Rozdział VIII

415 41 3
                                    

Minęły dwa dni od naszego spotkania z Lilym i Misono. Dzisiaj, we wtorek, w szkole Sadao zaczynało się rozdzielanie zadań do festiwalu szkolnego. Myślałem, że moja eve nie okaże się narwańcem, który lubi mierzyć się z ciężko uzbrojonymi żołnierzami samym kijem i dobrą wolą, ale, jak widać, myliłem się. Zgłosiła się do masy rzeczy, których było o dużo za dużo. Nawet jedna sprawa byłaby zbyt wymagająca, a co dopiero trzy? Przegięła, naprawdę przegięła...

Westchnąłem i wygodniej ułożyłem się w torbie, w której znajdowałem się od początku tego dnia. Jakoś nie odczuwałem potrzeby, by z niej wychodzić. Było ciemno, nawet wygodnie i nie upierdliwie. Warunki idealne do hodowli wampiro-kotów. Miałem nadzieję na to, że spędzę tak resztę pobytu w szkole, ale nadzieja matką głupich; zostałem brutalnie pozbawiony schronienia.

- Shirizaki, gdzie masz taśmę kle--? K-kot!? - krzyknął jakiś głupi dzieciak, który przed chwilą bez pozwolenia grzebał w czyjejś torbie. Trochę kultury, człowieku... - Czemu przyniosłaś kota do szkoły, Shirizaki?

- To jest... on... nie lubi być sam w domu - odpowiedziała z zimną krwią moja nowa eve, nie dając po sobie poznać zaskoczenia, którą musiała wywołać akcja sprzed chwili. - A taśma leży na mojej ławce, tuż obok twojej lewej dłoni - dodała jeszcze, wyraźnie niezadowolona faktem grzebania w jej rzeczach. Chłopak wzdrygnął się, słysząc ton jej głosu, złapał przedmiot, którego szukał i zwiał do siebie.

W tym czasie podszedł do mnie naprawdę wysoki blondyn, który wyglądał, jakby był z jakiejś wyższej klasy. Na jego karku znajdował się nieodłączny ręczniczek z napisem "Białe źródła". Jeden rzut oka na niego i już wiedziałem, kto to jest. Wyrośnięty gimbus z obsesją na punkcie rodzinnego, onsenowego biznesu. Tetsu Sendagaya. Spojrzał na mnie z góry i na jego twarzy w jednej chwili pokazało się zdziwienie.

- Kuro?

Miauknąłem w odpowiedzi, wgapiając mu się w oczy. Wyglądał tak samo, jak przed rokiem. No, może tylko trochę bardziej zmężniał na twarzy i chyba jeszcze urósł, jakby mu mało było centymetrów. Musiał mieć jakieś dwa metry wzrostu, patrząc z mojej perspektywy.

- O, Sendagaya-san. Arisuin-san kazał cię pozdrowić - powiedziała nagle moja eve, zwracając się z uśmiechem do olbrzyma. On wzdrygnął się lekko, jakby był zdziwiony, po czym na nią spojrzał.

- Sadao, ten kot...

- Kot? - spojrzała w moim kierunku. Ziewnąłem i zamknąłem oczy. Spaaać... - Przecież wiesz, kto to, Sendagaya-san. Sam jesteś eve Servampa, nieprawdaż? Servampa pychy, Hugh'a. Lily-san i Arisuin-san mi powiedzieli. O, a propos, jest on tu gdzieś? - chwila ciszy. - O mój--! A, no tak. Przecież chodzisz z trumną do szkoły, zapomniałam.

Aż otworzyłem oczy, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem. Rzeczywiście, w kącie sali stała czarna trumna z białym napisem, oręż tego dzieciaka. Co za nieprzewidywalny chłop... Dobra, to ja odpadam, nie zdzierżę już tego niespania...

Sadao
W trumnie, którą Sendagaya-san przynosi do szkoły, znajduje się jego Servamp. Zadziwiająca informacja. To prawdopodobnie jego oręż, który dostał od Hugh'a, no bo cóż by innego? Bezwiednie dotknęłam się w szyję tam, gdzie znajdował się mój "tatuaż". Ja dostałam chustę jako oręż, a ona zupełnie się różni od trumny. Czyli wygląda na to, że broniami są jakiekolwiek przedmioty. 

- Czemu masz Servampa Mahiru, Sadao? - zapytał mnie nagle przyjaciel Misono, obserwując skulającego się kota, który właśnie szykował się do snu. A to leniuch. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Zawarliśmy kontrakt - odpowiedziałam, wciąż się uśmiechając. Moje słowa sprawiły, że na twarzy kolegi pojawiło się zdziwienie, co z kolei sprawiło, że ja się trochę zdziwiłam, ale zaraz mi przeszło. Przypomniało mi się, co Kuro powiedział, gdy po raz pierwszy był w moim domu, że nie jest zainteresowany zawieraniem kontraktu. Sendagaya musiał o tym wiedzieć i dlatego tak zareagował. Tak, to musiało być to.

W jednej chwili pewna sprawa trafiła mnie jak grom z jasnego nieba. Servampy mogą być połączone naraz z tylko jednym człowiekiem, prawda? W takim razie co się stało z Shirotą...?

- Myślałem, że Sleepy Ash nie chciał tego robić od kiedy Mahiru--

Usłyszałam głuchy łoskot, przez który aż się wzdrygnęłam. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam, że moja torba leży na ziemi. Przeniosłam wzrok wyżej, na Kuro i zobaczyłam jego czerwone oczy, patrzące w naszym kierunku. Nie mogłam odczytać ich wyrazu, ale wiedziałam, że to kot był sprawcą aktualnego miejsca pobytu mojej torby szkolnej. Odniosłam też wrażenie, że chciał coś przede mną ukryć. Chyba miało to coś wspólnego z jego byłym eve. Czułam, po prostu czułam, że to nie było nic dobrego.

Teraz byłam jeszcze bardziej ciekawa i trochę zaniepokojona losem Shiroty. Ale jestem pewna, że niedługo się wszystkiego dowiem...

Kiedy udało mi się wyrwać ze swoich rozmyśleń, zobaczyłam, że Sendagaya nachylał się do Kuro i chyba z nim rozmawiał. Albo po prostu słuchał, co mówił. Tak czy inaczej, raczej na pewno nie dowiem się od blondyna tego, co chciał mi przed chwilą powiedzieć.

Westchnęłam w myślach, po czym wróciłam do przerwanej przez Hiroshi'ego (chłopaka, który grzebał w mojej torbie) czynności, widząc, że Sendagaya zajął się moimi rzeczami rozrzuconymi po podłodze. Musiałam skończyć plakat, który przygotowywaliśmy na festiwal szkolny. Było jeszcze do niego trochę czasu, ale lepiej robić wszystko po trochu niż rzucać się pod koniec do wszystkiego.

Zrobienie plakatu było jednym z moich zadań. Zgłosiłam się jeszcze do zrobienia jakichś słodyczy i do zrobienia kilku kostiumów. Moja klasa postanowiła zrobić cross-dressingową restaurację, więc będzie niezły ubaw, gdy chłopacy poprzebierają się w sukienki. Brzmiało ciekawie, więc wszyscy się zgodzili. No, może z wyjątkiem kilku wstydzących się ubrać w "damskie ciuszki" osób, ale nie mieli już nic do gadania po zapadnięciu decyzji. W każdym razie roboty było dużo i nie byłam pewna czy uda mi się ze wszystkim wyrobić, ale postaram się!

- Sada, podaj brokat - powiedziała moja przyjaciółka Kanami, z którą kilka dni temu przygotowywałam prezentację na jedną z lekcji. Była z niej też niezła kucharka, więc razem będziemy stać na kuchni podczas festiwalu szkolnego. My i jeszcze jeden chłopak i dziewczyna. Czwórka nas powinna wystarczyć, bo z większą ilością osób już mógłby być zbytni tłum.

- Już, już - odpowiedziałam, podając koleżance rzecz, o którą prosiła. Sama złapałam gruby pisak i zaczęłam poprawiać nim napis naszkicowany ołówkiem. Raczej nie powinno nam to dzisiaj długo zająć, więc do domu wrócimy pewnie normalnie... Uśmiechnęłam się pod nosem i bez reszty oddałam się pracy.

.
.
.
Powróciłam! Coś chyba charakter Sadao trochę zmieniłam, no ale bywa :'D
Sory za to nic niedodawanie od sierpnia, ale wena mi się zżarła ;-;
Lecz oto jest rozdzialik! Naprawdę przepraszam, że tyle musieliście czekać! 😫😫😫

Znowu zostałem "Kuro" (SerVamp)Where stories live. Discover now