Scarlett
Zatrzymaliśmy się pod nie dużym, ale pięknym domkiem. Wow, Veronica naprawdę ładnie mieszka.
-Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytał Justin. Zdecydowanie był nadopiekuńczy. Przecież nie jestem już małą dziewczynką i nie musi się aż tak o mnie martwić.
-Nie, dziękuję. Damy sobie radę, nie musisz dzwonić. - uprzedziłam. Dzisiaj mam zostać na noc u Ronnie, jednak na początku mam spotkanie z Lucasem, o którym Justin nie wie i lepiej, żeby tak zostało.
-Dlaczego mam tego nie robić? -zapytał - Chcę być pewien, że wszystko w porządku. - Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich dni przegina. Zachowuje się jakoś inaczej.
-Zapewniam cię, że sobie poradzimy. - spojrzałam na niego znacząco. Nie chcę, żeby się tyle zamartwiał.
-Okej, w porządku. - uniósł ręce w geście obronnym. Wreszcie odpuścił. Już myślałam, że to się nigdy nie stanie.
-Pa, Justin. - powiedziałam. Już miałam się odwrócić i wysiąść, ale zatrzymał mnie Justin, który pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek. Zdziwił mnie ten gest. W środku poczułam znów to ciepło jak wtedy, gdy się spotykaliśmy. Nie, stop. To były dawne czasy, które już nie wrócą. Mamy swoje os9bne życia.
Chłopak odsunął się i spojrzał na mnie niepewnie. Nie wiedziałam co powinnam zrobić w tej sytuacji, więc po prostu wzięłam swoją torbę i wysiadłam z samochodu.
Podeszłam do drzwi i zapukałam trzy razy. Po niedługim czasie pojawiła się przede mną Veronica i dosłownie wciągnęła mnie do środka. Jest chyba bardzo podekscytowana tym naszym babskim wieczorkiem.
Niestety zacznie się on dopiero za jakiś czas, bo najpierw muszę spotkać się z Lucasem.
-Dobra, zostawiam torbę i lecę na spotkanie, bo zaraz się spóźnię. - powiedziałam patrząc na zegarek. Musiałam dostać się w umówione miejsce na pieszo. Właściwie dziwi mnie fakt, że chłopak nie chce spotkać się w domu albo jakiejś knajpie tylko na uboczu w parku. Może po prostu woli mieć trochę prywatności. Mniejsza.
-Nie możesz teraz iść. - powiedziała Veronica, stając przy oknie. Dziewczyna nie chciała mnie tam puścić od początku i mimo że zgodziła się mi pomóc, wiedzę, że teraz stawia opór.
-Dlaczego? - zezłościłam się. Przecież miałyśmy umowę. Tak naprawdę jestem tu tylko, żeby móc się spotkać z Lucasem w tajemnicy przed Justinem.
Czemu ona to utrudnia?-Bo Justin stoi cały czas na podjeździe.
-Cholera, pokaż. - powiedziałam i stanęłam obok niej. Miała rację. Chłopak siedział w aucie przed domem. Dlaczego on nie odjeżdża?
Przez niego mogę się spóźnić.-Musisz poczekać, aż zniknie. - stałyśmy jeszcze dosłownie kilka minut obserwując poczynania chłopaka, aż w końcu jego samochód się oddalił. Ciekawe dlaczego tak długo tu stał.
-Jestem w dupie. - powiedziałam patrząc na zegarek. Miałam jakieś dziesięć minut.
-Leć już i pamiętaj, że gdyby coś się działo to masz dzwonić. - uprzedziła. Bardzo się o mnie martwiła, ale ja uważałam, że nie ma o co. Przecież idę tylko z nim porozmawiać.
Na umówione miejsce dotarłam pół godziny później. To wcale nie było tak blisko od domu Ronnie. Spieszyłam się jak mogłam. Mam nadzieję, że Lucasowi to nie przeszkadza.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz. - powiedział, gdy mnie zobaczył.
-Przepraszam, miałam kawałek drogi, a za późno wyszłam z domu.
-W porządku. - odpowiedział. Było dość niezręcznie. Usiedliśmy oboje na ławce i milczeliśmy. Ja nie wiedziałam o czym dokładnie chce ze mną porozmawiać, więc nie zaczynałam rozmowy. Myślę, że on zastanawiał się od czego zacząć. To nie jest zwykła rozmowa o pogodzie. Na pewno sprawiało mu to trudność.
-Dlaczego chciałeś się spotkać? - zapytałam po dłuższej chwili. Ta cisza mmie zabijała. Byłam zestresowana. Chciałam już wiedzieć o co chodzi.
-Musimy porozmawiać. - niczego nowego nie odkrył. Tyle wiedziałam sama.
-Okej, więc od czego chcesz zacząć? - spojrzałam na niego. On również wgapiomy był w moją osobę. Jego wzrok wyrażał smutek.
-Wróć do mnie. - wypalił od razu. Nie wyglądał jakby żałował tych słów. On naprawdę tego chciał. Tęsknił za mną?
-To nie takie proste. - opuściłam głowę. Nie mogę teraz się na to zgodzić. Zostawiłam go, żeby to wszystko przemyślał i zmienił coś w sobie.
-Przecież jeszcze możemy być szczęśliwi. - przybliżył się do mnie.
-Musisz się zmienić, Lucas. - odepchnęłam jego ręce, gdy chciał mnie przytulić. Wydawał się być zdziwiony z tego powodu, ale nie naciskał. Byłam mu za to wdzięczna.
-Okej, jasne. Zrobię wszystko. - jego głos przepełniony był powagą.
-Zapisz się na terapię. - zaproponowałam. Tyle mi wystarczy.
-Wrócisz do mnie, gdy to zrobię? - nie chcę.
-Tak. - odpowiedziałam cicho.
-Świetnie, jeszcze tylko trzeba usunąć to dziecko. - powiedział zadowolony. Ale chwila... Co?
__________
Nie chcę mi się myśleć.
Czy ten Lucas zwariował?
Mam do was WIEEEEELKĄ prośbę...
Rozdziały mają średnio około 150 wyświetleń, a głosów zaledwie 25.
Wiecie, że nigdy na to nie patrzę i wstawiam rozdział od razu, a nie robię żadnych ultimatum, ale wiele z was również coś pisze i zapewne wiecie jakie to miłe widzieć, że wasza praca naprawdę interesuje.
Prosiłabym was o większą aktywność.
Jeśli wam się podoba, to dajcie mi znać.
Oczywiście błędy również mi wytykajcie, przynajmniej się czegoś nowego nauczę.
Mam nadzieję, że weźmiecie sobie to do serca. Byłabym wdzięczna!
A tymczasem was żegnam..
Do następnego ❣