13. Nowy początek

399 65 4
                                    

Mogłoby się wydawać, że po tym wszystkim co razem przeszli, ta jedna decyzja o byciu razem sprawi, że wszystko będzie dobrze i będą żyć długo i szczęśliwie, nie przejmując się niczym innym oprócz siebie.

Nic bardziej mylnego. Chociaż nie było to znów aż tak dalekie od prawdy.

Na początku trudno było im złapać wspólne gesty, które by im odpowiadały. Na przykład Dean mimo wszystko miał problem z trzymaniem się za ręce (szczególnie w miejscach publicznych). Cas z kolei nigdy nie był w związku (chyba że liczyć moment, w którym wrócił bez pamięci jako Emanuel), od śmierci Winchesterów nie oglądał zbyt wiele filmów czy seriali romantycznych, a dodatkowo wciąż trudno było mu uwierzyć w to, że Dean czuje do niego coś więcej, więc nie mógł początkowo zachowywać się zwyczajnie nawet tak prostych gestów jak objęcie ramieniem i za każdym razem minimalnie sztywniał, jakby to było coś nienaturalnego.

Nadal aktualna była też sprawa wiedźmy, która wciąż pozostawała na wolności. Minęli się z nią co prawda w szpitalu, jednak nie byli gotowi walczyć. Jeszcze nie wtedy. Dlatego zamiast skupić na budowaniu związku, sporą część czasu poświęcili na to, jak zabić tę wiedźmę. Jedną z potężniejszych jakie znali. Potężniejszą od Roweny.

Co prawda niemal cały czas spędzali razem, ale niewiele jako prawdziwa para - raczej jako współpracownicy, którzy pracują nad czymś bardzo ważnym. Tylko wieczorami zajmowali się sobą, ale polegało to głównie na leżeniu na jednym łóżku - jeden w ramionach drugiego - rozmowach i okazjonalnym całowaniu się - nie chcieli się z niczym śpieszyć. Chcieli by to wyszło samo, naturalnie.

Po kilku dniach Cas odkrył, że odebranie sobie części łaski sprawi, że może zasnąć, co było o wiele przyjemniejsze niż po prostu leżenie całej nocy wraz ze śpiącym w tym czasie Deanem. Łaska co prawda dość szybko się regenerowała, ale na wszelki wypadek "zabraną" cześć łaski umieszczali w fiolce, którą Cas za każdym razem powierzał Deanowi, by ten oddał mu ją gdyby była taka potrzeba.

Dla obu znaczyło to jednak coś o wiele więcej niż samo przechowywanie części łaski na wypadek gdyby trzeba było oddać ją aniołowi w razie nagłego starcia z wiedźmą - oznaczało to bezgraniczne zaufanie, jakim Castiel darzył Deana. I to sprawiało, że to wszystko było dla nich tak ważne. Ten cowieczorny rytuał oznaczał zaufanie i po części poświęcenie się Casa dla Deana. Coś, co sprawiało, że obaj czuli jak ważni są dla siebie nawzajem.

- Nie boisz się, że ucieknę kiedyś z częścią twojej łaski i naprowadzę ją na ciebie? - spytał któregoś wieczoru Dean, gdy Cas leżał z głową opartą na jego klatce piersiowej.

Anioł przechylił lekko głowę, by móc spojrzeć Deanowi w oczy.

- Ufam ci - powiedział z tak ogromną pewnością w głosie, że łowcy zrobiło się ciepło na sercu. - Poza tym nie mogłaby mnie zabić. Wciąż nie jestem pewien co zrobiła ze mną Pustka dwadzieścia trzy lata temu, ale wiem, że od tamtego czasu jestem nieśmiertelny. Nawet bez pełni łaski nie mogę zginąć.

- Ale nadal może cię w jakiś sposób skrzywdzić - nieco droczył się Winchester.

- Ale ja nadal ci ufam Dean - zapewnił go Cas. - Wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził. Nie celowo.

Dean uśmiechnął się łagodnie i pocałował go w czoło. 

- Masz rację - przyznał, opierając łagodnie brodę na głowie anioła. - I wiem, że ty nigdy nie skrzywdzisz mnie. 

Cas te z się uśmiechnął i tym razem uniósł lekko głowę tylko po to, aby złączyć ich wargi w długim i szczerym pocałunku. Deanowi najwyraźniej zaczęło przeszkadzać, że Cas leży na nim podczas pocałunku, więc delikatnie, nie przerywając pocałunku, zmienił ich pozycję tak, by leżeli obok siebie. 

Kiedy w końcu postanowili odetchnąć, złączyli swoje czoła i przez dłuższą chwilę po prostu tak leżeli. Bez słów - nie potrzebowali ich.

- Cas, co będzie kiedy już ją zabijemy? - spytał bardzo poważnie Dean.

- Nie wiem - odparł anioł. - Będziesz chciał nadal polować?

- Nie wiem - odpowiedział szczerze. - Czuję, że to część mnie. Ale nie jestem pewien czy to część tego życia. Czy mogę robić to bez Sammy'ego.

- Rozumiem - odparł łagodnie Cas i nie kłamał. Naprawdę to rozumiał.

Odkąd poznał Deana, byli z Samem praktycznie nierozłączni. A teraz? On był tu z Deanem w jego nowym wcieleniu, a Sam nie żył. 

To nie powinno tak wyglądać.

To nigdy nie powinno było tak wyglądać...

Pamięć [Destiel]Where stories live. Discover now