Chapter Eleven

1.5K 130 13
                                    


Rudowłosa od kilku dni nie robiła nic innego, prócz siedzenia przy szpitalnym łóżku Riddle'a. Od incydentu z Carolline minął tydzień i od tego czasu chłopak śpi jak zabity. Pytała nauczycieli I pielęgniarkę, dlaczego to tak długo trwa. Dowiedziała się tylko, że to przez eliksir, który został mu podany.

Cholernie się martwiła. Mało jadła, mało spała... Właściwe to prawie wcale nie spała, a o chodzeniu na lekcje lepiej nie wspominać.

Była świadoma tego, że nadrabiania materiałów będzie miała dużo, nawet bardzo dużo, jednakże chciała być przy chłopaku cały czas. Bała się, że gdy odejdzie na dłużej niż godzinę, może go już nigdy nie zobaczyć.

Aktualnie siedziała przy szpitalnym łóżku, z głową ułożoną na białej pościeli. Palcami "jeździła" po bladej dłoni Tom'a. Co chwilę zerkała na jego twarz. Wygląd, według niej, tak spokojnie i bezbronnie. Gdyby go nie znała uwierzyła by, że naprawdę taki jest.

Odgarnęła zabłąkany kosmyk, czarnych włosów z czoła Riddle'a. Jej wzrok skierował się na delikatnie rozchylone usta ślizgona. Czerwień wtargnęła na jej twarz. Podniosła się z drewnianego krzesła i ostrożnie przybliżyła swoją twarz do twarzy chłopaka. Gdy już miała złożyć na ustach Tom'a pocałunek, do jej uszu dotarł cichy chichot. Gwałtownie odsunęła się od ślizgona.

Kiedy on się obudził?! 

Chłopak ledwo powstrzymywał swój śmiech, aż w końcu nie wytrzymał i wybuchnął donośnym chichotem.

-N.. No i z czego się tak śmiejesz obślizgły gadzie? - Marie odwróciła wzrok i założyła ręce na piersi.

-Z ciebie skarbie. Nie mogłaś się powstrzymać, co? - Młody czarodziej uśmiechnął się cwaniacko i podniósł się do siadu. - Jeśli chcesz to teraz możesz dokończyć to co zaczęłaś, nie będę miał nic przeciwko.

Collins westchnęła cicho i delikatnie się uśmiechnęła. Postanowiła nie kłócić się niepotrzebnie ze ślizgonem. Przynajmniej do czasu, aż całkowicie nie dojdzie do siebie.

-Może później... Jak się czujesz? - Gryfonka spowrotem zasiadła na krześle i z czymś w rodzaju troski patrzyła na powoli uspakajającego się rówieśnika.

-Nie jest źle. Poprawiłaś mi humor. - Riddle'a najwyraźniej znalazł sobie kolejny powód do nabijania się z biednej przyjaciółki. - Tobie nic się nie stało mam rozumieć?

-Oprócz tego, że nadal jestem w szoku po tym co się stało, to tak. Nic mi nie jest. - Przymknęła oczy i ułożyła głowę na pościeli. - Ta cała sytuacja, to była moja wina. Gdybym nie była tak zaślepiona, może już wcześniej zauważyłabym jej dziwne zachowanie.

-Każdy popełnia błędy Marie, ważne, że to zrozumiałaś. Ja również nie jestem święty, niepotrzebnie dodawałem oliwy do ognia.

-Tom, ten pocałunek na wieży astronomicznej... To była tylko prowokacja, prawda? - Głos dziewczyny w pewnym momencie załamał się, co chłopak, na jej nieszczęście, wyłapał.

-Po części. - Złapał za jedno pasmo rudych włosów Collins i zaczął się nim bawić. - Zależy mi na tobie. Zapamiętaj to, bo więcej się nie powtórze.

-Jesteś beznadziejny w wyznawaniu uczuć. - Gryfonka uśmiechnęła się szeroko i wlepiła wzrok błękitnych tęczówek w oczy ślizgona. - Też mi na tobie zależy ciołku.

-Zorientowałem się po twojej dzisiejszej wpadce słoneczko. - Brunet ponownie wypełnił pokój swoim śmiechem.

-Nie mówmy o tym więcej, jest mi za to wstyd. - Marie przymknęła oczy i cicho wypuściła powietrze.

-Dlaczego? W związku nie powinno się wstydzić takich tematów. - Poczuła pstryknięcie w ucho. Mruknęła niezadowolona. Dopiero po chwili dotarły do niej słowa Riddle'a. Podniosła głowę z pościeli i spojrzała na niego z lekka niedowierzając.

-Żartujesz, prawda? - Zaśmiała się nerwowo i spuściła wzrok na swoje buty.

-Nie. No chyba, że nie jesteś zainteresowana posadą mojej kobiety. - Jedna brew chłopaka poszybowała w górę. Pomimo, że wyglądał na rozbawionego, dla niego była to najbardziej stresująca sytuacja w życiu.

-Głupi jesteś. Jestem zainteresowana, to chyba jasne. CV również mam złożyć, czy obejdzie się bez tego?

-Dla ciebie zrobię wyjątek. - Tym razem to czarnowłosy się nachylił (co kosztowało go trochę wysiłku przez niezabliźnioną jeszcze ranę) i delikatnie musnął usta dziewczyny.

***

Tymczasem dwójka gryfonów wszystkiemu przyglądała się zza uchylonych drzwi.

-Ha! Stawiasz mi ognistą brachu. - Zadowolony Victor dumnie wypiął pierś i poczochrał włosy swojego przyjaciela. - Mówiłem Ci, że pomiędzy nimi iskrzy!

-Nadal nie mam pojęcia jak do tego doszło. - Will poprawił roztrzepaną czupryne i niezadowolony założył ręce na piersi. - Myślisz, że to coś zmieni? Nie chcę stracić kolejnej przyjaciółki...

-Spokojnie trzęsimajtku. Collins nie jest tego typu dziewczyną, będzie o nas pamiętać. - Zapewnił pewny siebie Victor.

-Obyś miał rację.

Gryffindor's Heart || Tom Riddle (ZAWIESZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz