3

418 40 5
                                    

Jeśli tu jesteś, zostaw po sobie ślad ;)



- Hej – mówi Hombre, kiedy po godzinie wracamy z Mel z Bogoty. 

Mała uśmiecha się szeroko do swojego taty, ale widząc przepraszający wzrok męża i udręczenie na jego przystojnej twarzy, pochylam się do niej i proszę aby poszła do swojego pokoju. Dzięki Bogu, wykonuje moje polecenie bez kręcenia nosem i już po chwili, zostaję w salonie sam na sam z Hombre. Odstawiam rzeczy na stolik, po czym wpatrując się uważnie w męża, niepewnie podchodzę bliżej

- Uhm... Hej – mówię cicho i wzdychając ciężko, posyłam mu słaby uśmiech. 

Podnosi się z kanapy i wyłączając telewizor, zmniejsza dzielącą nas odległość, po czym staje ze mną twarzą w twarz. Muszę unieść nieco głowę, by bez problemu spojrzeć w jego piękne, choć w dalszym ciągu przekrwione od alkoholu oczy.

- Możemy pogadać? – pyta, na co kiwam głową. 

Przez kilka długich sekund, Hombre po prostu wpatruje się we mnie z zakłopotaniem, a już po chwili wyciąga do mnie dłoń. Sięga niepewnie po moje palce, następnie ściskając je delikatnie. Widzę jak jego grdyka porusza się nerwowo, przez co wiem, że jest niesamowicie zestresowany. Nie mam pojęcia co chce powiedzieć, ale myślę, że najzwyczajniej zrozumiał wreszcie swoje beznadziejne zachowanie i może nawet chce przeprosić.

- O czym chcesz rozmawiać? – pytam, kiedy w dalszym ciągu uparcie milczy. 

Oblizuje usta i patrząc na mnie nieprzerwanie, kiwa lekko głową na boki

- Nie wiem nawet który to już raz, ale chciałem cię prosić o wybaczenie – mówi w końcu i uśmiechając się delikatnie, przesuwa kciukiem po zewnętrznej stronie mojej dłoni, co przyznam szczerze jest bardzo przyjemne. 

Dość dawno nie było między nami tak bliskiego kontaktu... Oczywiście pomijam te zbliżenia podczas których był kompletnie pijany

- Naprawdę jest mi przykro z powodu mojego zachowania w ostatnim czasie...

- To już trochę trwa, co? – przerywam mu, a on na moje słowa przytakuje lekkim skinieniem. 

Wiem, że mu przykro, bo widzę to w jego oczach. Wiem również, że to nie ostatni raz kiedy mnie przeprasza...

- Wiem, że kolejny raz nawaliłem, ale chciałbym ci to jakoś zrekompensować

- Zrekompensujesz mi swoje zachowanie, jeśli w końcu poświęcisz mi i naszym dzieciom trochę swojego czasu... No i przestaniesz w końcu pić. – mówię odważnie, mając nadzieję, że nie wywołam tym kolejnej wielkiej kłótni. 

O dziwo, Hombre wcale nie chce się kłócić, bo nie komentując moich słów, najzwyczajniej w świecie po raz kolejny mi potakuje. Wzdycha ciężko i puszczając moją dłoń, owija rękę wokół mojej talii, przyciągając mnie do swojego ciepłego ciała. Nie pachnie już tak, jak w nocy. Teraz owiewa go przyjemna woń perfum, które naprawdę uwielbiam, oraz dość mocny miętowy zapach pasty do zębów. Pochyla się i przykładając czoło do mojego czoła, spogląda z góry w moje oczy

- Przepraszam, Marge... Naprawdę cholernie cię przepraszam - szepcze, a mnie ściska w sercu na jego udręczony, niemal bolesny ton głosu. – Wiem, że jestem pieprzonym kutasem i że ranię cię na każdym kroku, ale proszę, pamiętaj o tym, że kocham cię całym sercem... ciebie i dzieciaki. Może ostatnio nie mówię ci tego zbyt często, a może nawet w ogóle, ale nie wątp w to nigdy. Jesteś dla mnie najważniejsza...

- Gdybym była najważniejsza, to czy czułabym się tak, jakbym przestała się dla ciebie liczyć? – pytam cicho, wchodząc mu w słowo. 

Przymyka powieki, a przez jego twarz przemyka cień niewypowiedzianego bólu

- Przepraszam... Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć – mówi, po czym pochylając się do mnie, składa niepewnie czuły pocałunek na moich ustach. 

Przesuwa językiem po moich wargach, a kiedy rozchylam je lekko, zapraszając go tym samym do środka, całuje mnie w końcu tak, jak o tym marzyłam. To naprawdę miłe mieć znów coś, za czym się tak cholernie tęskniło.

Kiedy w końcu odrywamy się od siebie, siadamy na kanapie i przez dobrą godzinę rozmawiamy o swoich uczuciach. On ciągle przeprasza i zapewnia, że to się już więcej nie powtórzy, a ja przyznaję szczerze, jak bardzo boli mnie jego zmiana. Mówię mu, że jest mi źle bez niego, a on obiecuje poświęcać mi teraz więcej czasu. Obiecuje też poprawę relacji z naszymi dziećmi, a ja jakimś cudem – mimo że to nie pierwszy raz, kiedy przyrzeka poprawę – wierzę w jego słowa. Sama nie wiem, dlaczego. Może to przez wyraz jego twarzy, który za każdym spojrzeniem łamie moje serce, a może jego oczy błagające o choć odrobinę wiary. A być może, chodzi tu o świadomość tego, że się pogubił. Wiem, że taki nie jest, on po prostu z jakiegoś nieznanego mi powodu, zatracił się w tym cholernym klubowym świecie i teraz nie wie, co tak naprawdę jest dla niego dobre.

Jego palce splątane są z moimi, a usta co jakiś czas, muskają czule moje policzki, nos i czoło. Momentami czuję się tak, jak trzy lata temu, kiedy jeszcze wszystko między nami było w jak najlepszym porządku.

- Zróbmy sobie wakacje – mówi nagle, na co marszczę brwi w zdziwieniu – Odpocznijmy od tego wszystkiego. Pojedźmy gdzieś... tylko my dwoje – dodaje, na co prycham pod nosem

- Mamy dzieci Hombre i nie mamy ich z kim zostawić – mówię, zerkając na niego z politowaniem.

 On jednak niezrażony moim stanowczym spojrzeniem, uśmiecha się lekko, po czym pochylając się do mnie, ponownie kradnie mi soczystego całusa

- Wynajmiemy opiekunkę – oznajmia pewnie – Możemy też zadzwonić do Luisy i poprosić ją by została z dzieciakami te kilka dni. Na pewno się zgodzi – proponuje, co po krótkim namyśle uważam za całkiem niegłupie. 

Zgadzam się w końcu, a on z uśmiechem na twarzy i nadzieją wymalowaną w tych pięknych oczach, łapie mnie za rękę po czym kładąc się na plecach, ciągnie mnie za sobą. Nie robimy nic szczególnego. Po prostu leżymy bez słowa w tuleni w siebie, dokładnie tak, jak za starych dobrych czasów...

Późnym popołudniem, kiedy Martin wraca do domu, Hombre bierze syna na bok i kładąc dłoń na szczycie jego ramienia, szczerze przeprasza za swoje zachowanie w ostatnim czasie i brak uwagi ze swojej strony. Martin patrzy na niego z powątpiewaniem, ale koniec końców, uśmiecha się lekko i daje się przyciągnąć do ojcowskiego uścisku. Jeśli chodzi o Melanie, to nie musi jej długo przepraszać. Moja córka wskakuje w jego ramiona zaraz po tym, jak tatuś uśmiecha się do niej dokładnie tak, jak jeszcze jakiś czas temu.

Wieczorem, tak naprawdę po raz pierwszy od kilku miesięcy, zasiadamy wszyscy do stołu i prowadząc ożywioną konwersację o wszystkim i o niczym, spożywamy kolację. Jest bardzo miło. Dzieciaki wydają się być szczęśliwe, a ja od naprawdę długiego czasu czuję wreszcie, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Ciekawe tylko, jak długo będzie trwała ta sielanka...

Forever?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz