V. Zjazd Rodzinny

Start from the beginning
                                    

Cas przekrzywił dziwnie głowę, trochę jak dziecko.

-Podsłuchiwałeś?

-Co? Nie. No coś ty.- rzekł, przeciągając ostatnie litery.

-Ta, jasne. Jak chcesz pójść to masz posprzątać pokój-stawił warunek Dean.

-Jerk- przezwał go ponuro Sam i odwrócił się żeby odejść.

-Bitch- mruknął pod nosem starszy Winchester- Więc, przyjdziemy... to pa...

-Pa.

Dean zamknął drzwi, kiedy Cas zeszedł ze schodów i oparł się o nie. Westchnął ciężko. Poprawił sobie bluzę i poszedł do swojego pokoju. Gdyby jego pokój wymagał sprzątania to by to zrobił, a tak to nie ma co robić. Czekać tyle do wieczora? Cholera, Cas, nie mogłeś poczekać z tym kilka godzin?, pomyślał Dean i położył się na łóżku. Zrobi sobie małą drzemkę.

***

-CHOLERA JASNA.

Lucyfer, Gabriel i Baltazar parsknęli śmiechem.

-TO NIE JEST ŚMIESZNE CHŁOPAKI- usłyszeli jak ich starszy brat zdenerwowanym krokiem idzie w ich stronę.

-Co się stało?- zapytał Castiel.

- Zaraz zobaczysz- odparł tajemniczo Lucyfer z cwanym uśmiechem.

Michael wszedł jak burza do sporego, zasypanego książkami salonu, ze wzrokiem, który mógłby zabijać i niecodziennym kolorem włosów. Różowym.

Trójca Święta wybuchnęła śmiechem, a Cas, zdając sobie sprawę że jak zachowa się jak oni to prawdopodobnie zaginie w tajemniczych okolicznościach, chichotał cicho nie patrząc na brata.

-Coś się stało, Michael?- spytał Baltazar, kiedy już się uspokoił.

-Jakbyś nie wiedział! Granie głupich wam nie pomoże, przecież tylko wy robicie takie durne kawały!

- Hej, jak coś ci się złego stanie nie oznacza od razu, że to my!- udał obrarżonego Lucyfer.

-Wy małe...

I tak zaczęli biegać po całym domu. Michael- żeby zabić tych idiotów, Lucyfer, Gabriel i Baltazar- po prostu mieli ubaw.

Jak dzieci, pomyślał z uśmiechem Cas.

Odstawił kubek z zimną już herbatą na stolik, odłożył książkę i poszedł do kuchni. Zastał tam ojca i Raphaela.

-Głodny?- zapytał Chuck.

-Nie bardzo- odpowiedział Castiel, biorąc ze słoiczka cukierka.

Ugryzł kawałek, jednak jak się okazało cukierek był z marcepanem, więc wyrzucił go do kosza. Z grymasem na twarzy przysiadł się do stołu.

-Jak w szkole, Cas?- odezwał się Raphael.

-Okay- odparł.

Uśmiechnął się lekko, przypominając sobie Deana i ich pierwszą rozmowę.

-Królewna Śnieżka się zakochała?

Castiel spojrzał na Lucyfera i zaśmiał się sztucznie, choć też nerwowo.

- No, chyba ty. Poza tym Królewna Śnieżka?

- Cóż braciszku...- poklepał go po ramieniu- zawsze była z ciebie piękność i pracowita pszczółka.

-Chyba bajki ci się pomyliły- do kuchni wpadł Gabriel, a za nim Baltaraz.

-Dobrze powiedział. Śnieżka była piękna i ciężko pracowała- odezwał się Ralph.

amazing || ᵈᵉˢᵗⁱᵉˡ ᵃᵘ -- ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now