Rozdział 1

35 2 0
                                    

Jestem Martina. Mam 18 lat, a dokładnie 17, bo dopiero za dwa miesiące staje się pełnoletnia. Nigdy nie byłam zwykłą, przeciętną nastolatka, bo była ta jedna zasadnicza różnica. Gdy inne nastolatki miały normalne domu, rodzine, chodziły na imprezy i później na następny dzień leczyły kaca w szkole, ja mieszkałam w ogromnym zamku, w którym sama się gubiłam. Należałam do rodziny królewskiej i byłam trzecim następca tronu, zaraz po moich dwóch starszych braciach. Zamiast na imprezy chodziłam na bale, na które musiałam ubierać długie suknie balowe. I przede wszystkim nie miałam w ogóle rówieśników, gdyż nie chodziłam do szkoły. Mam domowe nauczanie. Jest to przykre, ale niestety prawdziwe. Nie znam i raczej nie będę znała normalnego życia.

Król Emmanuel IV Martinez i Królowa Melanie II Martinez to moi rodzice, a jednocześnie władcy Hiszpanii, państwa, które jest w moim życiu od urodzenia.

- Tini! Cholera. Wróć na ziemie! - usłyszałam krzyk.
- Co?! - wróciłam wzrokiem na Ximene. Jest to moja jedyna przyjaciółka. Jest córką naszej byłej kucharki. Poznaliśmy się przypadkiem, gdy nocą chciałam podjeść słodycze. Weszłam do kuchni i zaczęłyśmy gadać. Później jej mama odeszła na wcześniejszą emeryturę i wyjechała do jej starszego syn (brata Ximeny) do Francji. Ximi też miała do niego jechać, ale strasznie się zaprzyjaźniłyśmy i moja mama to zauważyła. Zaproponowała jej, że może u nas zamieszkać. Dziewczyna się zgodziła i tak już mieszka prawie rok w zamku. Dziewczyna może robić wszystko, może wychodzić z zamku, chodzić(lub nie) na bale, może ubierać się jak chce. Ja muszę siedzieć tylko i wyłącznie na terenie pałacu, obowiązkowo chodzić na wszystkie nudne uroczystości i cały czas nosić sukienki. Nie znoszę tego. Tak bardzo chciałabym zobaczyć jak wygląda zwykle życie poza bramami pałacu, ale rodzice nie chcą się zgodzić.

- Którą bluzkę mam założyć? - spytała pokazując dwa różne materiały. Szła dzisiaj na urodziny do koleżanki z liceum.
- Ta biała - odpowiedziałam bez emocji. Jutro był organizowany bal, na który wcale nie miałam ochoty iść. Był to bal z okazji 40 urodzin mojej mamy (chociaż jej urodziny były już trzy dni temu, kobieta wyprawia ten bal w sobotę, żeby każdy mógł przyjechać). Ximeny nie będzie, bo na cały weekend jedzie do tej koleżanki. Gdyby chociaż ona była byłoby mi raźniej.
Dziewczyna ubrała ciuszek i poprawiła lekko włosy. Wzięła torebkę, którą wcześniej spakowała i podeszła do mnie.
- Jakby co to pisz - stwierdziła i mnie przytuliła.
- A ty się tam nie skończ - odwzajemniłam uścisk. Ximi opowiadała mi wiele razy o jej przeżyciach w tym ,,normalnym" życiu. Szczerze jej zazdrościłam, ale niestety nic nie mogłam zrobić.

POV Pedro

Wstałem z ogromnym kacem. Urodziny. Ostatni raz je tak świętowałem. Rozejrzałem się nieprzytomnie po pokoju. W łóżku na przeciwko mojego leżał mój najlepszy przyjaciel i jednocześnie współlokator Tomás.
Gdy zobaczył, że nie śpię uniósł się do pozycji siedzącej. Uważnie mi się przyglądał.
- Co ty taki lichy? - stwierdził.
- Hm.. no nie wiem może dlatego, że w nocy obaliłem litr wódy na głowę - powiedziałem to z największą chrypą jaką kiedykolwiek miałem.
- Jaka chrypa - zaczął się śmiać.
- Nigdy więcej z Tobą nie pije - rzuciłem.
- Też cię kocham misiu - mrugnął i pokazał na mnie palcem.

Wysłałem mu buziaka w powietrzu i oby dwoje zaczęliśmy się śmiać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wysłałem mu buziaka w powietrzu i oby dwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Nie dam rady dzisiaj w tej pracy - stwierdziłem.
- Dasz, będziesz miał mnie to jasne, że dasz - uniósł się i wyszedł z pokoju.

POV Martina

Najgorsza rzecz jaka istnieje to szykowanie się. Możesz spędzić nad tym cały dzień, a na końcu i tak ci coś nie pasuje. Była godzina 12, a bal był na 17. Siedziałam na fotelu pod szczotką fryzjerki. Dzisiaj postawiłam na krystalicznie wyprostowane włosy, gdyż z natury moje włosy są lekko pofalowane. Byłam brunetka, a moje bardzo gęste, do pasa włosy były bardzo trudne do ogarnięcia. Po fryzurze miałam zrobiony makijaż, a po nim już ubierałam się w moja suknie, którą uszył mi mój kochany krawiec Pablo.
- Wasza wysokość.. - usłyszałam zza plecami. To właśnie Pablo. Przyszedł przynieść mi suknie.
- Hej - cmoknęliśmy się w policzki.
- Będziesz w niej wyglądała fenomenalnie - w jego oczach pojawiły się iskierki. Spojrzałam na materiał, który trzymał na rękach. Była w kolorze intensywnej szarości.

- Dziękuje Ci bardzo, musiałeś włożyć w to dużo pracy- podeszłam do niego i mocno go przytuliłam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Dziękuje Ci bardzo, musiałeś włożyć w to dużo pracy- podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Robić dla Ciebie suknie to nie praca, to czysta przyjemność, zwłaszcza gdy później mogę dostać przytulasa i zobaczyć ten perłowy uśmiech na twojej twarzy Aniołku - powiedział. Zarumieniłam się lekko, niby był pracownikiem, ale traktowałam go jak wujka. Był fantastycznym człowiekiem, otwartym, radosnym, sympatycznym. Nie dało się go nie lubić.

Baby I'm PrincessWhere stories live. Discover now