6.

579 70 28
                                    

        Od kilku minut ślęczał nad pustą kartką papieru, próbując zebrać odpowiednie słowa.

Od dawna nawiedzała go myśl, że powinien napisać list. To było dla niego ważne. Mimo bólu i wszystkich emocji kłębiących się w nim po śmierci Newta, był mu niezwykle wdzięczny za pożegnanie.

Tak więc teraz siedział, gapiąc się na papier, nerwowo okręcając w dłoni długopis. W końcu zaczął pisać.


*        *        *        *


Drogi, Minho.

         wiem, co teraz myślisz. Uważasz mnie za tchórza. Na pewno jesteś wkurzony. I zapewne mnie nienawidzisz. Przykro mi. Wiem, że to za mało. Chciałbym móc zrobić więcej, niż zostawienie Ci tego listu.

Nie oczekuję, że zrozumiesz moją decyzję, ale jednak chcę Ci to wyjaśnić. Zasługujesz na to.

        Odkąd pojawiłem się w Labiryncie, wiedziałem, że muszę Was uratować. Zaprzyjaźniłem się z Wami, pokochałem Was i nie chciałem patrzeć, jak giną bliskie mi osoby. Może nie ze wszystkimi byłem zżyty, może nie każdy czuł do mnie sympatię. Ale wszyscy zasługiwaliście na wolność. A ja chciałem to dać i Wam i sobie.

Kiedy zostałem Zwiadowcą, obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby znaleźć wyjście. I znalazłem. Razem znaleźliśmy. Ponieśliśmy wiele strat. Rany w naszych sercach być może nigdy się nie zabliźnią. Myślisz teraz pewnie: "więc dlaczego, cholera, mi to robisz?".

        Kiedy poznałem Newta, zakochałem się i wiedziałem, że on odwzajemnia moje uczucia. Nie chciał jednak, by cokolwiek między nami było. Rozumiałem go. Bał się. Uważał to za niestosowne. Miłość w obliczu zagrożenia. Każdy dzień był walką o przetrwanie, więc naprawdę potrafiłem zaakceptować jego zdanie. Do czasu aż wyszliśmy. Musiałem mu powiedzieć, jak bardzo go kocham. Nawet nie wiesz, jaki szczęśliwy byłem, gdy go całowałem, trzymałem za rękę albo po prostu patrzyłem na jego uśmiech. Razem byliśmy nieskończonością. Był moją siłą, motywacją, wszelkimi nadziejami, jakie miałem. To dla niego chciałem budzić się każdego dnia.

Dla Was, oczywiście, też.

Kiedy zachorował, świat mi się zawalił. Wiedziałem, że go stracę, bo żaden lek nie istniał. Chciałem, tak bardzo chciałem, zamienić się z nim rolami. Chciałem być na jego miejscu, bo za żadne skarby świata nie mogłem patrzeć, jak to z niego uchodzi życie. Myślałem, że zdarzy się jakiś cud i uda mi się go uratować. Obiecałem sobie, że będę go ochraniał, że nie stanie mu się krzywda. Jaki ja byłem naiwny. Na dodatek sam go skrzywdziłem.

        Minho, straciłem go. Zabiłem moje marzenie, moją miłość, moje życie. Strzeliłem do niego, rozumiesz? Nigdy więcej nie mogłem na siebie spojrzeć, bo widziałem tylko człowieka, który zabił swojego chłopaka. Czułem obrzydzenie, nienawiść, wściekłość i ból wypalający moje wnętrzności. Słyszałem jego głos. Cichy szept, powtarzający "zabij mnie". Widziałem martwego Newta za każdym razem, kiedy zamykałem oczy. Myślałem o nim w każdej sekundzie dnia, a jakby tego było mało to odwiedzał mnie w snach. Przychodził do mnie, a ja nie potrafiłem się zbudzić. Próbuję Ci przez to przekazać, że nigdy nie pogodziłem ani nie pogodzę się z tą stratą.

Mogłem dawać sobie radę po śmierci Alby'ego, Chucka, czy Teresy, mimo że byli moimi najbliższymi przyjaciółmi. Ale Newt był także moim chłopakiem, a nawet nie wiesz, jaki to ból. Czuć jego usta na swoich, słyszeć bicie jego serca, dotykać go, a później widzieć go martwego i już nigdy nie poczuć się tak, jak kiedyś.

        Każdego dnia towarzyszy mi pustka i wszelkie negatywne uczucia, jakie istnieją. Jestem chaosem, Minho. Niszczę wszystko, co kocham.

Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziałeś, że wierzysz w życie po śmierci. To dało mi nadzieję na ponowne zobaczenie miłości mojego życia.

Jeżeli rzeczywiście istnieje coś po drugiej stronie to może spotkam Newta, przeproszę go i powiem, jak strasznie mi go brakowało.

Może kiedyś wszyscy spotkamy się w niebie. Tylko, błagam, nie spiesz się z dołączeniem do nas. Zdążysz. To my poczekamy na Ciebie.

        Byłeś fantastycznym przyjacielem. Wiele razem przeszliśmy, myślałem, że będziemy niezniszczalni.

Czasami mnie wkurzałeś, ale domyślam się, że ja Ciebie też. Może nawet w tej chwili Cię wkurzam. Purwa, będzie mi Ciebie brakowało. Ale pokładam nadzieję, że rozumiesz, dlaczego musiałem zrobić to, co zrobiłem.

        Dziękuję, Minho. Nigdy we mnie nie zwątpiłeś i jestem Ci bardzo wdzięczny.

Dziękuję. Za zaufanie. Za trwanie u mego boku. Za wszystko.

         Żegnaj, kumplu.

        Thomas.


*        *        *        *


        Chłopak złożył kartkę na pół, a następnie włożył ją do koperty, podpisanej imieniem przyjaciela.

Odłożył ją oraz długopis na łóżko i sięgnął po pistolet z jednym nabojem. Ostatnim. Tylko tyle było mu potrzeba.

Mocno złapał broń, przykładając do podbródka. Wziął kilka głębokich wdechów.

- Wybaczcie - szepnął, patrząc w stronę drzwi.

         Pociągnął za spust, osuwając się na podłogę.


*        *        *        *


        Z początku wydawało mu się, że coś poszło nie tak. Myślał, że kiedy umrze, zobaczy białe, oślepiające światło. Tymczasem znajdował się w miejscu porośniętym trawą, krzewami, drzewami. Było dziwnie znajome.

Rozejrzał się i rozdziawił usta. To niemożliwe.




-------------------------

Też was kocham!!

our maze in heaven || the maze runner, newtmas ✔Where stories live. Discover now