3. Nie znam cię

496 75 27
                                    

Kolejne dni mijały w miarę normalnie - praca, dom, szperanie w sieci, sen...

Minął tydzień odkąd spotkał mężczyznę w beżowym płaszczu. Od tego czasu jednak ani razu go nie widział. Zaczął się nawet zastanawiać czy mężczyzna mu się nie przewidział. Bo jak ktoś mógł tak po prostu wyparować?

Postanowił więc żyć tak, jakby do tego spotkania nigdy nie doszło. Bo jak mógł rozmyślać nad czymś, co tylko go dekoncentrowało i sprawiało, że gorzej sobie radził... właściwie ze wszystkim. 

Problem w tym, że nie potrafił.

A wszystko przez te chore sny. Rozmazane jak diabli i bez głosu, a jedyne co w nich rozpoznawał to sylwetkę mężczyzny. Nawet nie znał jego imienia... Kim on był? Dlaczego się nie starzał?

- Moore, nad czym znowu myślisz?! - wydarł się szef warsztatu, widząc, że jego pracownik po raz kolejny zawiesił się nad pracą, widocznie nad czymś dość intensywnie myśląc.

Peter nie zareagował. Był tak skupiony na mężczyźnie w pokrowcu, próbując przypomnieć sobie miniony sen, który o dziwo był nieco wyraźniejszy niż pozostałe i nawet zawierał słowa...

Czuł jakby strach. Kucał nad ciałem nieprzytomnego mężczyzny, którego nie znał, a który miał wrażenie, że był mu bliski. Spojrzał na stojącego kilka metrów dalej mężczyznę. Tego samego mężczyznę, którego widział w domu sąsiadki w dniu jej morderstwa. Był może minimalnie młodszy, ale nie miał wątpliwości co do tego, kogo ma przed sobą.

- Twój przyjaciel żyje - odezwał się nieznajomy.

A więc ten starszy mężczyzna leżący na ziemi był jego przyjacielem? Na to wyglądało.

Kim więc był ten drugi, skoro najwidoczniej skrzywdził jego przyjaciela. Wrogiem? A może seryjnym mordercą i to wszystko było znakiem, aby jednak podać jego rysopis policji?

- Kim jesteś? - nawet nie wiedział, kiedy te słowa wydostały się z jego ust. 

- Castiel

Oryginalne imię...

- Tak, rozgryzłem już to. Chodzi mi raczej o to czym jesteś - znowu nie zorientował się kiedy wypowiedział te słowa.

Może to nie był sen, a wspomnienie?

Jakieś odległe. Bardzo odległe, którego nie pamiętał.

Rozejrzał się dookoła. Byli w jakimś bunkrze pokrytym niezliczoną ilością różnych symboli. Nigdy tu nie był. A jednak wydawał mu się dziwnie znajomy.

- Jestem aniołem Pana.

Dobre sobie...

- Moore! - poczuł szarpnięcie za ramię i ocknął się, patrząc zdezorientowanym wzrokiem na szefa. - Co się z tobą dzieje, dzieciaku?

- Nic, Steve - zwrócił się do szefa, starając brzmieć spokojnie. - Zamyśliłem się tylko.

- Ostatnio za często ci się to zdarza.

Kilka razy dziennie, przez jakiegoś faceta, którego nawet nie znam...

- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy - zapewnił go.

- Ostatnim razem mówiłeś to samo - przypomniał mu Steve. - I poprzednim też.

Peter skinął głową - ciężko się nie zgodzić.

- Wiem, przepraszam - odparł skruszony.

Musiał jakoś wyrzucić tego mężczyznę z głowy. I to jak najszybciej.

Pamięć [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz