PLAN DOSKONAŁY

Depuis le début
                                    

Rozdarłam jego koszulę, przerażona. Chwilę później wyciągnęłam różdżkę i zaczęłam wymyślać zaklęcie leczące. Wiedziałam, że miałam tylko jedną szansę nim będzie za późno, dlatego od razu uderzyłam w magię tworzącą naszą więź.

— DOV DRAAL DO DUN DAAL DILON WO TUZ UNT KRII. KRIL DOVAH SIIV STIN FAH HAAS. IN, KOD KRIKOT IFAN KRONGRAH! (Wolne tłumaczenie: Smocze Dziecię modli się o łaskę powrotu zmarłego, którego ostrze próbowało zabić. Odważny Smoku znajdź wolność dla zdrowia. Mistrzu, władasz dzielnie. Daj zwycięstwo.)

Ku mojej uciesze rany zaczęły się zasklepiać i już po chwili dźwignęłam go z ziemi. Przez chwilę miał problemy z utrzymaniem pionu, jednak dał radę. Nie puszczając go skierowałam całą swoją złość na Harry'ego, który leżał niedaleko na ziemi.

— Nawet nie wiesz, co w tym momencie zrobiłeś, Harry — powiedziałam, stając nad nim. — Nie tylko o mało co go nie zabiłeś, ale także straciłeś moje zaufanie. Mieliśmy tylko jedną umowę, miałeś trzymać się od niego z daleka, powiedziałam ci, że to ja sprowadzę go na dobrą drogę, a w zamian za to będę cię uczyć. Zrywam tę umowę, Harry. Pokonasz Voldemorta na własną rękę!

Wyszliśmy z łazienki. Byłam bardzo zdenerwowana, ale cieszyłam się, że Harry nie robił problemów, a Draco nie pytał o co dokładnie poszło. Gdy tylko przekroczyliśmy próg, Draco oparł się ramieniem o ścianę, najwidoczniej zmęczony.

— To, co przed chwilą zaszło... — powiedział, próbując złapać oddech.

— Nic nie zaszło, Draco, daruj sobie. Przechodziłam tędy przez przypadek.

— Nic nie jest przypadkiem, Lydia! — Przyszpilił mnie do ściany, kładąc ręce po obu stronach mojej głowy. — Nie masz nawet najmniejszego pojcia co właśnie dla mnie zrobiłaś, Lydia, uratowałaś mi życie! Jeśli myślisz teraz, że po takim czymś zostawię cię w spokoju, to się mylisz! Mylisz się do cholery! Chciałem chronić cię przed Czarnym Panem, chronić cię przed sobą, ale prawda jest taka, że nie opuszczasz moich myśli! Dzięki tobie zacząłem widzieć wszystko w innym świetle. Niech mnie diabli wezmą, jeśli teraz tego nie zrobię... Nie rozumiesz, ile dla mnie znaczysz? Nie rozumiesz jak ważną rolę w moim życiu odgrywasz? Lydia... ja... nie powiem ci tego jeszcze, nie powiem ci tego teraz, gdy czasy są mroczne i każdy dzień może być nie tylko twoim, ale także i moim ostatnim. Musisz na to poczekać, dobrze? Poczekać na mnie.

Byłam oczarowana jego bliskością do takiego stopnia, że nie zauważyłam, gdy szybko cmoknął mnie w usta i uciekł, sprężystym krokiem przemierzając korytarz.

Miałam zamiar poczekać. Naprawdę miałam taki zamiar.

Po tym incydencie unikałam Harry'ego na każdy z możliwych sposób. Słyszałam plotki, że znalazł sobie dziewczynę i, że zarobił szlaban u Snape'a, przez co nie grał przeciwko Slytherinowi i zaprzepaścił szansę gryfonów na wygraną.

Po kilku dniach, spędzonych głównie w towarzystwie Margaret, dostałam notatkę od Dumbledore'a, który prosił o jak najszybsze spotkanie. Przeprosiłam gorąco Margo i wyszłam grzecznie przez główne wejście z dormitorium. Zaraz potem teleportowałam się spokojnie przed wejście do gabinetu dyrektora. Złamanie zaklęcia było bardzo proste. Weszłam po cichu po schodach prosto do wierzy. Zatrzymałam się dopiero przed wielkimi, drewnianymi drzwiami, w które mocno zapukałam. Chwilę później otworzyły się nieznacznie.

W okrągłej komnacie stało wielkie biurko. Ku mojemu zdziwieniu, nie było już tam wszystkich dziwnych, świecących przedmiotów, które zazwyczaj stały na małych stoliczkach. Przy biurku siedział Dumbledore. Miał na sobie czarną szatę podróżną. Chorą ręką gładził swoją długą, srebrzystą brodę. Gdy mnie zauważył, kiwnął tylko głową i wrócił wzrokiem w kąt pomieszczenia. Zamarłam w pół kroku, zauważając, na co dokładnie patrzy się dyrektor.

STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )Où les histoires vivent. Découvrez maintenant