7

146 8 0
                                    

     Obudziłam się w moim wygodnym łóżku. Spojrzałam na drugą stronę. Nie było Bruce. Wzięłam do ręki zegarek ,który był na szafce nocnej. Godzina ósma. Bruce był już w pracy. Niechętnie wstałam z łóżka i założyłam szlafrok. Wczorajszy dzień był cudowny. Zeszłam na dół i zobaczyłam Alfreda w kuchni.

-O... Panna Caroline. Czemu tak wcześnie Panna wstała? -zapytał sprzątając blat.

-Sama nie wiem. Dzisiaj nie mam iść do pracy ,ale jednak pójdę. Trochę popracować.-powiedziałam nalewając sobie kawy.

-Dobrze. O której Panna wróci?

-Nie wiem jak skończę pracę.

-Czytała Panna gazetę? -zapytał ,a ja pokręciłam głową. Alfred podał mi gazetę i odszedł do innego pomieszczenia. Wzięłam gazetę i zaczęłam czytać pierwszą stronę.

        "Wczoraj popołudniu wysadzono budynek. Wczoraj o godzinie 14:30 zostało wysadzono biuro xxxxxxxxxxx, podczas przyjęcia dobroczynnego. Z budynku zostały tylko szczątki. Policja uznała ,że bomba została wysadzona w piwnicy. Podejrzewają ,że to sprawka Jokera. Rannych osób jest dwunastu ,a nieżyjących trzydziestu dwóch ,reszcie udało się wydostać."

     Same nudy. A kłamią bardziej. Zapomnieli mnie dopisać. No tak ,przecież dla nich ja nie żyje. Będzie trzeba o sobie przypomnieć. Wypiłam do końca kawę i udałam się do mojego pokoju. Przebrałam się i poprawiłam perukę. Wzięłam do ręki torebkę i spakowałam tam portfel ,dokumenty ,kosmetyczkę ,telefon ,pistolet i paralizator. Wyszłam z domu i poszłam do samochodu. Po chwili włączyłam się do ruchu drogowego. Gdy dojechałam do szpitala ,przywitałam się z recepcjonistką. Szłam do biura ,stworzyłam drzwi ,a tam...
Pielęgniarka ,która grzebie w moich rzeczach. Odwróciła się i zrobiła cała czerwona. Byłam zła ,i to bardzo. Podeszłam do niej i złapałam za koszulkę. Wprowadziłam ją z biura na dwór ,weszłyśmy w ciemną uliczkę. Nikogo tam nie było. Popchnęłam ją na ścianę ,jęknęła z bólu. Podeszłam do niej ,niebezpiecznie blisko.

-Co tam szukałaś?-zapytałam spokojnie.

-N-nic.-powiedziała przestraszona widząc w moich oczach iskierki szaleństwa.

-Zapytam jeszcze raz. Co tam szukałaś?-podniosłam głos już lekko zirytowana.

-N-no n-nic-powiedziała naprawdę przestraszona. Wyjęłam z torebki pistolet i przyłożam jej do głowy.

-Przyznasz się co tam szukałaś czy mam to z ciebie wyciągnąć siłą? A to będzie bolało.- kobieta przełkneła ślinę.

-J-ja chciałam się czegoś o tobie dowiedzieć...-powiedziała cicho.

-Trzeba było zapytać ,złotko. Wiesz ,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?-zapytałam ,jak dziecko. Dziewczyna tylko przytaknęła.- Więc ,trzeba za grzechy płacić.- wyszeptałam jej do ucha i jednym ruchem kopnęłam ją kolanem w brzuch. Zgieła się w pół i padła na ziemie płacząc.

-Jesteś potworem.-powiedziała cicho.

-Potworem to dopiero mogę się stać ,to był dopiero mały kopniak.-powiedziałam nie dowierzając ,że już się poddaję i uważa ,że umiera.-Dlatego ,że jesteś kobietą zrobię to szybko.- powiedziałam. Dziewczyna zaczęła się przesuwać jednak spotkała się ze ścianą.

-Nie ... proszę. -To były jej ostatnie słowa zanim strzeliłam. Wróciłam do domu.

-Caroline...-usłyszałam głos Bruce jak weszłam do sypialni.Spojrzałam na niego ,był smutny ,przygnębiony i rozczarowany.- Musimy porozmawiać.-powiedział ,a ja już wiedziałam ,że to oznacza katastrofę.

Dwa OdbiciaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora