Rozdział 31.

4.4K 245 30
                                    

                   ❤ Komentujcie❤
     Rozdział dedykowany Ms0Veronica, która jest wspaniałą autorką, czekała na ten rozdział a raczej na to, co się w nim wydarzy poleciła moją książkę swoim czytelnikom. Świetnie pisze, naprawdę;) Dziękuję jej😘

Gdy się ocknęłam, zobaczyłam ciemne pomieszczenie, było w nim strasznie zimno. Na rękach i nogach miałam kajdany. Cała się trzęsłam, bolał mnie prawy bok na który upadłam. Dlaczego znowu jestem w lochach? Powtórka z rozrywki? Ja mam klaustrofobię!
    Kiwałam się w przód i w tył, starając się zapomnieć o zamkniętych drzwiach i ścianach które nieustannie się przybliżały. Bałam się. Uczucie niepewności mnie zabijało od środka. Byłam taka słaba, taka głupia że nie zdołałam nas obronić.
    Zastanawiała mnie kwestia porywaczy. Kim oni byli i czego chcieli? Dlaczego my, przecież nie byliśmy przestępcami, no może podobno złamałam prawo zdradzając Alfę, a przynajmniej tak uważały wilki, ale nic poza tym! I co się stało z Mikiem?
     Po kilku godzinach drzwi otworzyły się, a strażnicy zaprowadzili długimi korytarzami do jakiejś sali. Światło raziło mnie w oczy po długim przebywaniu w ciemności, ale po chwili przyzwyczaiłam się do otoczenia. Siedziałam na krześle z kajdankami na nogach i rękach, a na przeciwko mnie była trójka strażników. Jeden z nich, pewnie główny strażnik zbliżył się do mnie.
     - Gadaj, co robisz na naszych ziemiach. Dla kogo szpiegujesz?
     - Ja nie jestem szpiegiem dupku, po prostu przechodziłam. - dostałam w twarz.
   -Masz mówić prawdę! Dlaczego czuję od Ciebie słaby zapach tych psów, chociaż nie wyglądasz na jedną z nich?
   - Byłam mate ich Alfy. - kolejny raz uderzył mnie.
   - Nas.Nie.Oszukasz- wycedził.
   Jeszcze długo trwało przesłuchiwanie, powiedziałam im całą prawdę. Mimo wszystko nie uwierzyli mi, a ja został brutalnie pobita. Uderzali mnie, ciągnęli za włosy i znęcali się na wiele różnych sposobów. Grozili zabiciem mojego brata, a chociaż tłumaczyłam że jestem byłą Luną, a więź została przerwana, nie chcieli mnie wysłuchać. Zwłaszca nie potrafili zrozumieć że to możliwe, abym była nieprzemienionym pół-wilkołakiem, pierwszym w historii. Powoli zaczynałam tracić przytomność, gdy mnie zostawili. Z bólu i utraty krwi zemdlałam.
     Kilka minut po przebudzeniu wszedł chyba ich szef. No cóż, powiem tyle, że pachniał wspaniale.
    - Czy to, co mówiłaś jest prawdą?
   - Tak- hardo odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
      Był wysoki i młody. Brunet o mocno zarysowanej szczęce, lodowatych niebieskich oczach i pełnych ustach. Jego oczy były hipnotyzujące. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, poczułam się jak w niebie, lekka i wolna, a pustka w moim sercu zapełniła się.
  - Moja!
   - Mój! - krzyknęliśmy równocześnie, a raczej ja wyszeptałam ostatkiem sił.
    Podbiegł do mnie, porwał w swoje ramiona i przytulił. Straciłam przytomność.
     Ostatnią myślą było to, że watro było tyle wycierpieć, aby spotkać Jego. Mojego prawdziwego mate - wampira.

Brakuje tylko setki wyświetleń do 50.000, dziękuję;)

Miło mi będzie, jeśli zostawicie komentarz, gwiazdkę lub followka. Bardzo Wam za nie dziękuję;)

Pozdrawiam,
Roxane
(Roxie)
    

Dopełnienie DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz