9. It just don't feel right.

237 47 3
                                    

Szanowny Panie Boże,

Chyba mi się pogorszyło. W sumie nie wiem, ale bardzo trudno jest mi pisać, czuję się wyprany z jakiejkolwiek energii, więc przepraszam, że dzisiejszy list będzie krótki. 

Wiesz, że wczoraj spałem u Louisa? Było naprawdę przyjemnie w najniewinniejszym znaczeniu tego słowa. Bardzo go kocham i serce mi się kraje, kiedy pomyślę, że niedawno dopiero zaczęliśmy, a ja muszę odejść i wszystko skończyć. Ja wiem, że być może to wszystko jest na pokaz i może on tylko udaje, że coś do mnie czuje, żeby zrekompensować mi te ostatnie dni, ale uwierz Boże, on wcale nie wygląda jakby mnie oszukiwał. I to jest naprawdę motywujące, ale i przykre, bo jeśli szczerze czuje do mnie to, co ja do niego, będzie cierpieć po moim odejściu. Mi nic nie będzie, może nawet nie będę świadomy tego wszystkiego, kiedy odejdę i zapomnę o nim? Nie wiem, naprawdę nie wiem, ale nie chcę odchodzić, nie chcę. 

Potrzebuję więcej dni. Więcej i więcej i tak do starości, proszę. Jestem cholernie zdesperowany daj mi więcej czasu. 

Proszę... 

Harry

P.S. Dzisiaj rano, była burza. Nie wiem kto zostawił otwarte okno, ale uchyliło się wraz z mocnym podmuchem wiatru. Do mojej sali wpadł snop jasnego światła i gdzieś na niebie pojawiała się ledwie widoczna tęcza. Czy to ty, przyszedłeś w odwiedziny? Poczułem się wtedy troszkę lepiej, dziękuję za to. 

- ... ale naprawdę codziennie powraca do mnie ta sama myśl... - Harry mówi, przykrywając się bardziej kołdrą. 

- Harry-

- ... że i tak umrę, ty umrzesz, nasi rodzice... Wszyscy. - Przeciągnął cicho. 

Z tego co się dowiedziałem, pogorszyło mu się na tyle, że cały czas jest mu zimno, w dodatku znów ma katar i lekko kaszle, choć mam to gdzieś, że mogę się zarazić. Musiałem do niego przyjść, zobaczyć jak się czuje, choć tata prosił mnie, bym został w domu i spędził ten czas z siostrami. Odkąd mama odeszła on cały czas przeżywa żałobę, a ja mam tego powoli dość, więc gdy tylko się da, wychodzę i jadę do szpitala do niego. Do Harry'ego. 

To nie tak że nie tęsknię za mamą. Bardzo mi jej brakuję i staram się nie płakać, bo była najcudowniejszą kobietą na ziemi, którą straciłem, ale to że mój tata nie może się po tym podnieść jest dla mnie druzgocące i wręcz potrzebuję od tego wszystkiego uciec. 

- Masz rację. To przerażające. - Odpowiadam, głaszcząc kciukiem wierzch jego lodowatej dłoni. Pamiętam jak to samo robiłem mojej mamie kiedy leżała w szpitalu. Mówiła wtedy, że uwielbia gdy jestem blisko i bym nie martwił się, kiedy odejdzie, bo będzie szczęśliwa i że my też mamy być. 

- Pamiętaj zawsze będę obok Louis - obiecała.

- Szukałem odpowiedzi w internecie, jak przestać zaprzątać sobie tym głowę, bo kiedy dzieje się coś fajnego lub cieszę się z czegoś wraca do mnie ta sama myśl, że i tak umrę. - wzdycha smutno. - A najwięcej dowodów jest na to, że po śmierci nie ma niczego i gdzie tu sens? -pyta. - Ja myślę, że nikt nie wierzy nauce, bo jest ona smutna i prawdziwa. Zgaśniemy jak zdmuchnięta świeczka. Pomyśl, siedem miliardów ludzi na Ziemi i każdy ma historię dłuższa lub krótsza niż nasza i w jednym momencie ona się urywa... Wszystkie plany, całe życie na nic. To okropne. 

- I dlatego mówi się, że powinniśmy każdego dnia czerpać z życia jak najwięcej. Koty mają fajnie, mają aż 9 żyć! - Próbuję jakoś przełamać tę nieznośną, smutną i przybijającą atmosferę, bujającą się w powietrzu i grającą na moich uczuciach. 

Kąciki ust Harry'ego wędrują w górę. Widać, że nie chce o tym wszystkim myśleć, ale nie daje mu to zwyczajnie spokoju. Mnie pewnie też by to dręczyło. Czy zawsze tak jest przed śmiercią? 

- Wiesz, przez te listy do Boga, chyba zacząłem bardziej wierzyć. Ale nie we wszystko, po prostu w tego gościa na górze. Nawet zacząłem się modlić z  myślą, że znajdę odpowiedź. Ech... To prawda, że jeżeli człowiek jest czegoś nieświadomy to żyje mu się lepiej - kwituje, dramatycznie wzdychając. Nie było to wcale przesadzone czy teatralne. Było szczere i słychać było w tonie jego głosu że naprawdę jest tym zmartwiony i przejęty. 

