Episode 1

860 71 24
                                    

Otworzyłam ociężałe powieki, szeroko przy tym ziewając. Wzięłam głęboki wdech i jeszcze przez chwilę leżałam w osłupieniu, błądząc ślepo oczami po suficie. Sięgnęłam z szafki, stojącej obok mojego łóżka, paczkę papierosów i odpaliłam jednego z nich. Ułożyłam wygodnie poduszkę pod głowę i ponownie wróciłam do wpatrywania się w kilka gwiazd namalowanych czarnym markerem przez Rachel. Za każdym razem mam wrażenie jakbym śniła. W końcu to Rachel Amber. Niewiarygodne jest to, w jaki sposób udało nam się zaprzyjaźnić. W zasadzie wszystko to co się między nami dzieje jest wyjątkowe i nigdy bym nie przypuszczała, że mógłby mi się spodobać ktoś taki jak Rachel Amber. No, bo w końcu jest to coś nowego. Wczoraj dokładnie po koncercie, zrobiłyśmy kolejne zdjęcia, które dosłownie zasypują moją ścianę. Przez ostatnie tygodnie, po tym jak Rachel wyszła ze szpitala i te wszystkie wydarzenia, które były dość przerażające, udało nam się od tego wszystkiego odciąć. Nie spotkałyśmy więcej Damon'a Merrick'a, który był kolejną osobą stojącą na przeszkodzie do szczęścia. Co prawda, dobrze by było pozbyć się jeszcze Davida, ale obawiam się, że to w najbliższym czasie nie nastąpi. Mama całkowicie do niego przylgnęła. Prawdą jest to, że pomaga nam dużo, ale i tak jest to najbardziej znienawidzona przeze mnie osoba. Zaciągnęłam się papierosem i przez dłuższą chwilę, zaczęłam powoli wypuszczać dym, starając się zrobić z niego cienką poszlakę. W tej samej chwili zadzwonił mój telefon, przerywając pogrążenie w melancholii.

- Chloe Price - usłyszałam w słuchawce. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, nie musiałam nawet sprawdzać kto dzwonił. Ten charakterystyczny dźwięk głosu Rachel, rozbrzmiał w mojej głowie, obijając się szerokim echem o najmniejsze zakątki moich myśli.

- Rachel Amber - odpowiedziałam, gasząc powoli papierosa. Zapowiada się kolejny ciekawy dzień.

- Czy... - zawiesiła na chwilę głos - masz chwilę?

- Pomyślmy - udałam, że zaczęłam się zastanawiać. W gardle zatrzymałam pokusę, aby się mimowolnie nie roześmiać. Zazwyczaj jak dzwoni i chce, żebym zawiozła ją do szkoły, zaczyna rozmowę właśnie w taki sposób.

- Nie udawaj, że myślisz - pośpieszyła mnie.- No, więc?

- No już, już. Będę za chwilę - powiedziałam, uśmiechając się w konsekwencji. Widziałam ją zaledwie kilka godzin temu, wracając z nią późno w nocy do domu, ale zawsze brakuje mi jeszcze tej jednej chwili, z którą mogę z nią spędzić. Rachel Amber, to taka osoba, która daje ci poczucie, że możesz wszystko i w ciągu ułamku sekundy, potrafi to odebrać. Właśnie ta cecha, jest najbardziej w niej uzależniająca. Nawet najprawdziwszy palacz, nie byłby w stanie oderwać się od takiego nałogu. Nałogu osoby, która rozświetla twoje życie w każdej sekundzie. Nadaje mu nowy tor, przyśpiesza bieg, czasami nawet bicie serca.

Podniosłam się z łóżka, podeszłam do komody i wrzuciłam na siebie luźne ciuchy. Przejrzałam się w lustrze, poprawiając niebieskie włosy prawą dłonią i uznałam, że nie jest nawet najgorzej. Tym razem wzięłam prysznic przed snem, więc nie zionę oparami z wczorajszego baru. Zbiegłam po schodach, zauważając kątem oka moją mamę, która zajmowała się robieniem śniadania razem z Davidem.

- Zostaniesz z nami? - spytała pośpiesznie, starając się mnie zatrzymać choćby na sekundę. W ostatnich tygodniach, nie miałyśmy dla siebie zbyt dużo czasu, ale i tak po wydarzeniach z Serą i zakończeniu wszelkich problemów, jestem częstszym bywalcem tego domu. Moja mama nawet bardzo polubiła Rachel. Często ją zapraszała do nas, ale później przywykła do tego, że stała się naszym stałym gościem. Kilka razy się zdziwiłam, gdy Rachel przychodziła z nowymi pomysłami, wparowując mi do pokoju bez poprzedniego pukania. Zdążyłam do tego przywyknąć, wprawia mnie to najczęściej w najlepszy nastrój. Z resztą, zawsze jest najlepszy, gdy Rachel jest w mojej obecności.

- Muszę lecieć - rzuciłam krótko, łapiąc za klucze wiszące na ścianie. - Może będę później.

Mama coś jeszcze powiedziała, ale już nie usłyszałam, bo w tym samym momencie zamknęłam drzwi od domu. Wskoczyłam do samochodu, włączyłam radio i odpaliłam silnik. Maszyna głośno warknęła, w gotowości do jazdy. Wrzucając kolejne biegi, koła toczyły się posłusznie wzdłuż drogi, nieopodal mojego osiedla. Takich osiedli nie ma zbyt wiele w Arcadia Bay. Dosłownie kilka, zazwyczaj z podobnie postawionymi domami. Wszędzie jest blisko, nawet ja mam sporo szczęścia, mieszkając zaledwie kilka przecznic dalej od Rachel. Tylko to teraz trzyma mnie przy tym, abym tutaj została. Mimo tego, że ja wyleciałam ze szkoły, to Rachel nadal musi do niej chodzić. Nie stanowi to tak dużego problemu, polubiłam to codzienne przyjeżdżanie po nią do szkoły, abyśmy mogły później razem przedostać się do naszego miejsca wiecznych przesiadywań. To właśnie ta biedna szopa na złomowisku, stanowi centrum dowodzenia. Rachel zabrała tam nawet lampkę, którą dla niej zrobiłam, po kolacji z rodzicami, która jak dobrze pamiętam, nie poszła najlepiej. Czasami w dalszym ciągu mam wyrzuty sumienia, że zataiłam całą prawdę przed Rachel, ale Sera miała rację. Jeśli się kogoś kocha, zrobi się wszystko dla tej osoby, aby ją chronić.

Zatrzymałam wóz dokładnie pod domem mojej przyjaciółki i czekałam cierpliwie, aż w końcu się zjawi. Po krótkiej chwili drzwi się otworzyły, a do auta wskoczyła roześmiana Rachel. Uniosła prawą brew, chcąc coś powiedzieć, ale wstrzymała się, kręcąc lekko głową w zaprzeczeniu.

- No co? - spytałam, powstrzymując kąciki ust, aby się nie uśmiechnąć.

- No nic, Chloe Price. - Rachel oparła głowę o fotel i położyła nogi na tapicerkę.- Tak sobie myślałam, jak bardzo to wszystko jest pokręcone, że Cię poznałam.

- Znam coś bardziej pokręconego - westchnęłam. - A raczej, znam kogoś bardziej pokręconego.

- Och, doprawdy? - spojrzała się na mnie ponownie w ten sam sposób, przeszywając ciało na wylot.- Czyżby to była ta sama osoba, o której myślę?

- Frank? - powiedziałam, zwodząc ją z tropu. Na jej twarzy pojawiło się lekkie rozczarowanie. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i kontynuowałam - Żartuję, bardziej pokręconej osoby od Rachel Amber nie ma - odpowiedziałam akcentując ostatnie słowa.

- Chodziło mi raczej o ciebie, ale niech Ci będzie. Powiedzmy, że przez chwilę ci wierzę - mrugnęła do mnie, co spowodowało, że po raz kolejny nie byłam w stanie zatrzymać uśmiechu.

Podrzuciłam ją do szkoły i w chwili, gdy opuściła pojazd już zaczęłam za nią tęsknić. Patrzyłam jak zaczęła wchodzić wolno po schodach przed ogromnym budynkiem, ale zatrzymała się na dosłownie kilka sekund i obróciła w moją stronę. Podeszła do samochodu jeszcze na chwilę i oparła łokieć o lusterko.

- To co potem, piracki kompanie, od wszelkich mórz i oceanów?- zapytała przeciągając moment od pójścia do szkoły.

- Myślę, że potem to już tylko Wells będzie Ci w stanie na to odpowiedzieć - zaśmiałam się gdy na dziedzińcu rozbrzmiał dźwięk dzwonka rozpoczynającego lekcje.

- Cholera - mruknęła zasmucona.- Czasami naprawdę żałuję, że to nie mnie wykopali ze szkoły.

- W sumie masz rację - powiedziałam.- Nie narzekam na życie bez tego śmietniska.

Rachel zmrużyła oczy i roześmiała się cicho. Rozmierzwiła moje niebieskie włosy ręką, przyciągnęła moją twarz do jej i pocałowała mnie krótko w policzek.

- Nie połam sobie czasem nadgarstka podczas jazdy na desce - skomentowała i ruszyła w kierunku szkoły. To będą wyjątkowo długie, nudne godziny...

Life is Strange: The new beginningOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz