Prolog - One night...

Depuis le début
                                        

Nie wypada tego robić Adrianno.

Nie będziesz się przecież spotykać z kimś takim Adrianno.

Dlatego staram się być nierozsądna, kiedy tylko mam taką możliwość. Na przykład uśmiechając się, gdy złowię spojrzenie tych fascynujących oczu i zaczynam śpiewać obiecane The Rolling Stones. Jego kolega klepie go w ramię, a ja wiem, że trafiłam idealnie.

Gdy schodzę ze sceny, nie idę od razu do nich, to byłoby za proste, pijemy shoty z zespołem i dopiero po kilkunastu minutach idę do baru, gdzie na mój widok blondyn przysuwa mi od razu trzeci stołek.

- Wiecie, że jestem ze znajomymi, prawda? Mogliście ich przeoczyć, patrząc na mnie, jednak powinnam do nich wrócić - sarkam i tak zajmując miejsce.

- Możemy zostać znajomymi - mówi blondyn. - Jestem Tom.

- Addie - ściskam mu dłoń i spoglądam na bruneta. - To gdzie mój drink?

- Nie powiedziałem, że wygrałaś ten zakład - odpowiada, bez chwili zastanowienia kładę mu dłoń na torsie i sięgam do kieszeni po serwetkę.

- Young Americans zamiast Let's Dance. Oczywiście. Jednak Stonesów trafiłam w dziesiątkę. Więc zdecydowanie wypiję to samo co poprzednio. - Mężczyzna przewraca oczami i pstryka na barmankę jak ostatni arogancki dupek. Bardzo przystojny arogancki dupek. - Masz jakieś imię?

- Naprawdę? - pyta zaskoczony, gdy biorę od niego szklankę.

- Wiem, jesteś kimś znanym, ale moi znajomi uznali, że i tak nie będę miała pojęcia kim. Więc?

- Benedict. - Podajemy sobie ręce i poprawiam sukienkę, której ramiączko zjechało trochę w dół, odsłaniając mój drobny tatuaż pod obojczykiem. Brunet bez chwili zastanowienia odpycha moją rękę, by przeczytać napis Impossible Girl. - Masz ich więcej?

- Może... Więc co to za okazja?

- Okazja? - pyta Tom.

- Wyglądacie na takich, którzy potrzebują okazji, by wyjść na miasto i się upić. A nie jesteście turystami, jesteście tak bardzo brytyjscy, jak to tylko możliwe.

- Zawsze jesteś taka dociekliwa? - pyta Ben, nie spuszczając ze mnie wzroku, co absolutnie mi nie przeszkadza.

- Tak. To jedna z moich wielu wad.

- Nie mogę się doczekać, by poznać wszystkie inne. - Uśmiecha się do mnie bezczelnie, a ja odpowiadam mu tym samym. Mam wielką nadzieję, że jego kolega zaraz gdzieś zniknie, ale zamiast tego zamawia nam kolejne drinki.

- Więc jaka to okazja? - pytam ponownie.

- Coś się kończy, coś się zaczyna - odpowiada brunet enigmatycznie, a ja tylko wzruszam ramionami. - Od dawna śpiewasz?

- Całe życie, w tym zespole od pięciu lat. A Ty czym się zajmujesz?

- Jestem prywatnym detektywem - odpowiada Benedict, a ja parskam śmiechem.

- A ja astronautką.

- Jest aktorem, ja też jestem aktorem - mówi blondyn, a ja patrzę na nich obu i wciąż nie wiem, skąd mogę ich kojarzyć.

- Nie oglądam telewizji i nie chodzę do kina. Mogłam was widzieć w teatrze?

- "Koriolan" w Donmar - mówi blondyn.

- Wciąż grasz? - pytam szczerze zainteresowana. - Z chęcią bym to zobaczyła. Uwielbiam minimalistyczne adaptacje Szekspira w nowoczesnych teatrach.

you can't always get what you want • B.COù les histoires vivent. Découvrez maintenant