IX. Chłopak pilnie poszukiwany

4.1K 268 333
                                    

T/I

Był ciepły, czerwcowy wieczór. Kolejny w moim życiu, ale pierwszy jako uznanej córki Aresa. Wszystko byłoby o wiele mniej pokręcone, gdyby nie Leo Valdez, którego obecność zdawała się wpływać na mnie dość dziwnie. Dziwniej niż cała afera z odkryciem, że świat znany tylko ze starożytnych mitów istnieje naprawdę. I że moim ojcem jest bóg wojny. Byłam w stanie zrozumieć, że gdzieś tam są harpie, hydry, jakieś zmutowane kurczaki, nimfy. Ale co siedziało w głowie syna Hefajstosa, nadal pozostawało dla mnie zagadką.

Absolutnie normalny, czerwcowy wieczór, nic a nic się nie zmieniło.

Dzieci Apolla zajęły trzy ławki nieopodal nas. W ciemności rozpraszanej jedynie przez blask ogniska widać było kilkanaście nastolatków z blond włosami. Wśród nich był także Will Solace, którego postawa bezsprzecznie ukazywała to, że nadal jest na mnie obrażony. Jego wzrok złagodniał odrobinę, kiedy popatrzył na Nico. Miłość jest wszechmocna, to trzeba przyznać.

Obozowicze z Domku 7 uznali za konieczne uświetnienie ogniska muzyką, więc niektórzy z nich przynieśli gitary. Chwilę później noc rozbrzmiała mnóstwem dźwięków. Wiele półbogów zaczęło śpiewać w rytm wygrywanej melodii. W tym Piper, która fałszowała najgłośniej ze wszystkich i wykonywała jakiś dziwny rodzaj tańca. Można było tu poczuć się jak w domu, i to na serio. Nikt nie przestawał się uśmiechać.

Annabeth zerknęła na mnie swoimi przenikliwymi, szarymi oczami nad ramieniem Percy'ego. Kąciki jej ust uniosły się do góry, gdy zobaczyła co odstawia córka Afrodyty. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem.

– Typowe – skomentowała, przewracając oczami. Jason przyznał jej rację.

Piper spojrzała na nich z dezorientacją.

– To, że wy jesteście tacy sztywni i nie potraficie się bawić nie znaczy, że mam się nie drzeć. To moja ulubiona piosenka – oznajmiła, a potem zwróciła na mnie spojrzenie różnokolorowych tęczówek. – Jakie masz plany na jutro, (T/I)?

– Tak do końca to nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Postaram się przeżyć.

– Dobrze, to pójdziemy razem na szermierkę i na ściankę wspinaczkową. Annabeth ma zajęcia z mitologii, Jason łucznictwo, Percy coś tam. Valdez mógłby iść, jakby udało mi się go wyciągnąć z Bunkra 9, w co wątpię. Będziesz mi towarzyszyć – zapowiedziała, uśmiechając się szeroko.

– Szermierka? – dopytałam, unosząc brwi.

– Szermierka – potwierdziła. Po czym walnęła się ręką w czoło. – Nie chcę być z tobą w parze, nie dożyję końca pojedynku. Trzeba jednak wyperswadować tamtemu idiocie majstrowanie przy machinach. Jego możesz sobie dźgać mieczem.

– Nie chcę nikogo dźgać mieczem – zaprotestowałam szybko.

– Każdy ma kogoś, kogo chciałby dźgnąć mieczem. Ja najchętniej Jasona.

– Też cię kocham, Pipes – powiedział Grace, słysząc ostatnie zdanie.

– Super się dogadujecie – przyznałam, śmiejąc się cicho.

– Wiem, w końcu dlatego z nim jestem.

Zaczęłyśmy gadać z córką Afrodyty o jakichś nieistotnych pierdołach. Piper lubiła mówić. I to dużo. Jakoś bardzo mnie to nie zdziwiło.

– (T/I), jesteś córką Aresa, nie? – wtrącił się nagle Percy.

– Dopiero teraz to do niego dotarło – wyjaśniła Annabeth, wznosząc oczy ku górze. – Co za glonomóżdżek.

What's up, Valdez? | Leo x Reader [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz