UCIECZKA

1K 62 5
                                    

12

Pamiętam, że zaraz po śmierci Dumbledore'a wszystko działo się bardzo szybko. Szłam z Draco zaraz za śmierciożercami. Przemierzaliśmy korytarze mojej szkoły, a niektórzy śmierciożercy dla zabawy rozwalali posągi prostymi zaklęciami, by zalać się śmiechem. Widziałam w ich oczach zło; czego nie mogłam powiedzieć o oczach Draco, błagających o ucieczkę od rzeczywistości.

Po chwili wpadliśmy na oddział, który powstał, gdy powiedziałam koledze Pottera o napaści na szkołę, która miała mieć miejsce tego wieczoru. Była tam jego ruda dziewczyna, siostra Wesley'a, profesor McGonnagal, Seamus i ten pokraka, Neville. Wszyscy walczyli dzielnie, nie wiedząc, że ich mentor, ich przywódca, ich wsparcie, a raczej jego ciało, leży teraz pod murami zamku, bez życia w oczach. Z kośćmi połamanymi od upadku. Z pustym wzrokiem,

Ściskałam wtedy kurczowo dłoń Draco, próbując nadążyć za ich szybkim krokiem. Wyszliśmy ze szkoły i idąc przez las próbowaliśmy, jak mi się zdaje, znaleźć miejscie, skąd możemy się bezpiecznie teleportować. Widziałam w oczach Bellatrix obłęd i pewnego rodzaju uciechę, że mnie widzi. Co kilka chwil odwracała się i, choć innym mogło wydawać się inaczej, sprawdzała, czy za nimi idę. Wiedziałam, że oddanie mnie w ręce Czarnego Pana przyniesie jej dużo profitów, a ona nie mogła sobie tego odpuścić. To samo szeptał mi Draco do ucha.

— Uciekaj.

Kręciłam tylko głową, układając sobie w niej plan działania



Byłam tylko ja, Draco, Snape i Bellatrix. Inni znikli wcześniej, choć ja nawet nie zdałam sobie z tego sprawy. Biegliśmy w kierunku bramy. Draco ciągnął mnie za sobą, bo moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Chciałam wtedy krzyczeć i stanąć, powiedzieć, że to co zrobiliśmy napawa mne obrzydzeniem, że oni napawają mnie obrzydzeniem, że nigdy nie pomogę Czarnemu Panu.

Nagle czerwony strumień przeleciał tuż obok mojej głowy. Snape zatrzymał się, wryty, a ja, mocno trzymając Draco za rękę, zaraz za nim.

— DRACO, LYDIA, UCIEKAJCIE! — krzyknął Snape.

Odwrócił się, tak jak wszyscy. Od Harry'ego Pottera, tego Harry'ego Pottera, Wybrańca, dzieliło nas ze dwadzieścia jardów. Patrzyłam, jak unoszą różdżki i zbierają się do ataku. Aż poczułam, jak czyjaś zimna dłoń ciągnie mnie w przeciwnym kierunku. Jak w amoku odwróciłam głowę i zobaczyłam bladą twarz Bellatrix.

— Musimy iść.

Snape walczył z Harry'm, ciągle blokując jego zaklęcia. Potter próbował rzucać zaklęcia niewybaczalne, co mu się nie udawało. Brak mu było zimnej krwi i umiejętności... Umiejętności, które miałam w nim obudzić.

I właśnie to spostrzeżenie przesądziło o zakończeniu mojego planu. Odwróciłam głowę w kierunku Draco, który ciągle błagał mnie o ucieczkę i złożyłam na jego ustach pocałunek. Krótki i wyrażający pełnię uczuć, jakimi go darzyłam.

A zaraz potem obróciłam się wokół własnej osi i zniknęłam. Wyrosłam przy Harry'm, który zdążył stracić równowagę i runąć na ziemię. Złapałam go jeszcze zanim płomienie zdążyły zgasnąć i teleportowałam się z nim pod wierzę astronomiczną, tam, gdzie leżało ciało Dumbledore'a.



W Norze, wysokim i zadziwiająco małym domu Ronalda Weasley'a było bardzo tłoczno. Obchodziliśmy właśnie urodziny Harry'ego; każdy wydawał się promienieć w obliczu niedawnych wydarzeń, chociaż, gdyby się dobrze przypatrzeć, widać było w ich oczach czający się smutek i strach. Tak, strach był tam wszędzie obecny.

STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz