X. Kryształowe Łzy

Start from the beginning
                                    

- Tato!- Zawołał Sam i pobiegł za nim.

Pokonał schody trzema susłami i rozejrzał się. John stał przy otwartej lodówce, wyjmując butelkę piwa. Młody Winchester podszedł do ojca i wyrwał mu butelkę z dłoni, po czym rzucił ją na podłogę. Szkło roztrzaskało się na drobny mak, a ciecz zalała spory kawałek podłogi oraz jego stopy.

Brązowooki patrzył w otępieniu na syna, nie mogąc zareagować.

- Dlaczego?!- Wydarł się Sam. - Dlaczego taki jesteś?! Dlaczego ciągle pijesz? Czemu cię ciągle tu nie ma? Ja i Dean ci nie wystarczamy?!- Krzyczał ze łzami w oczach. - Nadal opłakujesz matkę? Nie rozumiesz? Ona nie wróci, już nas nie kocha!

Sam upadł na podłogę zalaną piwem i szkłem. Złapał się za piekący policzek. Spojrzał zdumiony na ojca, który oddychał ciężko.

- Nigdy. - Zaczął starszy. - Ale to nigdy nie wspominaj o niej w moim domu, a przede wszystkim w mojej obecności.

Wyminął syna i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Sam złapał się za bolącą dłoń i jęknął bezradnie, kiedy zobaczył na wewnętrznej stronie dłoni utkwiony w niej dość spory kawałek szkła. Powoli wyjął szkło, rana jeszcze bardziej zaczęła krwawić. Zaczął płakać. Płakać to mało powiedziane, on szlochał jak małe dziecko.

- Sam!

Był to Gabriel. Włączył światło i uważając na szkło, wziął Sama w swoje ramiona. Wydawał mu się w tej chwili niezwykle drobny i delikatny, niczym porcelanowa lalka. Przeszedł z Winchester'em na rękach do salonu i usadził go na kanapie.

- Nie. - Zaprotestował Sam. - Ubrudzę kanapę.

- Ja pierdziele, Sammy. - Wymamrotał Gabriel. - Mam to w dupie, masz tu siedzieć i na mnie czekać, jasne?

Nie czekając na odpowiedz, wyszedł z domu Winchester'ów.

Sam długo patrzył na drzwi, za którymi zniknął Gabriel. Poszedł sobie? Nie, nie, nie. Nie zostawił by go tu. Więc po co poszedł? On chyba nie chce powiedzieć o tym panu Novakowi. Kiedy brunet o tym pomyślał, zdał sobie sprawę, że to jest dokładnie to co chce zrobić jego przyjaciel.

- Gabriel!- Zawołał, jak gdyby to zrobił, ten by się tu objawił.

Oczywiście, nie zrobił tego.

Sam przeklną cicho i wstał. Dłoń bolała go piekielnie, ale starał się ignorować ból. Nikt nie może wiedzieć o tym co robi z nimi John. Co to by było... Przecież to jego wina! Sprowokował ojca, tym razem to była jego wina. Nie, to zawsze była jego wina. Zawsze mówił coś niewłaściwego, coś co wkurzało go.

Wyszedł z domu i przebiegł przez ulicę, nie dbając o to czy jedzie samochód. Wszedł do domu Novaków, nie pukając. Automatycznie poczuł się jak idiota. Co tak właśnie powie? Nie mów panu Novak, że mój ojciec bije mnie i brata? Szczerze wątpił, że Gabriel go posłucha, ale spróbować warto.

Rozejrzał się po parterze. Było dziwnie cicho. Novak mówił, że w nocy nawet coś się dzieje. Wszedł na górę. Zobaczył lekko uchylone drzwi, z których wylatywało światło oraz usłyszał szepty. Skierował się w tamtą stronę i nie zastanawiając się długo, wszedł do środka. Szepty od razu ucichły, a złote oczy zwróciły się w stronę Sama.

- ... Oddzwonię za chwilę. - Powiedział Gabriel do słuchawki telefonu i odłożył ją.

Znajdowali się w przytulnej sypialni, w której było duże łóżko, komoda, szafa oraz regał na książki, a obok niego wielki fotel. Podłoga przykryta była puszystym dywanem. Wszystko było w kolorach brązu i karmelu.

amazing || ᵈᵉˢᵗⁱᵉˡ ᵃᵘ -- ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now