PRZESZŁOŚĆ I TERAŹNIEJSZOŚĆ

Start from the beginning
                                    

Siedziałam taka obojętna. Wiedziałam, że powinnam czuć współczucie, może żal czy wstyd, ale nic nie czułam. Odkąd przeczytałam co naprawdę znaczy Obiecanie sobie kogoś, nie miałam głowy do uczuć. Do niczego. Jedyne co czułam, to dziwna pustka. Wyszłam z komnaty jak gdyby nigdy nic. Swoje kroki skierowałam do biblioteki.

— Panno Ravatel! — Usłyszałam za sobą głos Slughorna.

— Dzień dobry panie profesorze. — Przywitałam się grzecznie.

— Dobrze, że panienkę złapałem, bardzo dobrze. To zaproszenie na przyjęcie wigilijne, proszę bardzo. Mam nadzieję, że tam panienkę zobaczę! — powiedział i odszedł tak szybko, jak przyszedł. Pokręciłam lekko głową i schowałam zaproszenie pod szatę. Zajmę się nim później.

Draco odbębniał szlaban w bibliotece, dlatego moje nogi właśnie tam się skierowały. Weszłam do środka na palcach, wiedząc, że bibliotekarka nie lubi hałasu. W środku siedziała spora grupka osób, które pochylając się nad książkami nie odzywały się do siebie słowem. Szybko podeszłam do Draco, który przechadzał się między półkami pełnymi książek.

— Zrobiłaś to? — spyta od razu, gdy mnie zauważył.

— Tak, ale dziewczyna, którą wybrałam była z przyjaciółką, czego nie wiedziałam. Paczka się otworzyła, gdy się o nią pokłóciły. Dziewczyna oberwała klątwą.

Draco przejechał dłonią po twarzy i spojrzał na mnie spomiędzy palców. Był zły, widziałam to. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, nic nie mówiąc. Ja także milczałam.

— To nic wielkiego — powiedział w końcu i, co najdziwniejsze, przytulił mnie. — Nie przyzwyczajaj się.

— Ani mi się śni — stwierdziłam i lekko go odepchnęłam. Wracał mu humor, a to był dobry znak. — Jak skończysz to rusz swój żałosny tyłek do pokoju wspólnego.

Wyszłam z biblioteki i zeszłam kilka pięter niżej, korzystając z ruchomych schodów, które, jak zawsze zresztą, zaprowadziły mnie tam, gdzie chciałam. Błądziłam po korytarzach bez najmniejszego celu, tak po prostu, dla zabicia czasu. Myślałam.

Zastanawiałam się jak Catherine przyjęła odnalezione wspomnienia. Miała zaledwie czternaście lat, co wcale nie jest dużo, patrząc na długość życia w samotności. Ciekawiło mnie gdzie się podziewa i jak się trzyma. Nie była dla mnie bardzo ważna; nurtowało mnie to, że nic o niej nie wiedziałam. Rozumiałam, że Catherine czuła się odrzucona. Bądź co bądź, ojciec zrzekł się różdżki na moją rzecz, nie jej. Ja także czułabym się urażona, gdyby było na odwrót.

Myślałam także o rodzicach. Irytował mnie fakt, że oddali swoje życie w tchórzliwy sposób. Miałam o nich naprawdę heroiczne wyobrażenia. Myślałam, że przegrali przez przypadek, że coś musiało pójść nie tak. Jakże byłam wtedy daleka od prawdy!

Po jakimś czasie trafiłam sama z siebie pod pokój wspólny. Nie znałam hasła, zbyt zajęta w ostatnim czasie poznaniem go. Usiadłam pod naprawdę zimną ścianą i schowałam głowę pomiędzy nogi. Siedziałam tam dłuższą chwilę i nawet do głowy by mi nie przyszło, że mogłam użyć magii.

Jakaś dziewczyna, na oko z pierwszego roku, podeszła do ściany i powiedziała na głos WIEPRZLEJ, przez co ściana znikła, a wejście zostało otwarte. Weszłam tuż za nią i wygoniłam jednym ruchem ręki dwóch młodszych ode mnie chłopaków z fotelu przy kominku. Nie było mi zimno — w ogóle nie czułam chłodu czy zimna, ponieważ byłam smokiem. Jednak zawsze miło było ogrzewać się przy płomieniach, których widok mnie uspokajał. Musiałam zasnąć.

— Dasz wiarę, że Potter podejrzewa MNIE? — powiedział Malfoy, siadając na bocznym oparciu fotela. — Mnie! Dobrze wyszło z tym szlabanem, mam usprawiedliwienie. Ciebie nie będą podejrzewać.

STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )Where stories live. Discover now