- Na Boga, Charles, nie możesz być tak śpiący po nieprzespaniu jednej no... - urwałaś w pół słowa. Jednej nocy? Przecież Grey nadzorował wszelkie przygotowania do dzisiejszej uroczystości. A ile one trwały? Bodajże dwa tygodnie, podczas których twój opiekun zarywał co najmniej co drugą noc. Tak, pamiętałaś że ledwo dobudziłaś go na ten bal u Trancy' ego, i jak zaprzęgając konie narzekał na to że nie śpi od trzech dni. Widocznie skrajne zmęczenie kamerdynera postanowiło dać o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie. Nie było opcji żeby szlachcic ustał na nogach, a co dopiero trzymał flagę Anglii podczas oficjalnego przemówienia. Co prawdę funkcją reprezentacyjną miał zająć się Phipps, ale ktoś musiał trzymać tę cholerną flagę i podać ci diadem. 

- Ile do wystąpienia? - zapytałaś panicznym tonem swoją babcię.

- Od tej chwili dokładnie godzina do twojego wejścia, i jakieś pięć minut do momentu kiedy to ja mam przemówić. - uśmiechnęła się władczyni. 

- Czyli mam jakieś 40 minut na znalezienie zastępstwa za niego, tak? - upewniłaś się, wskazując na śpiącego Greya. 

- Tak, kochanie.

- Pomóż mi!

- Nie mogę. - Wiktoria zrobiła kilka kroków do tyłu i pokiwała ci dłonią. - Moje wystąpienie za moment się zacznie. Widzimy się za godzinę, skarbie. - z tymi słowami twoja babcia odwróciła się i skierowała w stronę wejścia do zamku, zostawiając cię na pastwę losu i twoich wątpliwych zdolności logicznego myślenia. Wzięłaś głęboki oddech i przycisnęłaś palce do skroni, starając się uspokoić. Nie było powodu do paniki. Jeden człowiek. Jedna osoba która poda ci diadem i potrzyma flagę. No i przy okazji zaopiekuje się dżokejką kiedy ty założysz na głowę ten symbol władzy. 

Kto mógłby to zrobić? Służba? Prócz Greya i Phippsa nie było w zamku służby zwierzchniej. Reszta nie wchodziła w grę. Byli to ludzie bez odpowiednich manier, zwykle nerwowi, a powołanie ich do tak ważnego zadania spowodowałoby za duży stres i zwiększyłoby możliwości tego, że coś pójdzie nie tak. Na samo wyobrażenie sługi idącego na uginających się pod nim nogach, trzymającego w rozdygotanych dłoniach diadem, skreśliłaś służbę zamku z listy. Arystokraci? Musieliby się zgodzić. Ale każdy z nich jest obecnie na placu, i czeka na wystąpienie. Poza tym taką prośbą zszargałabyś reputację każdego wyżej urodzonego. Nie. Potrzebujesz kogoś ze służby zwierzchniej. Osoby odpowiedzialnej, spokojnej, mającej nienaganne maniery. Odwróciłaś się na pięcie i spojrzałaś prosto na Aloisa, i stojącego u boku chłopaka kamerdynera.

- Alois. - powiedziałaś spokojnie. - Muszę na jakiś czas pożyczyć Clauda.

Nie spodziewałaś się, że tak prosty wymóg wzbudzi w szlachcicu tyle emocji, których kalejdoskop mogłaś podziwiać na jego twarzy. Od dumy, przez niezrozumienie, aż do obawy i złości. Byłaś pewna, że gdybyś była tej samej rangi społecznej co blondyn, to szlachcic nie zostawiłby na tobie suchej nitki. Ponieważ jednak byłaś następczynią tronu, Alois wydusił z siebie tylko ciche:

- Ale..

- Trzy godziny, Trancy. - podeszłaś do dzieciaka i położyłaś mu dłoń na ramieniu, uspokajająco się uśmiechając. Miałaś czas aby nauczyć się, że ucięcie pretensji tuż przed ich wyrażeniem zwiększa szanse na wygraną w dyskusji. W ten sposób rozmówca nie miał czasu potrzebnego na utwierdzanie się w swoim, najczęściej błędnym przekonaniu. Tak samo wiedziałaś, iż mimo tego że strasznie cię korciło, nie mogłaś wydać arystokracie oficjalnego rozkazu. Wiedziałaś po jego postawie, że co prawda usłuchałby cię, ale już do końca życia miałabyś w nim wroga. A ty traktowałaś każdą osobę z szacunkiem. W końcu każdy może ci się kiedyś przydać. Dlatego, mimo iż czas uciekał, czekałaś na odpowiedź chłopaka.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 14, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kumoshitsuji | Claude Faustus x Reader |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz