I

20 6 0
                                    

Wysoki, szczupły mężczyzna trzymał ręce w kieszeni i patrzył na kierat niżej postawionych kolegów z pracy. Obok niego stał chłopak o wiele lat młodszy. Świeżo upieczony detektyw. Był niższy o głowę od starszego mężczyzny. Jego blond włosy jak zwykle były potargane, ponieważ ich właściciel nie odczuwał potrzeby kupienia grzebienia.

— Nie śpieszy się jej. — Mruknął zniecierpliwiony mężczyzna. Młodszy tylko na niego spojrzał i kiwnął głową. Jak na zawołanie podeszła do nich kobieta w ciemnoszarym płaszczu, krzyżując ręce na piersiach. — W końcu pani jest, pani Ackley.

— Robota pani od anonsów? — Odpowiedź była oczywista. Omiotła spojrzeniem miejsce zbrodni. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał jej w tym nowy kolega.

— Skoro wiemy, że to robota tej Ano, to czemu jej nie złapiemy? — Starszy mężczyzna prawie prychnął śmiechem, jak i pani Ackley.

— Możemy sobie wiedzieć, że to ona — Odpowiedział. — Ale, żeby postawić ją przed sądem, musimy mieć na nią dowody. Nie wiem... Odciski palców, ślady DNA, świadków i inne takie, a co mamy? Gówno mamy. Ona nie zostawia odcisków palców. Cały czas nosi rękawiczki.

— Adresu jej zamieszkania też nie mamy. Nie ma telefonu na kartę, korzysta z nie wiadomo jakiej przeglądarki albo jeszcze lepiej... Ma swoją, która nie zostawia adresu IP w internecie. — Dokończyła Ackley i westchnęła — Możemy mieć ją jako podejrzaną osobę, ale nie mamy dowodów, że ta zbrodnia została przez nią popełnione. — Młody chłopak przysłuchiwał się pani Ackley i na znak zrozumienia kiwnął głową. — A nawet jakby były tu jakieś odciski palców, które prawdopodobnie należałyby do niej, to z jednej strony dobrze dla nas, bo mamy na nią dowód, a z drugiej strony, ktoś mógłby je podłożyć. Jest to trudne, ale możliwe. — A tak na marginesie... —Spojrzała na nowego współpracownika i wyciągnęła do niego dłoń — Nancy Ackley — Chłopak uścisnął jej śródręcze.

— Terry Willow.

— Świadkowie? — Zapytała. Spojrzała na starszego współpracownika.

— Dwóch policjantów było w tych kamienicach. Pytali i każdy odpowiadał to samo... Tylko słyszeli, nie widzieli. — Wzruszył ramionami i włożył ręce do kieszeni — Czyli tkwimy w martwym punkcie... — Westchnął ciężko.

— A psy? Przecież są po to, żeby wskazać drogę, którą kierował się morde...

— A masz coś, co pachnie, jak motocyklista, której wszystko uchodzi na sucho, bo nie zostawia po sobie niczego, tylko swoją robotę? No właśnie... — Przerwał jej starszy facet. Spojrzał na pochodzącego do niego fachowca. Nie musiał zadawać pytania. Erudyta pokręcił głową. Nancy jęknęła niezadowolona.

— Trzeba czekać na sekcję zwłok? To jedziemy na komisariat i sprawdzamy, kim były ofiary. — Oznajmiła. Niezadowolona z całej sytuacji. Włożyła dłonie do kieszeni i poczłapała do samochodu. Terry oraz starszy mężczyzna poszli do nieoznakowanego radiowozu. Po kilku chwilach cała trójka udała się na komisariat. Spotkali się w biurze Nancy. Usiedli i popadli w zamyślenie.

— Ej, ale przecież jakiś czas temu doszło do podobnego przypadku w Far City. I nie była to sprawka Ano, ponieważ aplikacja była nieczynna...

— Nieczynna? — Zapytał młody detektyw.

— Jak zwał, tak zwał. A każdy wie, że jak jest nieczynna, to ona nie pracuje, nie wykonuje zleceń i innych takich. Taka teoria. — Kiedy skończyła, to w całym biurze cisza panowała tylko przez chwilę.

— To, że była wyłączona, nie znaczy, że nie mogła tego zrobić, a poza tym... Ta sprawa już dawno jest wyjaśniona. Sprawca dostał karę więzienia i siedzi tam do dziś, więc to nie była ona. A jak do tego doszliśmy? Raz. Byli świadkowie. Dwa. Były odciski palców. Trzy. Były ślady DNA. — Odezwał się mężczyzna.

— Raz. Świadków można przekupić. Dwa. Odciski palców można podłożyć. Trzy. DNA można pozostawić, za pomocą włosa. W końcu ucięte włosy to magazyn DNA, no nie? — Zripostował Terry. Nancy nagrodziła go śmiechem i krótkimi oklaskami.

— Poniekąd. Ale, żeby podłożyć DNA z włosa, to musiałby go wyrwać z głowy, a nie obciąć. — Odpowiedziała mu, śmiejąc się pod nosem. Usiadła wygodnie i założyła ręce na kark. — Skąd miałeś taki pomysł?

— Czytałem tak w podręczniku kryminalistyki... — Udzielił niepewnej odpowiedzi, przygotowując się na kolejną uwagę Nancy. Ackley postukała palcem w skroń.

— Kryminalistyka tylko czerpie z biologii. Wytłumaczyć ci, jak zdobyć DNA z włosa? — Ciągnęła z pewnym siebie uśmiechem.

— A zamknijcie się już oboje. Trzeba ustalić, kim byli tamci chłopcy. Miasto duże nie jest, każdy zna każdego. Mieszkańcy kamienicy będą orientować się, kim są ci chłopcy. — Powiedział poddenerwowany mężczyzna. — Jeszcze dzisiaj ktoś pojedzie po dwóch, czy trzech mieszkańców.

Ano-chan APPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz