"Społeczeństwo jest niemiłe" Część VIII

144 11 0
                                    

Święta, tak jak przypuszczała nie minęły dobrze.  Jej dziadkowie i ojciec zalewali się łzami, tuląc co chwilę do siebie zdjęcia Kuby. Chciała, żeby bolało ją to tak samo jak ich, ale nie potrafiła zdobyć się nawet na nikły cień żalu.  Wysłała Monice sms-a, że będzie później niż przypuszczała. Wiedziała, że czeka ich bardzo dużo załatwiania w związku z pogrzebem. Przez święta i tak mogli jedynie siedzieć w domu i patrzeć jak wskazówki zegara wolno poruszają się. We wtorek, czyli dwudziestego siódmego grudnia, dostała wezwanie do prokuratury. Miała stawić się na przesłuchanie. Podejrzewała o co będą ją pytać. Trochę się tego obawiała, obawiała się, że posądzą ją o śmierć Kuby, mimo, że tak naprawdę on sam był sobie winny. Sam zdecydował, że wejdzie na most i z niego skoczy. Nie zaciągnęła go tam siłą.

O dziesiątej zjawiła się w pokoju prokuratora. Niska blondynka stała przy swoim biurku. Czekała na Zuzę.

– Jakie były pani relacje z bratem? - zapytała. Jej głos był zachrypnięty.

– Był ode mnie dużo starszy, więc mało o nim wiedziałam - odpowiedziała szybko.

– Czy wie pani coś na temat jego związków z kobietami, czy miał jakichś wrogów?

– Tak jak mówię nic nie wiem. Nie rozmawialiśmy ze sobą - palnęła i zaraz ugryzła się w język.

Pani prokurator podchwyciła to i kontynuowała:

– Dlaczego nie rozmawialiście?

– Różnice pokoleniowe - jej odpowiedzi były bardzo lakoniczne, ale wiedziała, że nie może głębiej wchodzić w historię swojej relacji z Kubą. Nie chciała. Zabił się to się zabił. Koniec.

– Pani Zuzanno - odetchnęła kobieta, patrząc na przesłuchiwaną jak na kawał mięsa - Zabił się pani brat, nie czuje pani z tego powodu żadnego smutku? 

Teraz musiała kłamać.

– Oczywiście, że jest mi przykro. Zabił się na moich oczach - powiedziała cicho i z wymuszonym żalem.

Porozmawiały jeszcze chwilę, ale prokurator stwierdziła, że Zuza naprawdę nie ma zielonego pojęcia dlaczego Kuba się zabił. Dała jej spokój.

Po wyjściu z pokoju Zuza czuła jak robi jej się słabo.  Miała wrażenie, że to co się dzieje to tylko sen. Jeden z tych snów, w których wiesz, że śnisz. Uszczypnęła się mocno w ramię i z rozczarowaniem stwierdziła, że wcale nie śni, że Kuby naprawdę już nie ma.

Kilka dni później odbył się pogrzeb. Właściwie zaraz po tym jak prokuratura zamknęła sprawę. Przesłuchano wszystkich, którzy mogli mieć jakiś związek ze śmiercią Jakuba i kiedy kompletnie niczego się nie dowiedzieli, odpuścili. "Zabił się przez problemy psychiczne".

Na cmentarzu zjawiło się pół wsi. Sąsiedzi, którzy zapewne pamiętali Kubę za czasów gdy był jeszcze dzieckiem, jego szkolni i podwórkowi koledzy. Około trzydziestu osób. Najbardziej w tym wszystkim było jej szkoda ojca.  Wciąż zadawał sobie pytanie "dlaczego". Zuza chciała mu powiedzieć, ale nie mogła. Nie teraz, gdy jej ojciec przeżywał żałobę. Może kiedyś, gdy jego ból minie. Ksiądz wygłosił kazanie, wszyscy słuchali go w ciszy co chwilę ocierając dyskretnie łzę wzruszenia. Kiedy urna z jego prochami spoczęła w ziemi i wszyscy mieli się zbierać do domu, usłyszała jak ktoś ją woła.

– To twoja wina! Nie pomogłaś mu! Widziałam jak skoczył i jak stałaś tam nawet palcem nie ruszając! Jesteś zwykłą morderczynią - stara sąsiadka wyrzucała z siebie słowa jak pociski.

– Pani Kozłowska - wtrącił się jej ojciec - Proszę uszanować naszą żałobę.

– Wiem co z nim robiłaś, gdy byłaś jeszcze młodą panną. Jak go skusiłaś, ty diable.

Where is my mind?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz