Prologue

49 3 2
                                    

Rażące światło sprawiło, że miał ochotę zakryć twarz dłonią. Kilkanaście oślepiających reflektorów w porównaniu z wcześniejszym blaskiem jednej lampki przyprawiało go o zawroty głowy. Do tego doszły jeszcze błyskające flesze aparatów, zarówno dziennikarzy, jak i telefonów komórkowych.
Po raz kolejny potknął się o przypadkowy kamień, gdyż spięte z tylu ręce utrudniały mu utrzymanie równowagi. Czuł się trochę jak kryminalista. Właściwie, w świetle prawa już nim był.
Szarpiący go za lewą rękę policjant zdawał się nie mieć w sobie nawet krzty delikatności, przez co miał wrażenie, że w ciągu tych kilkunastu metrów zdążył mu narobić conajmniej kilka czerwonych śladów na ręce, które później zmienią kształt na fioletowy, uporczywym bólem nie dając o sobie zapomnieć. Miał już kilka takich śladów, kiedyś przecież spadł z roweru, z drzewa, albo uderzył twarzą o twardy beton, bawiąc się w berka.
Drugi zaś był niewiele lepszy, lecz bynajmniej przytrzymywał go gdy się potykał, unikając tym kilku jego upadków. Nie rozumiał za bardzo po co potrzebnych było aż dwóch dorosłych mężczyzn na niego samego, przecież był dużo mniejszy i nawet nie próbował się wyrywać. Jakiś kodeks? Prawdopodobnie.
W pewnym odcinku drogi do radiowozu przez krzyki ludzi dookoła nie był w stanie usłyszeć własnych myśli. Dobiegające pytania, skierowane głównie w jego stronę, mieszały się ze sobą, przez co był w stanie odróżnić tylko poszczególne słowa. Policjanci uciszali ich i odsuwali, co chwile tylko wspominając o tym ze nie mogą nic im powiedzieć.
Gdy wreszcie doszli do migającego niebiesko-czerwonymi światłami pojazdu, wśród tłumu rozpoznał zdezorientowaną matkę, a tuż obok niej otępiałego ojca. Głaskał mamę pokrzepiająco po plecach, choć sam zdawał się nie rozumieć sytuacji. Po chwili podszedł do nich jeszcze inny policjant, zaczynając spokojnym tonem mówić coś do rodziców. Nie wiedział ilu ich było, ale widząc ilość samochodów stwierdzał, że sporo. Oni jednak wciąż oszołomieni zdawali się nie rozumieć jego słów, matka patrzyła na nich kiwając głowa, ojciec zaś nie spuszczał oczu z syna, z którym złapał na chwile kontakt wzrokowy. A on bardzo chciał się uśmiechnąć i powiedzieć, że nic się nie dzieje i że będzie dobrze. Ale mięśnie nie pozwoliły mu na zrobienie tego fałszywego gestu, bo wiedział ze nie będzie dobrze. Nie był w stanie zrobić nic, więc obrócił oczy, klnąc na siebie w głowie. Sam zaczynał się bać.
Przy drzwiach pojawiło się jeszcze dwóch strażników, którzy otoczyli ich, jakby dwaj poprzedni nie poradzili by sobie z ucieczką skrępowanego chłopca. Jeden otworzył drzwi i przytrzymał jego głowę, by wchodząc nie zrobił sobie krzywdy. Na co on wywrócił oczami z pogardą, w głowie wypominając mu zrobione siniaki.
Drzwi zatrzasnęły się, policjanci zajęli miejsca i zostawili rozkrzyczany tłum i kolegów z fachu na podwórku domu. Obaj z powaga wpatrywali się przed siebie, aż do celu nawet na niego nie zerkając. Tak bynajmniej spekulował, sam opierając czoło na lodowatej szybie.
Zapowiadały się bardzo ciężkie miesiące.

~*~

Sąd rejonowy w Seulu w składzie (...) po rozpoznaniu dnia 23 sierpnia 2013 roku sprawy karnej oskarżonego Kima Taehyunga o to, że dnia 11 stycznia 2013 roku dopuścił się czynu karalnego (...) jest to czyn z artykułu (...) Wyrokiem sądu zostaje uznany za winnego popełnionego czynu i skazany na pobyt w Ośrodku Poprawczym do ukończenia 21 roku życia. (...)

ROGUE - past you can't escape ( kth. - jjk.)Where stories live. Discover now