Rozdział X

45.6K 1.1K 709
                                    

Siedziałam przy ognisku razem z Madison i jej chłopakiem, Adamem. Jane poszła gdzieś z Chris'em. Czy tylko ja mam takiego pecha do chłopaków? Westchnęłam i spojrzałam na godzine w telefonie. 23? Ja się tu nudze! Zero muzyki, alkocholu, nic.. To ja mam tutaj robić? Po chwili poczułam szturchnięcie.

- Paris! Co to za laska z Ethan'em? Muszę się jej zapytać, gdzie kupiła tą śliczną bluzkę! - powiedziała podekscytowana.

- Shally, dziewczyna Ethan'a. Są już razem dwa miesiące. Nie wiedziałaś o tym? - sarkastycznie się uśmiechnęłam.

- Ouu, to dlatego cały dzień chodzisz wkurwiona? - spojrzałam na nią z morderczym wzrokiem i po chwili się odwróciłam. W tym momencie zobaczyłam Jonathan'a, z obitą twarzą.

Wstałam z ławki i zaczęłam iść w jego stronę. Kiedy mnie zobaczył, zaczął się wycofywać. Pogoniłam go i chwyciłam za rękę. Wyrwał się i zaczął iść dalej.

- Jonathan! - krzyknęłam, a on nie zareagował. - Musimy porozmawiać.

- Nie mamy o czym. Musiałaś od razu polecieć do Ethan'a? - krzyknął zdenerwowany. - Widzisz jak mnie załatwił?! - pokazał na swoją twarz.

- Nic mu nie powiedziełam! Sam się domyślił, bo widział jak rozmawialiśmy. Wiem to, moja wina. Przepraszam! - zagarnęłam włosy do tyłu i machnęłam ręką. Zaczęłam iść do tyłu. - Chciałam.. Tylko Ci podziękować. - wsadziłam dłonie do kieszeni od kurtki i zaczęłam wychodzić z parku. Mam tego dość, idę do domu.

- Paris, poczekaj. - usłyszałam za sobą głos chłopaka. Odwróciłam się i stanęłam przed nim. - To ja powinienem Cię teraz przepraszać, nie powinienem na Ciebię tak naskakiwać.

- Spoko, nic się nie stało. - wymusiłam lekki uśmiech. - Nudno tu, idziemy gdzieś? - stwierdziłam i pokazam na wyjście z imprezy.

- Jasne. - uśmiechnął się i zaczęliśmy iść.

Rozmawialiśmy na różne tematy, raczej na luzie. Nie chciałam rozmawiać o Ethan'ie, ani o Shally. Próbował, ale od razu zmieniałam temat. Poinformowałam esemesem Madison, że idę do domu. Z Jonathan'em stwierdziliśmy, że pójdziemy na pizze. Jakaś pierwsza lepsza pizzeria, która była po drodze. Można powiedzieć, że spędziłam z nim miły wieczór.

Kontakt się urwał. Minął tydzień, a on nawet na mnie nie spojrzał. Jesteśmy teraz na lotnisku. Usiadłam sobie na krzesełku i oparłam się o osobę, która była za mną. Chyba jej to nie przeszkadzało, więc jebać. Za 30 minut mamy swój samolot. Obok mnie siedzi Madison i Jane, które przeglądają jakieś magazyny o francuskiej modzie. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam playliste. Szybko ten czas minął i musieliśmy kierować się do samolotu. Wstałam i spojrzałam na osobę, która za mną siedziała. Przestraszona zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam iść do tyłu, aby mnie nie zauważył. To był Ethan, jaka ja jestem głupia.

Kiedy weszliśmy do samolotu, każdy zajął już swoje miejsce. Ja ustaliłam, że usiądze z Jonathan'em. Zaczęłam szukać blond czupryny. Jezu, nie widzę go! A co jak zrezygnował, albo zachorował? Popatrzyłam jeszcze raz i wtedy zobaczyłam jak do mnie macha.

- Dalej, Paris! - śmiał się, a ja zaczęłam do niego iść.

- Boże, już się śmiałam, że zrezygnowałeś! - szeroko się uśmiechnęłam i zajęłam miejsce obok niego. Spojrzałam w drugą stronę i niedowierzałam. Musiał tu usiąść Ethan? Lot to chyba przyjrmny nie będzie.

- Zadzwoniłbym. - zaczęliśmy gadać o normalnych, luźnych tematach. Dobrze się z nim dogaduje i nie jest taki nachalny jak Ethan. Nawet mi się podoba.

Szkolny PodrywaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz