Rozdział 4: Telefon

1.4K 130 35
                                    

Hank jęknął niezadowolony, że jego chwila z Connorem tak szybko się skończyła. Ciągnął za sobą nogi, gdy szedł do telefonu i nawet nie patrząc na numer, odebrał telefon.

- Kto dzwoni? — zapytał Connor, gdy powoli zaczął się podnosić, by usiąść.

- Nie ruszaj się! Połóż się, przecież masz odpocząć do cholery jasnej! — rozkazał swojemu asystentowi Hank.
Gdy android znów się położył na swoim brzuchu, znajomy głos wydobył się ze słuchawki.

- Gdzie do cholery jasnej jesteś ty i twoja jebana puszka, Hank? — zapytał Gavin, jednocześnie uśmiechając się pod nosem (co tylko osoby na Komendzie Policji w Detroit mogły zobaczyć).

- Dlaczego TY do mnie dzwonisz? Gdzie jest szef? — odpowiedział, spoglądając na Connora, który znów wymiotował do małego kosza na śmieci.

Hank po raz kolejny się zaczął martwić o RK800. Usiadł obok niego i ponownie masował plecy kompana. Podał mu papierowy ręcznik, gdy pomagał mu usiąść.

- Dupek nie czuje się najlepiej, eh? Nie wiedziałem, że androidy mogą wymiotować — po tych słowach detektyw zaśmiał się pod nosem.
Hank starał się opanować swoje emocje, więc wziął głęboki oddech, a Connor — który usłyszał komentarz Gavina — cicho westchnął.

- Dawaj Fowlera do telefonu. Nie jestem w nastroju, żeby się z tobą i twoją ignorancją użerać — warknął porucznik.

- Porucz...- zaczął Connor, jednak Hank mu przeszkodził.

- Nie teraz Connor! — krzyknął na biednego androida.

- Fowlera tutaj niema, tak jak ciebie, więc to ja jestem tutaj odpowiedzialny za wszystko — Gavin wypiął pierś z zadowolenia, za co współpracownicy obdarzali go niekoniecznie najpochlebniejszymi spojrzeniami.

- Cokolwiek. Czego w ogóle chcesz?

- Potrzebujemy was obu, tutaj na komendzie. Jest nowa sprawa, a wy sobie ot, tak wyszliście! — ton detektywa stawał się coraz bardziej poważny.

- Connor jest chory i muszę się nim zająć! — mówiąc to, Hank delikatnie ścisnął dłoń androida, co spowodowało delikatny rumieniec na policzkach Connora.

-Oh, a więc jest dysfunkcyjny? Cóż, najwyraźniej będę musiał zadzwonić po kogoś, by go zabrali na wysypisko — powiedział głosem widocznie zarozumiałym, choć z dodatkową, delikatną nutą sztucznego smutku.

- Nawet KURWA nie próbuj! Connor jest lepszy od nas wszystkich z komendy razem wziętych! — krzyknął Hank do słuchawki telefonu.

Connor wzdrygnął się i począł głęboko oddychać. Rytm bicia jego mechanicznego serca gwałtownie przyspieszył, przez co, jego ciało znów trzęsło się jak galareta. Niestety Hank tego nie zauważył, gdyż był oślepiony emocjami i rozmową z upierdliwym detektywem.

- Cóż, to może ustalmy jakiś kompromis, co, dziadku? — porucznik jęknął z niezadowolenia na to, jak go właśnie nazwano, ale Gavin kontynuował.

- Przyjdźcie do pracy na kilka godzin, pomóżcie ze sprawą, potem możecie robić, co chcecie i wrócicie wcześniej do domu — mówiąc to, podniósł wolną rękę do policzka, a inni z komendy wciąż dziwnie się mu przyglądali.

Hank zamilkł na chwilę. Gdyby zostali w domu, Hank mógłby się zająć Connorem. Jednak wtedy mogłyby też nastąpić jakieś komplikacje ze sprawą, przez które mogliby mieć problemy. Z drugiej strony, gdyby poszli na scenę zbrodni, Connor musiałby pracować, choć jest w okropnym stanie. Jednak później mieliby więcej wolnego czasu i nie mieliby problemów za nieprzyjście.

Nagle Connor mu przeszkodził w myśleniu i delikatnie ścisnął jego rękę, jednocześnie pochylając się w jego kierunku. Hank poczuł ciepło, które emitowało od ciała androida.

-Ja... Ja jestem w stanie tam pójść. Dam sobie radę i nic mi nie przeszkodzi poruczniku. Nic mi nie jest — wyszeptał Connor z zamkniętymi oczami, gdy wtulał swoją twarz w ramię Hanka.

Hank zaczął coś mówić, jednak drugi policjant mu przerwał.

- Oh, a więc ta kupa plastiku jednak nie jest AŻ TAK bezużyteczna, Hank! Dobrze mówi, dlaczego więc się go nie posłuchasz? Ty i tak prędzej się posłuchasz maszyny, niż żywego człowieka! — Gavin zarechotał.

- Zamknij się w końcu, Gavin, będziemy tam za 30 minut — warknął i się rozłączył.
Hank z frustracji niemalże rzucił telefonem w kanapę, na której siedział i zaczął masować swoją skroń.

- Wszystko w porządku, poruczniku? — Connor się zapytał z pół otwartymi powiekami i wyglądał na ledwo przytomnego.

- Ta, wszystko jest okay, ale głos tego idioty przyprawia mnie o ból głowy. Jesteś pewien, że sobie poradzisz? — Hank spojrzał na Connora i jego wzrok mimowolnie przeniósł się na jego nagą klatę piersiową.

Android cicho się zaśmiał, ale szybko ustąpił gwałtownemu kaszlowi.

- Poradzę sobie, poruczniku — Connor delikatnie uniósł kąciki ust i pocałował skroń Hanka.

Starszy mężczyzna jakby zamarzł w bezruchu, a jego policzki przybierały 10 różnych odcieni czerwieni.

- C-CONNOR...?! — wyjęczał, spoglądając na półnagiego kompana.

- Nie wiem, co lepszego mógłbym zrobić w zamian za to, że pomogłeś mi z moim bólem pleców~ — Connor powiedział  flirciarskim tonem, jednocześnie ubierając się z lekko trzęsącymi się dłońmi.

Hank westchnął i uśmiechnął się pod nosem. Czy mnie właśnie android pocałował i w dodatku teraz ze mną flirtuje?! Zapytał sam siebie Hank, tym bardziej że nigdy nie słyszał, aby Connor mówił takim tonem. Hank w efekcie się jeszcze bardziej zarumienił i ciarki przeszły go po plecach. Wstał więc i pomógł androidowi się ubrać poprzez poprawienie jego krawatu. Starał się skupić na czymś innym.

- Nie możesz ubrać swojej marynarki, całą ją ubrudziłeś — stwierdził porucznik, robiąc kontakt wzrokowy z Connorem.

- Zgadza się, ale byłoby mi w nim zbyt gorąco, nawet jeśli byłby czysty.

Po kilku minutach oboje wyszli na zewnątrz, a deszcz padał jeszcze mocniej niż wcześniej.

- Gotowy? — zapytał Hank, gdy uruchamiał samochód.

- Gotowy jak nigdy — odpowiedział z zamkniętymi oczami, kładąc głowę na zimnej szybie drzwi.

I w taki oto sposób wrócili do piekła.

————

Yeee, spójrzcie, kto wrócił :D Co z tego, że aktualnie mam dużo nauki, potrzebuję jakiegoś innego zajęcia niż siedzenie na YT jako „relaks" lolol. Postaram się kontynuować tłumaczenie tego, ale nic nie obiecuję. Także na pewno nie będzie to w skali „co dzień" update, czy nawet „raz na tydzień". Przygotujcie się też na nową okładkę~

-M

Słów: 864

Chorobowe Connora: Hank x Connor [translation] || TrashVortexWhere stories live. Discover now