"Heroes" Część V

167 12 0
                                    

Niemal dwa tygodnie później wciąż myślała o ostatniej rozmowie z Moniką. Źle to rozegrała. Powiedziała kilka słów za dużo. Żałowała. Żałowała tego, że nie może cofnąć się w czasie i zacząć wszystkiego jeszcze raz.  Tak bardzo chciała, żeby Monika teraz przy niej była. Patrzyła swoimi ciemnymi, wesołymi oczyma na Zuzę. Chciała znów skosztować jej ust, dotknąć jej dłoni, ale wszystko spieprzyła. Czuła do Sawickiej coś w rodzaju zauroczenia. Na jej widok zawsze miała motylki w brzuchu, zapach jej perfum powodował u niej zawroty głowy, ciepło jej ciała powodowało poczucie bezpieczeństwa. Bała się jednak tego, że Monika ją skrzywdzi, że będzie dla niej tylko i wyłącznie zabawką. Nie mogła do tego dopuścić.  Odrzuciła ją po to, aby kobieta nie odrzuciła jej. Nie chciała dopuścić do sytuacji, w której się zakocha, a później Monika złamie jej serce.  Miała dosyć cierpienia i upokorzenia.

Był październik. Na dworze od prawie tygodnia ciągle padało. Aura na zewnątrz była na tyle niesprzyjająca, że wielu jej uczniów zaczęło doświadczać tak zwanej jesiennej depresji. Na lekcjach byli wycofani i senni. Nie dziwiła im się. Ona sama czuła, że taka pogoda to najgorsze co może być.  Spojrzała po klasie. Kilka osób leżało ostentacyjnie na ławkach, a ich oczy były przymrużone. Kilka innych starało się słuchać nauczycielki, ale z marnym skutkiem. Byli znudzeni i przybici.  Odetchnęła ciężko i usiadła za biurkiem.

– Kto mi powie czym charakteryzował się pozytywizm? - zadała pytanie, ale przez dobre kilkanaście sekund nikt się nawet nie poruszył - Może Dominika - spojrzała na dziewczynę w trzeciej ławce pod ścianą. Jako jedyna z grupy prawie trzydziestu uczniów była w minimalnym stopniu zainteresowana lekcją.

Dziewczyna podniosła wzrok na nauczycielkę i kilka razy zamrugała.

– Pozytywizm... - zaczęła, uciekając wzrokiem gdzieś w bok - Coś tam było o pracy u podstaw...Nie wiem - zaśmiała się nerwowo.

Zuza starała się ich zrozumieć. Byli w ostatniej klasie. Na głowie mieli kilka innych przedmiotów, które będą zdawać na maturze, ale tak bardzo chciała wykrzesać z nich choć odrobinkę samozaparcia, pobudzić do życia, do nauki.

Zrezygnowała z dalszego maglowania swojej uczennicy. Stwierdziła, że nie zapyta już dzisiaj nikogo. To i tak nie miało sensu. Zaczęła swój monolog o epoce pozytywizmu.

Kiedy dzwonek na przerwę wybrzmiał, odetchnęła z ulgą. Posprzątała swoje notatki, które w trakcie lekcji zostały porozrzucane po biurku, ułożyła książki i kończąc te czynności chciała wyjść na przerwę.

– Proszę pani - odezwał się cichy głosik gdzieś w sali. Rozejrzała się gorączkowo po pomieszczeniu, natrafiając w końcu wzrokiem na Dominikę.

– Stało się coś?

Dziewczyna miała przestraszony wyraz twarzy. Wciąż stała w swojej ławce, jakby chciała zakomunikować Zuzie, że ma do niej podejść.  Po chwili zawahania podeszła do dziewczyny i to co ujrzała wprawiło ją w osłupienie.

Na spodniach Dominiki, krześle i pod ławką było pełno krwi.

– Ja nie wiem... - zaczęła Dominika, ale była cała roztrzęsiona.

– Spokojnie, wezwę karetkę - podbiegła do biurka, na którym leżała jej torebka, wygrzebała z niej telefon i drżącymi dłońmi wykręciła numer na pogotowie. Po drugiej stronie odezwał się operator.

– Moja uczennica, Dominika Wojak...- głos jej się łamał - dostała krwotoku.

Dziewczyna opadła w końcu bez sił na podłogę. Zuza od razu do niej pobiegła.

Where is my mind?Où les histoires vivent. Découvrez maintenant