Rozdział 10

1.9K 87 11
                                    

Kilka godzin później...

Wszędzie była ciemność, nie wiedziałam gdzie jestem i co się dzieje. Próbowałam otworzyć oczy ale nadaremno, nie miałam siły poruszyć nawet palcem. Słyszałam charakterystyczne pipczenie aparatury szpitalnej co oznaczało że jestem w szpitalu. Ostatnie co pamiętam to to że chciałam pójść w moje ulubione miejsce a potem już tylko ból i ciemność. Gdzieś w oddali słyszałam szept rozmów ale nie potrafiłam rozpoznać głosów.  Myślałam, że coś usłyszę, zrozumiem co mówią gdy nagle maszyna zaczęła pipczeć a mnie ogarnęła znowu ciemność.


David:

pierwszy raz od dawna bałem się, bałem się że ją stracę. Kiedy wybiegła z domu w stronę auta przeraziłem się jeszcze bardziej, nie mogłem pozwolić na to by gdziekolwiek pojechała w takim stanie. Nie dość że była podenerwowana, wypiła i to nie jeden kieliszek wina.  Prosiłem w duchu Boga by nic się jej nie stało. Kiedy wsiadła do auta już wiedziałem że to się dobrze nie skończy. Jechałem za nią jak szalony, nie zważałem na to czy jadę przepisowo chciałem się znaleźć obok niej jak najszybciej, nie wybaczył bym sobie gdyby coś się jej stało.  Zauważyłem, że przyśpieszyła a moje serce zamarło i nie wiadomo kiedy zniknęła mi z oczu, nie mogłem jej znaleźć. Zjechałem na pobocze i dzięki aplikacji lokalizacyjnej po chwili widziałem małą czerwoną kropkę która sugerowała że to ona. Jechała z dużą prędkością w stronę Newcastle, tam mieszkała jako dziecko i tam się wychowała, to tam ją poznałem i tam miałem zakończyć jej dalsze życie.  Dzięki Bogu tego nie zrobiłem, pomogłem policji i dałem im dowody na ich zamknięcie. Moja maleńka była bezpieczna, aż do teraz to wszystko moja wina. Odpaliłem samochód i ruszyłem za nią, nie patrząc na prędkościomierz, nie interesowało mnie to. Kiedy dotarłem do miejsca gdzie zaparkowała widziałem jej wahanie, jakby zastanawiała się co zrobić. Miałem nadzieję, że wejdzie do domu rodziców wtedy będę mógł odjechać i dać jej trochę tej przestrzeni co mnie szczerze mówiąc zabijało. Jednak nie zrobiła tego, wysiadła z auta i szła w innym kierunku. Nie chciałem odjeżdżać ale wiedziałem że nie chciałaby mnie teraz tutaj widzieć. Odpaliłem silnik i już miałem odjechać gdy zauważyłem pędzące auto w jej kierunku, musiała go nie zauważyć. Biegłem w jej stronę, krzyczałem jednak ona jak w transie szła przed siebie szlochając. Wszystko działo się tak szybko. Suz nagle stanęła, biegłem tak szybko jak mogłem, auto hamowało i nagle wjechało w nią. W moich oczach pojawiły się łzy a moje serce przeszył okropny ból, tak bardzo się bałem. Nigdy nie czułem takiego strachu jak teraz. Wziąłem ją w ramiona, sprawdziłem czy oddycha , dziękując za każdy jej oddech który słyszałem. Odwróciłem głowę do mężczyzny zza kierownicy, był w szoku, wstałem i podbiegłem do niego. Kiedy wysiadł dostał ode mnie w zęby  po czym zadzwoniłem po karetkę.  Moja maleńka się  nie ruszała, wzywałem pomocy, krzyczałem, płakałem. Nie, to nie możliwe, nie może jej się nic stać, płakałem. Nie wiedziałem co się dzieje, tuliłem ją w ramionach kompletnie nie wiedząc co robić, ie mogła odejść, nie teraz. Tak bardzo ją kocham, nie wybaczę sobie tego, to moja wina. Gdzieś w oddali słyszałem już wycie syren, z jej rodzinnego domu wybiegli rodzice i od razu podbiegli. Zobaczywszy mnie z ich córką zaczęli płakać, matka Suz płakała i padła obok mnie na kolanach łapiąc córkę  za rękę. Nie chciałem jej puścić, nawet jej rodzicom. Jej ojciec zajmował się tamtym mężczyzna, uderzył go parę razy po czym dołączył do nas, również płacząc. Przyjechało pogotowie, nie chciałem jej puścić, nie chciałem stracić mojego skarbu. Nagle jakaś dłoń mnie odciągnęła od niej, płakałem i szarpałem się jak dziecko. Ratownicy się nią zajmowali, matka była przy niej a jej ojciec próbował mnie uspokoić. Nagle opadłem na kolana i zacząłem płakać, żałośnie płakać. Poczułem jak ktoś mnie przytula i pomyślałem że to Suz więc podniosłem głowę, spojrzałem w te same oczy jednak nie należały one do mojego skarba tylko do jej rodzicielki. Spojrzała na mnie i powiedziała :

- Synu, ona cię potrzebuje- kiwnęła głową w stronę karetki- Jedź z nią, my dojedziemy.

Otarłem łzy i pobiegłem w stronę karetki, ratownik nie chciał mnie wpuścić ale odepchnąłem go i uklęknąłem przy mojej ukochanej.

Pomimo Bólu (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now