Rozdział III

707 53 9
                                    

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałem, że Sadao otworzy, ale widocznie była czymś zajęta, bo tego nie zrobiła. Chciałem zignorować ten upierdliwy dźwięk, ale nie chciał umilknąć. Podjąłem się więc ogromnego wysiłku, którym było zejście z krzesła i podejście do drzwi. Otworzyłem je i moim oczom ukazał się blond chłopak w pomarańczowej kamizelce i czarnym, długim szaliku.

- Co tak długo, nii-san? - zapytał się z wyrzutem, wchodząc do mieszkania.

- Hyde... - zacząłem, trochę zaskoczony.

- Kto to, Kuro-san? - przerwała mi Sadao, wychodząc na korytarz. Spojrzała na Lawlessa a on na nią. Gdy tylko ją zobaczył, momentalnie się zatrzymał.

- To mój młodszy brat, Lawless, znany teraz jako Hyde - odpowiedziałem na jej pytanie, ziewając.

- Ty też, nii-san?! - krzyknął nagle Bezprawy, ciągle wpatrując się w dziewczynę. Popatrzyliśmy się na niego nierozumiejącym wzrokiem. - Najpierw Lich-tan, teraz ty... To twoja dziewczyna?! - wskazał palcem na Sadao.

Już drugi raz zadano mi dzisiaj to pytanie... Upierdliwość.

Najpierw spojrzałem się na niego, jak na jakiegoś idiotę, a potem, machając ręką, odpowiedziałem:

- Nie, nie, to moja nowa eve, Sadao. Skąd się tu wziąłeś, Hyde?

- Śledziłem cię rano, nii-san - odpowiedział Lawless, najwidoczniej ogarnąwszy się po "szoku" sprzed chwili. Rzuciłem mu nieprzychylne spojrzenie i w tym momencie piętnastolatka powiedziała:

- Wejdź do środka, Hyde-san. Co tak będziesz stał w progu?

- A, okay.

Bezprawy ściągnął buty i poszedł za Sadao, a ja z ociąganiem poszedłem za nimi. Weszliśmy do salonu.

- Czemu tu przyszedłeś, Hyde? - zapytałem, siadając przy stole. Nie to, żeby jakoś bardzo mi zależało na odpowiedzi, ale chyba miałem prawo, by dowiedzieć się, czemu jakiś upierdliwy typ zakłócał mój spokój.

- Lich-tan, mój aniołeczek, wyrwał sobie jakąś lasencję i teraz nie ma dla mnie czasu - odpowiedział Lawless. W jego głosie słychać było pretensję. - Jak on śmie?! Tak mnie na drugi plan odstawić...

- Ma już... dwadzieścia lat, daj mu się życiem nacieszyć - powiedziałem, ziewając. Szczerze mówiąc, dziwię się, że tak długo już ze sobą wytrzymują... Ale co mnie to...

- Lich-tan? Aniołeczek? O kim mowa? - zapytała Sadao, ta ciekawska dziewczyna. Hyde spojrzał się na nią i powiedział, nie wiedzieć czemu dumnie wypinając pierś:

- Lich Jekylland Todoroki, sławny na całym świecie pianista, mój eve.

Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, znaczy, jeszcze większe niż zwykle.

- Ten anielski pianista?

- Tak! Prawda, że jest niesamowity?

Hyde był niezdrowo podekscytowany. Widać, że ten brutal mu się jeszcze nie znudził. Lepiej dla niego; dłużej pożyje. Oparłem czoło o stół, a Sadao w tym czasie krzyknęła:

- Jestem jego ogromną fanką! Zawsze oglądam wszystkie programy i czytam wszystkie artykuły o nim! Ale nigdy nie byłam na żadnym jego koncercie, czego żałuję. Nie mam wystarczająco pieniędzy...

- Mógłbym ci skołować jakiś bilecik - powiedział Lawless, uśmiechając się. Nie widziałem, że to zrobił, ale można to było wyczuć z jego głosu.

Gdy usłyszała jego słowa, Sadao momentalnie hałaśliwie wstała z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą kulturalnie siedziała jak kulturalna ludzka istota.

Znowu zostałem "Kuro" (SerVamp)Where stories live. Discover now