PIEPRZ SIĘ, VOLDEMORCIE!

Start from the beginning
                                    

W tym samym czasie Voldemort dopadł Lydię. Wziął ją sztywno w ramiona, a gdy puściła moją rękę, walczyłem ze sobą z całych sił, by tylko nie ruszyć się choćby o cal. Dobrze wiedziałem, że to sprawdzian Czarnego Pana. Gdy wreszcie puścił Lydię, a ona cofnęła się o krok tak, że mogłem widzieć jej twarz, zauważyłem, że z jej oczu bije zimna determinacja. Miała poważną twarz i nic nie wskazywało na to, że się boi czy martwi. Nie spojrzała na mnie, ale i bez tego wiedziałem, czego dokładnie ode mnie oczekuje.

Jeśli byłem lekko zgarbiony, zmieniło się to w ułamku sekundy. Skupiłem się na Voldemorcie i na tym, żeby uratować przed nim Lydię i grałem, grałem jak nigdy, zimnego, opanowanego, pewnego siebie. Takiego, jakiego uczono mnie grać przez lata.

— Poznajcie wszyscy — zaczął Voldemort, obracając się powoli, by ogarnąć wzrokiem wszystkich w obydwóch kręgach — Lydię Ravatel, córkę, a zarazem dziedziczkę Charlesa Ravatela i jego słodkiej żony, Lary Ravatel, która to dzisiejszej nocy wstąpi w nasze szeregi.

Po komnacie przeszedł stłumiony szept, ciche mruknięcia, zostały wymienione zdziwione spojrzenia. Stałem sztywno u jej boku i mocno ściskałem jej rękę, dodając otuchy. Dobrze wiedziałem, że nie da się tego teraz uniknąć — staliśmy twarzą w twarz z Czarnym Panem, a on już wyciągał swoją różdżkę. Nie musiał nawet wydać swojego polecenia, z niechęcią odsunąłem się na swoje stałe miejsce w Wewnętrznym Kręgu.

Lydia zgrabnie opadła na swoje kolana, ciągle patrząc Voldemortowi w twarz, utrzymując jego spojrzenie równie zaciętym wzrokiem. Odsunęła lewy rękaw za dużej szaty i wyciągnęła rękę przed siebie. Voldemort utrzymując pozory, łaskawie dotknął różdżką jej przegubu, chociaż dobrze wiedziałem, że aż palił się do tego, by to zrobić. By pokazać, że ta kobieta jest jego własnością.

A jest moją własnością.

Odważna dziewczyna nawet nie mrugnęła powiekom, gdy znak pojawiał się na jej ręce — co było trudne nawet dla najmocniejszych śmierciożerców w tej komnacie. W tej chwili nie jedno ego zostało naruszone, a ta myśl wywołała na mojej twarzy kpiarski uśmiech. I w ten sposób udało mi się nabrać nie tylko rodziców, Bellatriks czy Snape'a, ale także i Voldemorta, który w tamtym momencie spojrzał na mnie kątem oka, chcąc wybadać moją reakcję.

Gdy znak się pojawił, Lydia wstała i wdzięcznie wróciła na swoje nowe miejsce tuż po mojej lewej stronie.

Całą noc płakała. Siedzieliśmy na moim łóżku, rzucając uprzednio czar wyciszający na Blaise'a, by spokojnie przespał noc. Trzymałem mocno Lydię za ręce, gdy siedziała na moich kolanach i wypłakiwała się w moją koszulę. Wiedziałem, jak bardzo zraniło ją to, że musiała stać się jednym z śmierciożerców, ale wiedziałem także, że jest wystarczająco silną kobietą, by przez to przejść, by sobie poradzić. Noc była długa. W pewnym momencie przestała płakać i tylko bezgłośnie szlochała. Gdy wstało słońce jej oczy błyszczały od determinacji, a ona sama uśmiechała się do mnie w ten wyjątkowy sposób, potwierdzający, że gdy jesteśmy razem, wszystko jest możliwe.

Dopiero biorąc gorący prysznic w toalecie prefektów zorientowałem się, że zaczął się nowy rok szkolny, a co za tym idzie, lekcje. Zdawałem sobie sprawę, że fakt, że jesteśmy śmierciożercami sprawił, że przejdziemy przez ten rok z idealnymi ocenami, nie będziemy mieli problemów z Alecto czy Amycus, znanych ze swojej brutalności, będziemy mogli robić to, co będziemy chcieli. A plan omówiliśmy kilka chwil wcześniej.

Lydia brała swoją własną kąpiel, gdy wszedłem do jej dormitorium. Susan, jej współlokatorka, nawet nie mrugnęła okiem, gdy przeszedłem przez niskie wejście i usiadłem na jej łóżku, spoglądając na zdjęcie postawione na szafce nocnej. To była cała jej rodzina w komplecie — Charlie, Lara, Cat i ona. Uśmiechali się. Wiedziałem, że warto dla tego walczyć.

STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )Where stories live. Discover now