domu. Zdąży jeszcze nieco się przespać, nim wróci do udawania grzecznej dziewczynki. Za plecami słyszy jednak kroki.

— Poczekaj! — dyszy Jungkook podbiegając do niej. – Mieszkamy zaraz obok siebie, to idźmy razem.

Kolacja | ZakończoneWhere stories live. Discover now