Rozdział 25

787 67 2
                                    

Jak mogłem ją zostawić... Jadę przed siebie, byle jak najdalej od tego przeklętego miejsca, chcę wywieźć Sophie w bezpieczne miejsce. Uchronić ją przed demonami i światem, którego sam do końca jeszcze nie pojmuję.

- Tatusiu...

Zwalniam trochę i kieruje wzrok na córeczkę, ponieważ odezwała się po raz pierwszy odkąd opuściliśmy posiadłość Artura.

- Co perełko?

Mała wpatruje się we mnie przerażonymi oczami.

- Zostawiliśmy tam Sophie.

Jej słowa, uderzają we mnie całą swoją mocą.

- Wiem, Sophie. Musieliśmy uciekać.

- Ale wrócisz po nią?

Jej dziecięca wiara we mnie, uświadamia mi co ja najlepszego zrobiłem. Jestem skończonym egoistą. Uciekam przed odpowiedzialnością, cierpię, ale nie pozwalam sobie pomóc. Zamiast widzieć to co ważne, tracę to z oczu i gdy, już za późno, a szczęście, które miałem wymyka mi się z rąk, wtedy dopiero walczę. Sophie oddała mi wszystko, potrafiła się poświęcić, zaufać mimo, że została zraniona, pokochała mnie. A ja wyrwałem jej serce i uciekłem przed swoimi czynami. To wszystko moja wina, ponieważ nie potrafiłem zaakceptować tego, że umieram. Zerkam na profil mojej córki, jest taka podobna do swojej mamy. Będzie piękną kobietą, rozsadza mnie duma. W tym momencie podejmuję decyzję. Jak tylko odwiozę Sophie do babci, wracam naprawić błędy.

- Wrócę po nią.

Mała wpatruje się we mnie z uśmiechem.

- Wiedziałam tatusiu, że jej nie zostawisz.

- Kocham cię malutka.

- Ja ciebie też tatusiu.

W domu odstawiam ją w bezpieczne ramiona mojej mamy. Szybko piszę list do mojej córki. Słowa płyną ze mnie swobodnie, całą miłość przelewam na papier. Gdy kończę po moich policzkach płyną łzy.

- Tobias?

Unoszę wzrok.

- Mamo.

Mama chyba wie, nie pyta o nic, tylko podchodzi i przytula mnie mocno, a ja czuję się bezpiecznie tak jak wtedy, gdy byłem dzieckiem.

- Wychodzę, muszę naprawić błędy, które popełniłem. Proszę, zaopiekuj się Sophie. - Podchodzę do biurka i biorę z niego list. - Daj go jej, gdy uznasz to za stosowne.

Mama bierze go i uśmiecha się przez łzy.

- Jesteś wspaniałym ojcem i synem.

- A ty najlepszą mamą i babcią. Kocham cię. - Przytulam ją po raz ostatni.

Muszę się spieszyć, nie wiem co Artur zamierza zrobić Sophie.

Bez ceregieli wjeżdżam samochodem pod główne drzwi. Szybkim krokiem przemierzam hol i nawołuje Sophie. W pracy detektywa ważna jest spostrzegawczość, spryt, ale też coś jeszcze, coś czego nie ma każdy z nas, a mianowicie instynkt. Szybko obchodzę dół posiadłości, nigdzie nie mogę znaleźć Sophie, ani Artura. Między salonem, a jadalnią miga mi czarno – biała postać. Podążam za nią. Kobieta przystaje nagle w ciemnym kącie i przysuwa się blisko mnie.

- Uwolnij mnie - mówi bezgłośnie, prawie nie poruszając wargami, jej oczach dostrzegam ból i strach.

Chwytam ją za ramię.

- Gdzie jest Artur?

Jej wzrok kieruje się w stronę drzwi do piwnicy.

- Zabij go.

Wrócę po Ciebie (Zakończone)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon