Chapter Two

2.8K 175 19
                                    

Od propozycji Slughorna minął tydzień.
Nauczyciel od tego czasu nie poddawał się i w dalszym ciągu próbował przekonać gryfonke do wstąpienia w szeregi Klubu.

Marie półbiegiem przemierzała korytarze Hogwartu. Zaczytała się na błoniach i nawet nie zauważyła, kiedy na dworze zrobiło się całkowicie ciemno.
Modliła się w duchu, by na drodze nie spotkać żadnego prefekta, a co gorsza - nauczyciela.

Przeklinała pod nosem swoją kondycję, a raczej jej brak.

W pewnym momencie musiała przystanąć na chwilę przy jednym z dużych okien. Przez narzucenie szybkiego tępa, po kilkunastu metrach drogi nie mogła normalnie nabrać powietrza. Oparła się jedną ręką o ścianę, a drugą przyłożyła do gardła. Pochyliła się do przodu i próbowała uspokoić oddech.

-O proszę! Kogo my tu mamy! Czyżby to Panna Collins? - Wzdrygła się, gdy usłyszała zimny, tak bardzo irytujący ją głos.

-Spierdalaj Riddle. - Dziewczyna przez to, że jej oddech ciągle nie chciał prócić do normalności, wypowiedziała te słowa z wielkim trudem.

-Nie bądź bezczelna. Pamiętaj, że jestem prefektem i... - Nie dane było mu dokończyć, ponieważ Marie gwałtownie się wyprostowała i delikatnie załzawionymi oczami zaczęła mordować go wzrokiem.

-I co? Nie możesz nic mi zrobić. Co najwyżej odjąć kilka punktów. - Założyła ręce na piersi i oparła się plecami o zimną ścianę.
Przymknęła błękitne oczy, by uspokoić wirujący obraz.
Przez to jak gwałtownie się podniosła, przed jej tęczówkami pojawiły się mroczki.

-Mógłbym zrobić ci o wiele więcej, niż możesz sobie wyobrazić. W przeciwieństwie do ciebie, ja jestem wśród nauczycielii lubiany. - Odparł dumnie i posłał w stronę rudowłosej złośliwy uśmiech.

-Masz za duże mniemania o sobie Riddle. - Złapała się za głowę. - Poza tym chodź raz mógłbyś mi odpuścić, biorąc pod uwagę to, że jeszcze kilka lat temu przyjaźniliśmy się.

Nieprzyjemny śmiech rozniósł się po całym korytarzu. Chłopak był rozbawiony postawą dziewczyny. Tym jaka według niego była żałosna. Tym, że niegdyś była tak naiwna i dobra dla wszystkich.

-Dobrze to ujęłaś. BYLIŚMY przyjaciółmi. Teraz już nie ma niczego, więc odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie. Nie, nie odpuszczę ci. - W głębi duszy zabolały go słowa, które wypowiedział. W końcu kilka lat temu naprawdę świetnie się dogadywali. Odgonił od siebie to dziwne uczucie i wlepił swój  wzrok w dziewczynę, która czuła się coraz gorzej.

-No powiedz to swoje "Gryffindor traci ileśtam punktów" i odwal się chociaż dzisiaj ode mnie. - Zerknęła na niego kątem oka. Miała go serdecznie dość. Wszystkiego miała dzisiaj dość. Chciała już tylko wrócić do swojego dormitorium i wtulić twarz w puchatą poduszkę, którą dostała od swojej przyjaciółki na trzynaste urodziny.

-Zróbmy tak. Ja się nad tobą zlituje i nie odejmę ci punktów, za to ty dołączysz do Klubu Ślimaka. - Ślizgon przymróżył ciemne oczy i krzywo się uśmiechnął.

-Nie ma mowy. Odejmij mi te punkty i po kłopocie. - Fuknęła zirytowana rudowłosa.

Jej głowę przeszył kurewki ból. Zsunęła się po ścianie i przyciągnęła nogi do klatki piersiowej. Tom z początku nie wiedział co zrobić. Wydał się bardzo zdezorientowany, jednak po chwili wrócił do swojej normalnej mimiki twarzy.

-Nadal masz słabą kondycję Collins. Myślałem, że przez te lata trochę to wypracowałaś. - Uklęknął przy niej i odgarnął jej rude loki z twarzy. - Nadal jesteś tak samo żałosna, ale...

Marie nie dane było usłyszeć drugiej części zdania wypowiadanego przez Riddle'a, ponieważ straciła przytomność.

Słaba kondycja nie była spowodowana jej "lenistwem". Dziewczyna od dziecka dużo chorowała i całe dnie przesiadywała w domu, mogła tylko pomarzyć o tym, by bawić się tak swobodnie jak jej rówieśnicy.
Teraz to wszystko zaczęło odbijać się na jej codziennym życiu.
Nie mogła przebiec stu metrów bez zatrzymywania się, bądź zwalniania do tempa spacerowego.

Czuła się przez to taka... Niepotrzebna.
Zawsze uważała, że jest balastem dla swoich przyjaciół i rodziny. Jednak jej bliscy stanowczo zaprzeczali.
Tak naprawdę nigdy nie dawali do zrozumienia, że jej "dolegliwość" sprawia im jakiekolwiek kłopoty.

                                          ***

Marie obudziła się na jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym. Z początku była zdezorientowana i nie mogła ustalić gdzie dokładnie się znajduje.
Chwilę jej zajęło przeanalizowanie zaistniałej sytuacji. Nie pamiętała nawet jak się tu dostała.

Jej rozmyślenia przerwała pielęgniarka, która najwidoczniej dopiero weszła do pomieszczenia. Praktycznie od razu podeszła do rudowłosej.

-Nareszcie się obudziłaś panienko. Już myślałam, że będę musiała zawiadomić twoich opiekunów. - Kobieta odetchnęła z ulgą. - Masz szczęście, że ten przemiły chłopak cię tu przyniósł. Nie wiadomo jak to mogłoby się skończyć. - Starsza kobieta uśmiechnęła się szeroko.

-Jaki chłopak? - Collins cała się spięła i zaczęła nerwowo drapać swoją dłoń.

-Tom Riddle... Jest chyba z twojego roku, prawda? - Pielęgniarka poprawiła poduszkę gryfonki i przyglądała się jej bladej twarzy.

Zdziwiona dziewczyna wysiliła się tylko na delikatne skinięcie głowy.
Chyba będzie zmuszona mu podziękować...

Gryffindor's Heart || Tom Riddle (ZAWIESZONE) Where stories live. Discover now