Rozdział 5

338 26 6
                                    

-Musimy to sprawdzić.

Usłyszałam z korytarza, gdy Avengers wyszli by się naradzić. Powiedziałam im wiele, jednak nie wiedzieli wszystkiego.

-Nie wiem czy jej wierzyć, czy nie. Wydawała się mówić szczerze. - rozpoznałam głos Steve'a Rogersa.

-Tylko jak to sprawdzisz, Kapitanie Mrożonko? - Stark zadrwił - Masz numer do Thora?

-Thor nie ma telefonu, Stark.

Odsłoniłam ucho by lepiej słyszeć.

-Mamy też inny sposób. - zaczął Banner.

-O nie, definitywnie i ostatecznie, nie. - sprzeciwiła się Natasha Romanoff.

-O czym on mówi?

-O Lokim. Nie ma szans. Nawet jeśli przekonasz nas, nie dasz rady przekonać T.A.R.C.Z.Y., a to tam go trzymają, Bruce.

-Loki nie wchodzi w grę. Już raz próbował zniszczyć Ziemię, nie damy mu drugiej szansy.

-Zależy mu tylko na władzy i zrobi wszystko, żeby ją zdobyć.

Wtedy mnie natchnęło. Wmaszerowałam w sam środek dyskusji pod zdziwionymi spojrzeniami.

-Zależy mu na władzy, tak? Ale jej nie zdobędzie, jeśli będzie siedział, a planeta, do której rości sobie prawa zostanie zniszczona. Dodatkowo ma przechlapane w całej galaktyce. Nikt go nie będzie słuchał, a napewno się bał, przecież pokonała go piątka ludzi. Pokonała jego i całą armię Chitauri! Ale jeśli wypuścimy go, on odzyska honor pomagając nam, ratując Asgard, pójdzie na to! - wytłumaczyłam.

-A co jeżeli nie? Co jeżeli wykiwa nas i zostawi na śmierć? Nie znasz go. - ostrzegła Natasha.

-A ty? Ja wiem, że zależy mu na władzy. Jeśli jeszcze raz podpadnie to będzie koniec. - broniłam swojego pomysłu.

-To nie głupi plan.

-Stark! - zbulwersowała się Romanoff.

-Nie, naprawdę. To może się udać. - uśmiechnęłam się na słowa poparcia.

***

Siedziałam na sali treningowej razem ze Stevem. Mówił, że też chce poćwiczyć, ale dobrze wiedziałam, że przydzielono mu zadanie mnie pilnować. Reszta Avengers poszła rozmawiać z dyrektorem T.A.R.C.Z.Y - Nickolasem Furym - o ile się nie mylę.

-Dlaczego nie poszedłeś z nim, Rogers? Myślałam, że to ty dowodzisz. - Kapitan wzruszył ramionami - No cóż... mogliście mnie zostawić pod opieką sztucznej inteligencji. Chyba, że nie ufasz maszynom?

-Nie bardzo. - podszedł do mnie i potrzymał worek, który boksowałam - Więc masz niezwykle wyostrzony słuch... Potrafisz coś jeszcze?

Przyśmiechnęłam się na tą próbę przesłuchania.

-Nie musisz się tak czaić. Po prostu pytaj. Ale tak, potrafię. Jestem szybsza, silniejsza, zręczniejsza, zwinniejsza i wytrzymalsza niż człowiek, ponadto lepiej słyszę i widzę. To wszystko zasługa anielskiej krwi, run i wieloletnich ćwiczeń. A ty? Czytałam w aktach Clave w drodze tutaj... Projekt "Super - żołnierz"?

-Tak... Sześć razy starałem się o przyjęcie do wojska. Nie chcieli mnie przyjąć. - zaśmiał się - Byłem niski, chuderlawy i słaby, a do tego chorobliwy.

-Ale tylko na zewnątrz...

-Tak... Byłem uparty, nadal jestem. Za szóstym razem się udało, ale to pewnie wiesz... - podrapał się po głowie.

-Ale zawsze miło posłuchać. - przestałam boksować i oparłam się o worek, jednocześnie przybliżając się do Steve'a.

-A twoja rodzina? Masz rodzeństwo? Ja nie miałem. - odchrząknął i szybko się odsunął.

ClaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz