25.

3.4K 274 216
                                    

Wybiło południe, a szatyn wciąż nie otwierał oczu, a on czasem przyłapywał się na tym, że sprawdzał czy oddycha. Dzień jak na początek listopada był naprawdę ciepły, ale nie wyłączał farelki. Miał nadzieje, że baterie jeszcze trochę wytrzymają. Zastanawiał się jakim cudem chłopcy mogli wytrzymywać tutaj przez całą zimę. Przecież już teraz w nocy było okropnie zimno, a szatyn wcześniej do swojej dyspozycji miał jedynie jeden koc i wcale nie był zbyt ciepły.

Usłyszał dzwonek swojego telefonu i niechętnie, ale sięgnął po niego. Nie używał go nie chcąc, by mu się rozładował. Skrzywił się widząc, że dzwoni do niego jego mama.

- Cześć, mamo. - przywitał się starając brzmieć jak najnormalniej.

- Harry, kiedy będziesz w domu? - spytała nieco zmartwionym głosem. - Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś, że będziesz nocował u Liama? Wciąż u niego jesteś?

- Przepraszam, ale to wyszło dość spontanicznie. Tak, wciąż u niego jestem i myślę, że dzisiaj zrobimy sobie z chłopakami maraton filmowy. - skłamał. Miał szczęście, że była niedziela, a w poniedziałek mieli mieć dzień wolny od szkoły.

- No dobrze. - odparła po kilku sekundach ciszy. - Czy wszystko w porządku? Masz jakiś dziwny głos.

- Po prostu jestem trochę zmęczony. - to wcale nie było kłamstwo. - Długo rozmawialiśmy. Wiesz, Liam teraz tego bardzo potrzebuje.

- Rozumiem. Jak on się trzyma?

- Um.. wciąż jest załamany, ale jak to Liam nie pozwala wypłynąć emocjom na zewnątrz.

- Pozdrów go ode mnie. - poprosiła.

- Dobrze, mamo. Zrobię to, a teraz muszę już kończyć, do jutra, pa. - pożegnał się i nie czekając na odpowiedź wcisnął czerwoną słuchawkę.

- Liam to ten chłopak, który był tu wczoraj? - usłyszał od razu unosząc wzrok na blondyna.

- Tak, to on. - przytaknął krzywiąc się jednak. - Zapomniałem was sobie przedstawić.

- Nieważne. - machnął ręką. - Więc.. jest załamany? Co się stało?

- Chłopak go zdradził. - westchnął. - Zresztą pewnie go znasz. Zayn.

- Ten Zayn? Zayn od Louisa? - zdziwił się.

- Ta, dokładnie ten.

- A to kutas. - prychnął. - Wydawał się być taki miły, kiedy tu przychodził.

- Często tu przychodził?

- Całkiem często. Kiedyś przecież tu mieszkał.

- Co? - zamrugał otwierając szerzej oczy. - Zayn tu mieszkał?

- Uh, za dużo mówię. - skrzywił się zaraz potem wzdychając. - Tak właśnie się poznali. Nie wiem zbyt wiele, Louis trochę mi o tym opowiadał, ale nigdy nie wchodził w szczegóły.

- Powiedz mi co wiesz. - poprosił.

- Wiem tyle, że zjawili się tu mniej więcej w tym samym czasie. Zayn mieszkał tu chyba pół roku? Albo rok? Nie jestem pewny. Podobno był w kiepskim stanie. Ćpał i pił już jako czternastolatek, ale potem wrócił do domu. Dzięki Louisowi zresztą. Nie wiem jak, ale przekonał go do tego, a potem namówił go na odwyk. Odstawił go nawet do domu. Wszystko opowiedział jego rodzicom, a oni.. oni po prostu wyrzucili go stamtąd mówiąc, żeby nigdy więcej nie zbliżał się do ich dziecka. Rozumiesz? - prychnął. - Louis go uratował, a oni po prostu zrzucili całą winę za to wszystko na niego. Cały czas myślą, że to przez Louisa zaczął ćpać, co nie jest prawdą i Zayn ciągle im to powtarzał, ale nie chcieli o tym słuchać. Kiedy zaczął to robić, nawet się nie znali. Nie wiem nic więcej.

Save MyselfWhere stories live. Discover now