Akt II

353 32 4
                                    

Chwila obecna

– Tak, profesorze Snape, wiem – wydusiła, zamykając za sobą drzwi.

– A jednak się pani spóźniła – wytknął jej. – Dlaczego?

– Coś mnie zatrzymało – odparła spokojnie, przemierzając salę do swojego stanowiska, znajdującego się w rogu sali, pod regałami, na których stały słoje wypełnione ingrediencjami potrzebnymi do eliksirów.

– Nie zamierza mi pani powiedzieć, co takiego panią zatrzymało?

– Nie – odparła swobodnie.

Ktoś we wnętrzu sali wydał taki odgłos, jakby miał zaraz zemdleć.

Hermiona zatkała usta ręką, nie dowierzając, że ktoś mógł tak otwarcie sprzeciwić się Snape'owi w jego sali i w dodatku nie bać się uszczerbku na zdrowiu. Prawie pisnęła, kiedy kobieta odwróciła się w stronę ich profesora, bo wtedy właśnie Hermiona mogła spostrzec, jak dziwne były jej oczy.

– Nie? – powtórzył jadowicie Snape, dając jej ostatnią szansę na zmianę decyzji.

– Nie, nie czuję potrzeby, by się przed panem tłumaczyć, profesorze Snape, nie mam już szesnastu lat – wytknęła mu.

W tym momencie faktycznie ktoś zemdlał i Blackburn podążyła wzrokiem w stronę miejsca, z którego słyszała cichy jęk, a później głuchy łomot opadającego na podłogę ciała.

– Weasley, zabierz Longbottoma do skrzydła szpitalnego – warknął Snape, nie odrywając wzroku od profesor Blackburn. – Postaraj się nie zemdleć razem z nim po drodze. Reszta otwiera podręczniki na stronie trzysta siedemdziesiątej szóstej, uwarzycie dziś eliksir pieprzowy. Instrukcje na tablicy.

Profesor Blackburn przysiadła przy niewielkim biurku, obserwując, jak na długiej tablicy pojawiają się kroki, które należy wykonać, by uwarzyć eliksir. Nie wyglądała na zdziwioną, widząc, że znalazło się tam niemal dokładnie to samo, co było w książce.

– Czy ktoś powie mi, przez kogo eliksir został wynaleziony? – zapytał nagle Snape.

Wszyscy skulili się nad swoimi kociołkami, jakby chcieli uniknąć zostania wywołanym do odpowiedzi. Jedynie Hermiona uniosła wysoko rękę, co nie umknęło uwadze profesor Blackburn.

– Nikt? Może Potter? – zapytał jadowicie.

– Nie mam pojęcia, panie profesorze.

– Jak zwykle, Gryffindor traci dziesięć punktów.

– Profesorze Snape – wtrąciła się profesor Blackburn. – Wydaje mi się, że panna... – spojrzała na dziewczynę, szukając pomocy.

– Granger.

– Panna Granger wie.

Mistrz Eliksirów posłał profesor Blackburn spojrzenie, które mogłoby bez problemu kruszyć skały, ale nie ugięła się pod nim nawet na moment. Już chciał coś odwarknąć, kiedy asystentka zwróciła się w stronę Hermiony:

– Panno Granger? Proszę bardzo.

– Eliksir ten wynalazł Glover Hipworth w roku...

– Wystarczy, panno Granger. Piętnaście punktów dla Gryffindoru – oznajmiła profesor.

– Już ją lubię – wyszeptała do Harry'ego Hermiona.

– Szybko się nią naciesz, bo wkrótce zginie w męczarniach – odparł cicho jej przyjaciel. – Spójrz na Snape'a, gdyby spojrzenie mogło zabijać...

Asystentka Mistrza | Harry Potter | Severus Snape x Original CharacterWhere stories live. Discover now