Rozdział X

408 42 25
                                    

Poczucie winy jest takie upierdliwe. Nawet nie chce mi się go opisywać, bo to bez sensu. Nic nie ma sensu. Położę się na kanapie i będę spał. Tak, prześpię wszystko i będę miał spokój. Ale jednak jest jedna rzecz...

Tia, coś jest, ale po co się męczyć...?

Jutro jest... ech... nieważne.

Sadao ciągle ciągała mnie po wszystkich możliwych miejscach, w których zupełnie nie chciałem się znajdować. Lecz kogo obchodziło moje zdanie? Ta dziewucha nie zostawiłaby mnie tak całkowicie w spokoju, musiała mi życie uprzykrzać.

Właśnie, dlaczego zawarliśmy kontrakt? Chyba jej mówiłem, że nie jestem tym zainteresowany? Była tak strasznie upierdliwa, jak tamten gościu, nie mogłem nic zrobić... Coś mówiła o tym, że byłem samotny i to dlatego się mnie nie posłuchała?

...no i po co to wszystko, nadal jestem samotny. I w dodatku teraz muszę kogoś pilnować. Muszę...? No, niby to moja eve, ale co mi po tym? Tak prawdę mówiąc, Sadao była mi zupełnie obojętna, tylko mnie wkurzała, nie dawała żyć, wpakowywała się w kłopoty i w za dużą ilość zadań. Samo utrapienie.

Westchnąłem, widząc jak spała na podłodze, przykryta skończoną przed chwilą sukienką. Była taka beztroska. Taka cholernie beztroska, nie zdawała sobie sprawy, że ktoś może ją w każdej chwili zaatakować i pozbawić życia. Chociaż to dobrze, to ja powinienem ją chronić. To moja najważniejsza misja. Nie mogę znowu zawieść.

Podszedłem do niej i ściągnąłem z niej kieckę, odkładając ją gdzieś na bok, po czym bez trudu podniosłem drobne ciało. Mogłem chociaż zanieść ją do łóżka, by nie spała na podłodze, zasłużyła na to, po prawie całej nocy siedzenia nad ubraniami do dokończenia. Chociaż, gdyby się do niczego nie zgłaszała, nie musiałaby padać na podłogę o czwartej nad ranem. Już czuję, jak za jakieś trzy godziny zerwie się z łóżka przez ten badziewny budzik i będzie biegała po całym domu, mówiąc, że się spóźni. Westchnąłem i ułożyłem ją na materacu, po czym złapałem kołdrę i ją nią nakryłem. Sam też byłem śpiący, bo wcześniej nie miałem ochoty zasnąć. Zamieniłem się więc w kota i położyłem obok poduszki, bo nie chciało mi się już nigdzie indziej iść. Teraz poczekam na sen, może nadejdzie.

**

Oberwałem ręką. Niezbyt przyjemna pobudka, jeśli w ogóle jakakolwiek mogłaby taka być. Nie miałbym nic przeciwko wiecznemu spaniu. Takiemu jeszcze bez tych powymyślanych wytorów mózgu, zwanych też potocznie snami. Taki wieczny, czarny niebyt, niczym nieprzerwany. To by było najlepsze.

- Kuro-san? Szybko wstawaj! Dzisiaj musimy pójść bez śniadania! - wzdrygnąłem się, gdy to krzyknęła. Czemu ja nigdy nie mogę trafić na kogoś opanowanego, cichego i nie mającego ADHD?

- ...czemu.

- No zobacz tylko, jak już późno! Musimy lecieć, bo się spóźnimy!

Jakby nie było Słońca to byśmy mogli naprawdę polecieć, ale tak to nie. Czyli trzeba będzie biec. Ech, czemu?

Usiadłem, zmieniając formę w tą naśladującą ludzką i wtedy mój wzrok przykuł kalendarz. Dwudziesty maja, zaznaczony czerwonym kółkiem. Ten dzień. Chyba powinienem...

- Hmm? Co jest? - zapytała Sadao, patrząc się w tym samym kierunku, co ja. Spojrzała się na mnie ze zdziwieniem. - Coś nie tak?

Westchnąłem i pokręciłem głową. Potem powoli wstałem i poczłapałem do łazienki, by pochlapać twarz zimną wodą. Patrząc na siebie w lustrze stwierdziłem, że wyglądam jak jakiś śmieć. Blady, z podkrążonymi jak panda oczami, z wyrazem wiecznego lenistwa i niewygasającego poczucia winy wypisanego na skórze i w oczach. To właśnie ja, ten marny, nieśmiertelny kocur, który coś ostatnio za bardzo się nad sobą użalał. To takie żałosne.

Chlust zimną wodą w twarz dał mi tylko tyle, że mogłen stwierdzić, iż mam już trochę za długie włosy. Ale przecież nie będę szedł do fryzjera czy gdzie tam, za dużo zachodu. To takie badziewne, że rosną ci włosy, kiedy jesteś nieśmiertelny. Te wieczne wydatki na fryzjera albo nożyczki, no popłakać się można.

- No chodź już! - krzyknęła narwana dziewczyna, zaglądając przez drzwi. Już była ubrana i właśnie wiązała tą swoją kokardę na szyi. Szybka była jak jaka cholera. Znowu westchnąłem i bardzo powoli podreptałem ku wyjściu, wcześniej zakręcając ciągle lejącą się wodę. Przez moje tempo Sado zaczęła wychodzić z siebie, przez co uśmiechnąłem się pod nosem. W końcu jednak postanowiłem się zlitować nad panią punktualną i wskoczyłem w formie kota do jej torby. Wtedy zaczął się bieg.

Nie mogłem zasnąć, więc miałem trochę czasu na rozmyślania, co nie było dobrym pomysłem, zważywszy na dzisiejszą datę. Nie ważne, jak bardzo nie chciałem myśleć o minionych wydarzeniach, te nie chciały zniknąć z mojej głowy. Ciągle powracały, jak rąbnięty bumerang, który nie rozumie, że bicie po głowie swojego właściciela nie jest zbyt dobrym pomysłem. No ale czego tu oczekiwać po przedmiotach martwych, więc zostawmy to porównanie.

Ludzie to takie kruche i uparte istoty. Ty chcesz im pomóc - one odmawiają. Chyba że to był tylko taki jeden przypadek, co raczej było prawdopodobne u Mahiru. Czemu nie chciał... dalej żyć? Ciągle by był tym wesołym sobą, wkurzającym leniwe koty swoją nadpobudliwością, ale by był. Tak po prostu.

...jaki ja jestem żałosny. Tęsknić za kimś, kto chciał umrzeć i w dodatku się o to oskarżając. Powinienem to w końcu zostawić. No i pewnie Mahiru się cieszył, że w końcu będzie miał wolne od tego nieroba, który żył na jego rachunek.

Im więcej o tym myślałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że powinienem dzisiaj tam pojechać. Chociaż tyle mogłem zrobić, nawet jeśli myślałem, że mój były eve przez cały czas miał dosyć mojej obecności. Powinienem to zrobić i tutaj pojawiał się pewien problem; musiałbym wszystko opowiedzieć Sadao. A skoro o niej mowa...

Zostałen wywalony z torby. Dosłownie. Spojrzało na mnie kilka par zaskoczonych oczu, które szukały czegoś innego. A, ubrania, no tak. O to chodziło tym ludziom, bo nie mieli się w co ubrać, biedaki jedne.

Ktoś mnie złapał i już po chwili znajdowałem się w ramionach jakiejś baby. Puszczaj mnie, babsztylu, nie mam ochoty na głaskanie. Nie chce mi się także cię drapać, więc po prostu ucieknę. Na szafę, bo czemu nie, przynajmniej będę bezpieczny.

Z góry omiotłem wzrokiem całe pomieszczenie, zauważając kilka rzeczy, których wcześniej tu nie było. I znalazłem moją eve. Będę musiał jej powiedzieć. Ale później. To dobra okazja na drzemkę...

**

Obudził mnie hałas, który dochodził zewsząd. Przyjemne zapachy uderzyły w moje nozdrza, powodując burczenie w brzuchu. No tak, nie jadłem śniadania. Zeskoczyłem na dół i ruszyłem do "kuchni", jak to nazywali wszyscy wokół mnie. Był to odgrodzony zwykłym materiałem kawałek sali lekcyjnej, w którym ustawiono jakieś stoły i inne ciekawe rzeczy. No ale mniejsza o szczegóły.

Usiadłem pod blatem biurka i spod niego wyjrzałem. Ja to mam jakieś ślepe szczęście; nade mną stała Sadao. Miauknąłem, co zwróciło jej uwagę. Uśmiechnęła się do mnie, a po chwili położyła obok mnie talerzyk z jakimś ciastem. Nie pogardzę... Zamieniłem się w moją ludzką formę i zacząłem jeść, bo tak mi było wygodniej. Oczywiście siedząc pod tym stołem. Jakimś cudem nie miałem na sobie butów; chyba po prostu zapomniałem je nałożyć... mówi się trudno.

Nagle znowu uderzyła we mnie fala beznadziei, kiedy przypomniałem sobie o czymś, o czym nie powinienem zapominać. Jakie ze mnie badziewie... Rocznica. Dzisiaj. Powinienem pójść.

Odłożyłem nadgryzione ciastko na podłogę, po czym wstałem. Zdziwiłem tym nie tylko moją eve, ale i wszystkich innych znajdujących się w pomieszczeniu. Zignorowałem ich, po czym zbliżyłem moją twarz do ucha Sadao. Pytająco się na mnie spojrzała kątem oka, chcąc się odwrócić w moją stronę, ale nie zdążyła tego zrobić, bo powiedziałem:

- Muszę z tobą porozmawiać...

Równie dobrze mógłbym pojechać sam, no bo co jej do tego? Ale jednak... czułem, że powinna o wszystkim wiedzieć. Inaczej może jej grozić niebezpieczeństwo


Okaaaaay, mamy rozdzialik. Coś się rozleniwiłam ostatnio, ale mnie nagle naszło na napisanie kolejnego rozdziału, więc oto i jest. Kolejny będzie... Ciekawy :q A przynajmniej mam taką nadzieję ^^

Nic nie obiecuję, bo mi nie można ufać, więc to tyle. Dobranoc ^^

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 08, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Znowu zostałem "Kuro" (SerVamp)Where stories live. Discover now