- Życie w pięknym kłamstwie, a nie w bolesnej prawdzie... Kto by nie wybrał takiej drogi? - pytam bardziej sam siebie, a on komentuje to krótkim: 

- Racja, ale od czego są białe kłamstwa? 

Uśmiecha się lekko, co odwzajemniam i na tym kończymy rozmowę na ten poważny temat. 

*** 

Czasami myślę sobie, że życie jest głupie i okrutne. Zabiera nam osoby lub rzeczy, będące dla nas ważne a my nic nie możemy z tym zrobić. Bezsilność - tylko to zawsze mamy. Samotność - to z tym zawsze zostajemy. 

Potem karcę się w myślach za taki tok rozumowania. Wiem przecież, że nic nie dzieje się nigdy bez przyczyny i czasem coś nawet jeśli jest dla nas złe musi się wydarzyć i nie ma na to żadnej razy. Nie jestem już dzieckiem, ale prawda jest taka, że z niektórymi problemami nie umiem sobie poradzić. Nie jestem osobą zwierzającą się wszystkim ze wszystkiego, nie rozmawiam często z tatą od jakiegoś czasu, nie chcąc go martwić i nie zadręczam także niczym Harry'ego, ponieważ wiem, że ta dwójka ma ważniejsze sprawy na głowie iż słuchanie użalania się nad sobą takiej osoby jak ja. 

Idę samotnie ulicami, smagany po twarzy zimnym wiatrem. Nie zabrałem czapki, rękawiczek a ni szalika, a cienka kurtka zaczyna mi ciążyć, gdyż w ogóle nie zapewnia mi ciepła co różnoznaczne jest z tym, że mógłbym ją ściągnąć i iść w samej bluzie. Nie wyciągam jednak rąk z kieszeń moich spodni i szuram ciężkimi zimowymi butami po oblodzonych i zasypanych chodnikach, jakby wcale nie obchodziło mnie to że w każdej chwili mogę poślizgnąć się i upaść. No cóż, faktycznie mam to gdzieś. 

Myślę sobie o mojej mamie. Patrzę w niebo, które niestety jest ostro zachmurzone, jest ciemno i tylko uliczne latarnie oświecają mi drogę do domu. Mam ochotę płakać, bo prawdą jest, że odkąd poznałem Harry'ego jestem zbyt emocjonalny. Śmierć mojej mamy bardzo wpłynęła na mnie, nie będę się z tym sprzeczał, a teraz zauważam, że świadomie się katuję opiekując się chorym chłopakiem, dotrzymując mu towarzystwa, kochając go... On i tak odejdzie, jak moja mama i choć to nie będzie pierwszy raz, kiedy kogoś nieodwracalnie stracę, boję się że ból będzie dwa razy silniejszy niż poprzednio. 

Harry jest osobą, która ma coś takiego w sobie, co nie pozwala mi zawrócić, uciec i zapomnieć. Jego uśmiech, spojrzenie, coś w jego sposobie mówienia, zachowywania się i postrzegania rzeczy, tych małych rzeczy, jest jednym z powodów, bez których nie wyobrażam sobie teraz życia. Będę musiał się z tym wszystkim (jego śmiercią) pogodzić później i to nieuniknione, ale przyłapuję się na myśli, że to ja cieszę się jego ostatnimi dniami bardziej niż on sam swoim życiem. To poniekąd smutne, bo nic nie mogę poradzić by jego ostatnie chwile nabrały kolorów, lub by zrobił coś fajnego. Jego stan zdrowia po prostu nie pozwala mu na kierowanie się carpe diem w tym momencie. 

Życie nie zawsze jest proste, jak mogłoby się niektórym wydawać. Możemy mieć zaplanowaną przyszłość, ale to jak rysowanie linii od linijki, będąc kompletnie roztargnionym. Jeden niewłaściwy ruch nadgarstka wystarczy, by prosta kreska skończyła się od tak, psując wszystkie nasze zamiary. Tego nie przewidzisz. 

Przed śmiercią mamy byłem typem osoby, która siadała w autobusie przodem do kierunku jazdy i przez szybę podziwiała nadciągające widoki. Patrzyłem w przód, wybiegałam myślami w przyszłość, marząc o najróżniejszych rzeczach, tworzyłem scenariusze - te lepsze i gorsze i na końcu drogi widziałem siebie - szczęśliwego i uśmiechniętego - machałem do siebie z oddali, zbliżając się do tego, co chciałem osiągnąć. Wszystkie drzewa, krzewy, budynki czy ludzie, których mijałem, widziałem jeden raz i nigdy więcej, znikali wraz z kolejnymi metrami pokonanymi przez transport miejski, co było metaforą pozostawianej w tyle przeze mnie przeszłości. 

Teraz jeżdżę wyłącznie metrem, by nie widzieć nic. Ani przyszłości ani przeszłości. Ciemność, samotność. Czasem miło jest być wśród tylu ludzi i wyobrazić sobie, że choć jeden z nich czuje to samo co ty.

Od autorki: Kochani, za nami 9 rozdziałów. To ff nie jest nie wiadomo jak wybitne, ale dziękuję wszystkim, którzy tu są. Zostało jeszcze 6 rozdziałów, wszystkie aktualizowane będą w każdą niedzielę.

All the love, K. xxx

Little white lies || Larry Stylinson ✔️Where stories live. Discover now