Chapter Twelve

1.5K 107 10
                                    

Kilka dni po przebudzeniu Tom opuścił skrzydło szpitalne. Tym razem towarzyszyła mu tylko zgraja "przyjaciół" ślizgonów. Marie tym razem swój wolny czas spędzała z Victorem i Willem co, o dziwo, wcale nie przeszkadzało Riddle'owi. Był za dojrzały na dziecinne sceny zazdrości, w końcu po co to komu? Wyniknęły by z tego same problemy, których swoją drogą na tę chwilę mięli, aż ponadto.

Tom ufał dziewczynie bezgranicznie, co według innych mogłoby wydawać się bardzo dziwne, biorąc pod uwagę relacje jakie łączyły tę dwójkę jeszcze kilka miesięcy temu. Jednym słowem, były raczej nieciekawe.

- Tom, ale ty tak serio spotykasz się z tą całą Collins? - Zapytał pewien otyły chłopak.

- Żartujesz sobie? On nigdy by nawet na nią nie spojrzał! Zapewne to cześć jego planu. - Abraxas ogarnął platynową czuprynę do tyły.

Riddle zatrzymał się w miejscu. Założył ręce na piersi i odwrócił się na pięcie.

- Malfoy myślę, że nie powinieneś odzywać się nie proszony. Nie mam planów powiązanych z Marie, więc radzę ci się następnym razem ugryźć w język. - Ślizgon nieświadomie mordował swojego kolegę wzrokiem. Nie był zazdrosny, ale też nie miał zamiaru wysłuchiwać bzdur, które wymyślał Abraxas.

Zlękniony blondyn pokiwał głową "na tak" i cofnął się krok do tyłu. Riddle zadowolony z takiego efektu odwrócił się od grupy swoich podwładnych i kontynuował podróż do swojego dormitorium.


***

- Nadal mam wątpliwości co do tej relacji. - Will oparł się o pień drzewa, co chwilę spoglądając na rudowłosą przyjaciółkę.

- Spokojnie brachu! Jeżeli ten gad spróbuje zrobić jej krzywdę, my się tym zajmiemy. - Victor strzeliła kostkami w dłoni, a na jego delikatnie opaloną twarz wkradł się szatański uśmiech.

- A jeśli nie zdążymy zareagować? Trzeba zorganizować jakieś zwiady, czy coś w tym rodzaju. Musimy mieć ich na oku dwadzieścia cztery na dobę! - Vetter podniósł się gwałtownie wskazując palcem w niebo, by pokazać jaki to on idealny plan wymyślił.

- Ej chłopaki! Ja tutaj jestem! W dodatku mówicie jakbym była jakimś zagrożonym gatunkiem! Umiem sobie poradzić SAMA. - Błękitnooka założyła ręce na piersi i zmierzyła gryfonów wzrokiem godnym bazyliszka.

- Właśnie! Nasza wiewiórka jest silną kobietą! - Eleonore zasiadła na miękkiej trawie obok Collins.

- Z kobietami nie wygrasz Will. - Szarooki klepnął przyjaciela w ramię, po chwili oboje teatralnie westchnęli.

***

Po kolacji dyrektor Dippet wezwał Tom'a i Marie do swojego gabinetu. Od razu można się domyślić z jakiego powody musieli się tam stawić.

Oprócz nich nie było żadnych świadków tamtego zdarzenia, tak więc to oni byli zobowiązani opisać wszystko ze szczegółami.

Rudowłosą na samo wspomnienie skręcał żołądek. Nie chciała wracać myślami do tego strasznego dnia. Najchętniej wyrzuciłaby te myśli z głowy.

- Boisz się? - Riddle widząc zdenerwowanie swojej dziewczyny splutł ich dłonie i delikatnie jeździł palcem po wierzchu jej dłoni.

- Nie chcę do tego wracać, znowu. - Collins przymknęła oczy, uporczywie starając się uspokoić bicie swojego serca.

- Ja będę mówić jeśli nie dasz rady. Nie chcę, żeby moje rude słoneczko źle się czuło. - Czarnowłosy wymusił delikatny uśmiech. Jemu również nie pasowało to, że musiał opowiadać wszystko od początku.

- Postaram się jakoś wysłowić. - Po zapewnieniu Collins, masywne drzwi otworzyły się, a w nich stanął dyrektor, który wpuścił dwójkę uczniów do środka.


***

- Nie było, aż tak źle jak myślałem. Przynajmniej wiemy, że Carolline wylądowała w Azkabanie. - Tom oparł się o ścianę. Gryfonka poszła w jego ślady.

- Ja również myślałam, że będzie o wiele gorzej. - Ciche westchnięcie wydobyło się z ust błękitnookiej. Dla niej ten dzień mógłby się już zakończyć. Miała serdecznie dość tych wszystkich pytań powiązanych z byłą przyjaciółką.

Przymknęła swoje oczy i spuściła głowę ku podłodze, gdy spowrotem ją uniosła stykała się nosem ze ślizgonem.
Uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłonie na policzkach Riddle'a.

Chłopak nie czekając długo złączył ich usta w delikatnym i czułym pocałunku.

Oboje potrzebowali takiego odstresowania. Co, jak co, ale trochę czułości potrafi idealnie odprężyć zmęczone ciało.

Nastolatkowie zajęci sobą nie usłyszeli pstrykania aparatu. Puchon zadowolony z takiego obrotu spraw uśmiechnął się tajemniczo. Czas jego zemsty był bliski.
Zdjęcia, które wykonał tylko ułatwią mu sprawę.

Niedługo wszystko przebiegnie po jego myśli. Musi tylko uzbroić się w cierpliwość.

-----------------------------------------------------------

Hej...

Tak, wiem... Kolejny beznadziejny rozdział, przepraszam was!
Ostatnio naprawdę brak mi weny, oraz jakichkolwiek chęci do wszystkiego, dosłownie, wszystkiego.

Postaram się, żeby następny rozdział wyszedł lepiej...

Miłej nocy!


Gryffindor's Heart || Tom Riddle (ZAWIESZONE) Where stories live. Discover now