1. Little white lies.

785 87 79
                                    

Szanowny Panie Boże,

Mam na imię Harry i mam szesnaście lat, ale pewnie to wiesz.

Nie będę się nie wiadomo jak rozpisywać, ponieważ wiem, że i tak nie istniejesz. Piszę do Ciebie tylko dlatego, że ktoś bardzo dla mnie ważny chciał, bym to robił, a ja nie mogłem mu odmówić.

Nie lubię pisać listów, chociaż zawsze robiłem to, by wysłać mojej rodzinie i przyjaciołom okazjonalne życzenia. Listy mają w sobie tę magię - możesz je zatrzymać lub się ich pozbyć. Są odzwierciedleniem uczuć, wyznań miłosnych czy innych tego typu rzeczy, które są niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju oraz stanowią nieodłączną część duszy człowieka.

Kompletnie wyszedłem z wprawy w pisaniu listów, kiedy trafiłem do szpitala. Moi przyjaciele z dawnego życia zniknęli, jak robili to, gdy potrzebowałem wsparcia i pomocy. Musisz wiedzieć, że to cholernie niesprawiedliwe, ale gdy dowiedziałem się o swojej chorobie, tym bardziej kiedy dowiedzieli się o tym inni ze szkoły, zostałem sam. Absolutnie sam. Kontakt z moimi przyjaciółmi (chyba nie powinienem ich tak nigdy nazywać) urwał się właściwie z dnia na dzień, jakby bali się, że przez rozmawianie czy pisanie wiadomości zarażą się ode mnie nowotworem.

Tak, choruję na ostrą odmianę białaczki, ale mniejsza z tym.

Wiesz, wydaje mi się, że Ty też się ode mnie odwróciłeś, dlatego nie dziw się, jeśli będę dla Ciebie niemiły, chociaż wiedz, że traktowanie innych bez szacunku, nie jest moją mocną stroną. Zresztą nieważne.

Teraz mam innych przyjaciół, tutaj w szpitalu. Nie muszę pisać do nich listów czy dzwonić, bo są praktycznie za ścianą i zawsze mogę ich odwiedzić. Oni też czasem przychodzą do mojej sali. Zależy czy mają siłę i czy nie są akurat podłączeni do kroplówek lub innych świństw, którymi nas tutaj faszerują. Bo musisz wiedzieć, że szpital to cholernie miłe miejsce, jeśli masz jakiekolwiek szanse na powrót do zdrowia i nie jesteś tutaj częstym gościem. Dla mnie szpital jest drugim domem.

Nie mam za złe pielęgniarkom, że dają mi leki przeciwbólowe przez, które potrafię czasem przespać całe popołudnie. Nie złoszczę się, kiedy doktor Bhasker przychodzi na wizyty i pyta jak się czuję, chociaż doskonale zna odpowiedź. Nie obrażam się na moich szpitalnych, prawdziwych przyjaciół, kiedy do mnie nie przychodzą - tutaj czasem nie ma się siły, by oddychać, nie wspominając już o przemieszczaniu się.

Ty też jakoś niespecjalnie chcesz utrzymywać ze mną kontakt, boisz się mnie czy jak? Rak nie jest zaraźliwy, poza tym jesteś istotą boską - nie możesz zachorować. Wiesz, traktowałem Cię jak przyjaciela, Panie Boże, ale to było głupie, chociaż zawsze pomagałeś mi i byłeś przy mnie w trudnych chwilach. Ciekawe gdzie jesteś teraz, kiedy Cię potrzebuję. Opuściłeś mnie, chociaż się modliłem, chociaż nosiłem na szyi srebrny krzyżyk, chodziłem do Kościoła, kiedy mogłem. Dlaczego ignorujesz mnie, kiedy masz moc uzdrawiania i masz siłę, by mi pomóc? Gdzie Twoje cholerne miłosierdzie? Nie chcę Cię obwiniać, ale Jesteś okropnym egoistą i złym przyjacielem, dlatego wykluczyłem Cię z grona moich najbliższych, kiedy okazało się, że chemioterapia wcale mi nie pomoże, a może jedynie pogorszyć mój stan.

Przepraszam za moje oskarżenia wobec Ciebie, ale taka jest prawda. On nie byłby zadowolony, gdyby to przeczytał, ale to Twoja wina, że leczenie nie przynosi efektów i jest ze mną gorzej.

Napisałem, że traktuję szpital jak drugi dom, ale tak naprawdę on nigdy nie zastąpi mi tego prawdziwego w Holmes Chapel.

Chociaż dzięki pewnej wyjątkowej osobie moja tęsknota ustępuje.

Tą wyjątkową osobą jest Louis. To on kazał mi do Ciebie pisać.

- To będzie dla ciebie jak terapia. Będziesz mógł wylać swoje frustracje na papier, trochę się otworzysz. Pomoże ci to - powiedział, lekko się uśmiechając.

Little white lies || Larry Stylinson ✔️Where stories live. Discover now