4.

3.6K 264 383
                                    

Nie unikał go. Odpisywał nawet na każdą wiadomość, którą do niego wysłał. Odbierał telefony, gdy dzwonił i przyszedł nawet na kolejne spotkanie w pubie. Zayn był trochę zaskoczony jego obecnością i nie umknęło mu to dziwne spojrzenie, którym obdarował swojego przyjaciela, ale i tak pewnie nie dowiedziałby się o co chodzi, więc po prostu zignorował to zdając sobie jednak sprawę, że nie powinien tego robić. Ale nic by nie wskórał, a nie chciał psuć sobie humoru. Szczególnie, że Louis znów śmiał się z żartów Nialla, choć niektóre były beznadziejnie głupie.

Wszystko było dobrze. Kilka razy spotkali się nawet po szkole. Raz byli na wzgórzu. Louis oczywiście jak zawsze przechodząc przez Tunnard St obejmował go ramieniem przez co może nie powinien, ale chciał chodzić tamtędy z nim u boku jak najczęściej. To miejsce wciąż przywoływało nieprzyjemne dreszcze, ale nie wydawało mu się tak straszne jak na początku. Bezdomni nie zwracali na nich żadnej uwagi co było nieco dziwne, ale może i oni przyzwyczaili się do ich obecności.

Któregoś dnia Louis zaskoczył go swoją obecnością pod szkołą. Po prostu stał tam tuż przy bramie dziedzińca z rękami w kieszeniach swoich ciasnych spodni i na niego czekał. W pierwszej chwili myślał, że po prostu mu się przewidziało, ale nie. Louis faktycznie był pod jego szkołą.

- Cześć młody.

- Cześć stary. - wyszczerzył się.

- Hej, bez takich. - oburzył się. - Jestem tylko trzy lata starszy.

- Dobra, dobra. - wywrócił oczami. - Lepiej powiedz co Ty tu robisz.

- Mam coś dla Ciebie.

- Co takiego? - zaciekawił się.

Szatyn sięgnął do kieszeni bluzy wyciągając z niej.. gaz pieprzowy?

- Serio? - uniósł brwi, ale przyjął ten niespodziewany 'prezent'.

- Serio. - przytaknął całkiem poważnie. - Noś go ze sobą, okej?

- Okej, ale.. po co? Coś mi grozi?

- Nie, głupku. - parsknął. - Po prostu.. w razie co. Nigdy nie wiadomo.

- Teraz będę się bał. - wydął dolną wargę.

- Nie masz czego, ale przezorny zawsze ubezpieczony.

- Dziękuję. - uśmiechnął się. - To miłe.

- Niallowi i Liamowi też kupiłem. - oznajmił.

- Mam im przekazać czy..?

- Dam im w piątek.

Od tamtej pory zawsze więc miał ze sobą gaz pieprzowy, który nie sądził, że kiedykolwiek mu się przyda, no ale 'przezorny zawsze ubezpieczony'. Musiał przyznać, że wracając do domu wieczorami czuł się nieco bezpieczniej mając takiego 'przyjaciela' w kieszeni. Nie potrafił się bić, więc taki pomocnik był naprawdę dobry. Nie wiedział czemu sam wcześniej o tym nie pomyślał.

Aktualnie siedział w salonie razem ze swoją mamą i siostrą. Ostatnio rzadko spędzali razem czas. Wszyscy mieli swoje zajęcia, więc miło było od czasu do czasu spędzić wieczór tylko w swoim towarzystwie. Doceniał takie chwile.

- A właśnie. - odezwała się jego mama. - W weekend jedziemy do Holmes Chapel.

- Muszę jechać? - jęknął.

- Dlaczego nie? - zdziwiła się. - Zawsze lubiłeś tam jeździć. Maddie z pewnością się za Tobą stęskniła.

- No tak, ale.. już jakiś czas temu umówiłem się z chłopakami na wieczór filmowy u Nialla. - skłamał.

Save MyselfWhere stories live. Discover now