31.

3.2K 246 584
                                    

Tak jak umówił się z Liamem w sobotę po małych, a właściwie całkiem sporych zakupach wylądowali na łóżku w pokoju szatyna. Po całej pościeli porozrzucane były przeróżne słodkości, chipsy i alkohol, którego kupili zdecydowanie zbyt dużo, ale tym razem nawet Liam nie przejmował się ilością wypijanych procentów, choć obaj wiedzieli, że jutro będą tego żałować. Tego wieczoru jednak nie liczyło się żadne jutro.

Przy zasłoniętych roletach i włączonym w tle telewizorze w którym aktualnie leciał serial Friends objadali się niezdrowym jedzeniem podając sobie z ręki do ręki butelkę wódki i sok jabłkowy, którym popijali palący w gardło alkohol.

- Pomyślałbyś rok temu, że to wszystko tak się potoczy? - spytał nieco niewyraźnie, wpychając między usta kilka chipsów. - Wiesz.. że się zakochamy i to w tej samej płci. - parsknął.

- Gdyby mi wtedy ktoś powiedział, że zakocham się w mężczyźnie to prawdopodobnie potraktowałbym tego kogoś czymś ciężkim.

- Bro - wystawił rękę domagając się przybicia piątki co Liam z małym opóźnieniem, ale uczynił - z ust mi to wyjąłeś.

- Nic Ci nie wyjmowałem z ust. - zmarszczył brwi. - A, sorry. - chrząknął. - Alkohol mi nie służy.

- Mi też nie, ale mam to gdzieś. - zaśmiał się. - Wypijmy za nasze obiekty westchnień, których tu nie ma, a przecież powinni być. - zamachał butelką po chwili przystawiając jej szyjkę do ust.

Nie byłby sobą gdyby nie rozlał, więc teraz nie dość, że jego koszulka była mokra to jeszcze śmierdziała alkoholem.

- Zmarnowałeś alkohol. - jęknął prostując się. Złapał za krawędzie jego koszulki i szybkim ruchem ją z niego ściągnął odrzucając gdzieś na podłogę. - To nic, mamy go jeszcze dużo. - stwierdził spoglądając na trzy półlitrowe butelki spoczywające w siatce z Aldi. - Mogę Ci dać jakąś koszulkę.

- Meh, ciepło mi. - oznajmił marszcząc brwi, bo do głowy wpadł mu właśnie głupi pomysł, którym oczywiście postanowił podzielić się ze swoim przyjacielem. - Liam? Słyszałeś kiedyś coś o bodyshot?

- Yeep, to shoty z ciała.

- Wiesz jak to się robi?

- Um.. chyba tak. - kiwnął głową. - Potrzebna jest sól, tequila i cytryna. - wyjaśnił.

- Masz tequile?

- Mój ojciec pewnie ma, a co? - zerknął na niego nieco rozbieganym wzrokiem. - Chcesz spróbować?

Wzruszył ramionami.

- Czemu nie? Zabawmy się, Liam! - zawołał, klaszcząc w dłonie.

Pewnie gdyby Liam był zupełnie trzeźwy w życiu by się na to nie zgodził, ale teraz chętnie zeskoczył z łóżka. Z drugiej strony gdyby on był trzeźwy nawet nie zaproponowałby czegoś takiego, więc obaj byli winni całej sytuacji, którą teraz jednak zupełnie się nie przejmowali. To był ich wieczór. Taki, który pewnie nie powtórzy się zbyt szybko. O ile w ogóle.

Zeszli na dół nieco chwiejąc się na własnych nogach. Liam szybko odnalazł w barku butelkę tequili. On natomiast zabrał sól, cytrynę i poproszony przez szatyna wziął też nóż, deskę i mały kieliszek po czym wrócili na górę sadowiąc się z powrotem na łóżku.

Szatyn od razu zabrał się za krojenie cytryny na ćwiartki.

- Uważaj na.. - przerwał słysząc cichy syk, a potem zobaczył spływającą po jego palcu małą stróżkę krwi - .. palce. - dokończył, krzywiąc się.

Zacisnął palce na nadgarstku chłopaka przypatrując się skaleczeniu. Na szczęście nie było głębokie, nie uciął sobie palca więc obyło się bez dramaturgii. Nim zdążył się zastanowić po prostu schylił się wsuwając kciuk szatyna między wargi chcąc pozbyć się z niego małej ilości krwi. Zassał go, kilka sekund później z zadowoleniem stwierdzając, że przestał krwawić.

Save MyselfWhere stories live. Discover now