VIII. Para idealna

Start from the beginning
                                    

– Harley, słyszałeś to? Powiedział, że musi to przemyśleć. Leo Valdez. Rozmowę z dziewczyną. Przemyśleć.

– Faktycznie, coś się nie zgadza – przytaknął mój brat. – Co nie zmienia faktu, że oplułaś mnie wodą.

Popatrzyłem na nich z uniesionymi brwiami.

– O co wam chodzi?

– O to, że ty nigdy nie myślisz, jeśli chodzi o podryw – wyjaśniła moja siostra, pomagając Harley'owi doprowadzić się do porządku. – Podchodzisz, rzucasz jakimś tekstem, promieniujesz pewnością siebie, a potem...

– ... dziewczyna cię wyśmiewa i żyjecie długo i szczęśliwie, ale na pewno nie razem – dokończył Harley.

Nyssa szturchnęła go w ramię.

– Ale ona cię lubi. Widzę to. Na pewno cię nie wyśmieje, tylko nie idź od razu na całość – doradziła, patrząc na mnie  z pocieszającym uśmiechem. – Poza tym, cieszę się, że przeszło ci po Kalipso.

Skinąłem głową, uśmiechając się lekko. Zajęliśmy się jedzeniem, a Harley opowiadał nam o nowych funkcjach, które chce dodać do swojego smoka. Musiałem mu tłumaczyć, że radioaktywny, zabójczy laser nie jest zbyt bezpieczną opcją.

Minuty mijały, kolacja dobiegała końca, a Chejron przypomniał nam o dzisiejszym ognisku. Ognisko jest tutaj prawie codziennie i dziwię się, że tym ludziom się to jeszcze nie znudziło. Jak zwykle nie będę mógł usiedzieć długo w jednym miejscu.

Przy wyjściu z Pawilonu Jadalnego czekałem na Harley'a i Nyssę, którzy jak zwykle strasznie się ociągali. Kiedy w końcu ich zobaczyłem, mój młodszy brat złapał Nyssę za rękę i zawrócił w drugą stronę. Rzuciłem mu pytające spojrzenie. Dziewczyna też nie wiedziała, o co chodzi.

– Zostawiamy cię samego – powiedział Harley tak głośno, że sam Zeus na Olimpie był prawdopodobnie w stanie go usłyszeć. – Powtarzam, samego. Gdybyś chciał z kimś porozmawiać albo coś. Nie będziemy przeszkadzać. Nie, Nyssa?

Córka Hefajstosa skinęła głową i uśmiechnęła się podejrzanie. Spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami i poruszając wargami przekazała jasny komunikat.

"Za tobą."

Odwróciłem się natychmiast i zobaczyłem (T/I), stojącą zaledwie kilka kroków przede mną. Żegnała się z córką Aresa, z którą rozmawiała na kolacji. Półbogini przybiła jej piątkę i odbiegła w kierunku małej grupy obozowiczów, zapewne swoich znajomych. (T/I) została sama. Wolno ruszyła za innymi, trzymając się z tyłu. Mógłbym podejść teraz. Miałem okazję. I tak zacznę gadać bez sensu, ale co tam. Myślenie chyba nigdy nie było moją mocną stroną.

Zrobię z siebie kretyna, ale chyba o to właśnie w tym wszystkim chodzi.

Mój cudowny, misterny plan nawiązania konwersacji został jednak zniszczony przez Willa Solace'a, który pojawił się w moim polu widzenia na parę sekund przed tym, jak podbiegł do (T/I) i zaczął coś mówić podniesionym głosem, żywo gestykulując. Półbogini odwróciła się do niego i patrzyła ze zmarszczonymi brwiami na chłopaka. Próbowała się chyba wtrącić, ale Will najwyraźniej wpadł w słowotok.

Co zrobił Leo Valdez? Leo Valdez podszedł bliżej, a zaraz po tym, jak usłyszał, o czym mówi Solace, wepchnął się między niego, a (T/I) z rozbrajającym uśmiechem.

– Cześć – przywitałem się, wywołując zirytowane mruknięcie Willa i pełen wdzięczności uśmiech (T/I). – Przeszkadzam?

– Tak – odparł Will, mrużąc oczy.

What's up, Valdez? | Leo x Reader [Zawieszone] Where stories live. Discover now