Leo
Connor Hood zatoczył się do przodu, ledwo unikając bliskiego spotkania z ziemią. Może trochę za mocno go popchnąłem, dobra, ale w tamtym momencie jakoś nie kontrolowałem swoich odruchów. Było mi obojętne, czy rozwali sobie głowę o chodnik. Syn Hermesa odzyskał równowagę, wyprostował się i oparł ręką o ścianę budynku. Spojrzał na mnie z wyrzutem, a potem zerknął na swoje obolałe ramię, za które wypchnąłem go z Izby Chorych.
– Ała! – krzyknął, obdarzając mnie jeszcze jednym wrogim spojrzeniem. – Za co to było, Valdez?
Usłyszałem wrzask Willa, coś o biciu i wazonie, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i z rękami w kieszeniach podszedłem do Connora.
– Muszę zabrać narzędzia, jeśli mam cokolwiek naprawić. Idziesz ze mną czy nie? – zapytałem, ignorując jego podejrzliwy wzrok.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Wytargałeś mnie siłą z tamtego pokoju i chcę wiedzieć dlaczego. Co się z tobą dzieje, Leo?
Odwróciłem się do niego tyłem i zacząłem iść w stronę Domku Hefajstosa. Niedługo potem Hood podbiegł i się ze mną zrównał. Szliśmy koło siebie w milczeniu.
– (T/I) się dzieje? To dlatego się nie odzywasz? – spytał z chytrym uśmieszkiem.
Zatrzymałem się gwałtownie, patrząc na niego i nie dowierzając temu, co właśnie powiedział.
– Jakieś odłamki z tego wybuchu nie rąbnęły cię przypadkiem w głowę? Tak mi się wydaje. Może Solace powinien cię przebadać i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
– Leo Valdez się zakochał!!! – wrzasnął Connor tak głośno, że pół obozu mogło go usłyszeć.
– Zamknij się, idioto! Zwariowałeś do reszty? – wykrzyknąłem, podbiegając do niego i zakrywając mu usta ręką. – Powiedz jeszcze słowo, a ci przywalę. Na serio.
Hood zaczął coś niezrozumiale mamrotać. Spróbował odepchnąć moją rękę, która uniemożliwiała mu mówienie.
– Mam wazon. Nie odważysz się – stwierdził, odsuwając się ode mnie na parę kroków.
– Chcesz się przekonać?
Connor uśmiechnął się wrednie.
– No proszę, proszę, Valdez. Czyli (T/I).
– Hood, błagam cię. Nic takiego nie powiedziałem. W nikim się nie zakochałem. Zakończmy ten temat – uciąłem, patrząc na syna Hermesa z poirytowaniem.
– Nie musisz nic mówić. Wiesz, najwyraźniej wracasz do formy. Wyleczyłeś już złamane serce po Kalipso? Wracamy do czasów tamtego Leona sprzed tragicznie zakończonej miłości?
– Prosiłem cię chyba, żebyś się zamknął? – przypomniałem, krzyżując ramiona na piersi.
– Wielki podrywacz powrócił! Myślałem, że nie dożyję tych czasów. Byłeś zazdrosny, tak? No przepraszam, mi też się podoba. Jest śliczna, to trzeba przyznać.
– Masz pięć sekund. Albo wrócisz sobie do Willa, oddasz mu wazon, a potem spotkamy się pod Domkiem Afrodyty, albo zostaniesz tu i ci przywalę. Wybór należy do ciebie.
– Spokojnie, Valdez. Nie musisz się tak denerwować. Już sobie idę – powiedział, nadal nie przestając się uśmiechać. – Skoro (T/I) ci się nie podoba, to czemu tak reagujesz, co? – Mrugnął do mnie porozumiewawczo, ruszając w przeciwnym kierunku.
– Przestań, jeśli nie chcesz, żebym cię podpalił! – zawołałem, ale Connor już biegł do Izby Chorych, więc pewnie nie za bardzo się tym przejął.
CZYTASZ
What's up, Valdez? | Leo x Reader [Zawieszone]
Fanfiction- Teraz przez chwilę możesz stać się półboginią, córką Aresa, na której punkcie oszalał pewien brązowowłosy chłopak z Domku 9. - Leo Valdez, syn Hefajstosa, określany przez swoich przyjaciół jako "zabawny inaczej" po zerwaniu ze swoją dziewczyną Kal...