Rozdział 4

1.1K 95 2
                                    

Otwieram oczy. Złocista wstęga światła wkrada się przez niedbale zaciągnięte zasłony. Moje oczy natrafiają na obróconą do mnie plecami postać. Przez chwilę moje serce przestaje bić. Wyciągam niepewnie dłoń w jej stronę, boję się, że gdy jej dotknę ona zniknie jak nawiedzająca, mglista zjawa. Światło dnia tańczy w jej złocistych włosach, wydobywając z nich pszeniczne i rudawe błyski. Powoli moja ręka dotyka jej ramienia. Kobieta porusza się lekko i obraca w moją stronę, zamieram. To nigdy nie jest ta, której szukam. To tylko jej marna imitacja, tania podróbka. Nim zdąży się do mnie promiennie uśmiechnąć, wstaję szybko i zmierzam do łazienki. W progu przystaję.

- Miałaś się wynieść po wszystkim. Nie rozumiem co tu jeszcze robisz? - pytam chłodno. - Wyjdź zanim skończę prysznic.

Nie chcę widzieć jej twarzy, one zawsze zachowują się tak samo. Są zadziwione, później zaczynają histeryzować, a na końcu błagać o jeszcze jedno spotkanie. Nie mają za grosz klasy i nie wiedzą jak wyjść z twarzą, zachowując tylko wspomnienie dobrego seksu. Odkręcam prysznic i szybko wchodzę pod jego lodowaty strumień. Przeklinam głośno, gdyby nie to, że wczoraj chciałem sprawdzić działanie tatuażu, nie przejmowałbym się kolejną blondynką w łóżku. Opieram dłonie o szare marmurowe płytki na ścianie, woda chłoszcze moją skórę, potrzebuję tego, chcę o niej zapomnieć, chociaż moje ciało ma inne plany. Nawet przygoda z kobietą, której imienia nie pamiętam nie przyniosła mi ulgi. Zerkam na szybę, podziwiając dzieło tatuatora. Wzór zajmuje powierzchnie całych pleców i oplata moje barki i tors. Artur mylił się, na tę diablicę nie ma sposobu. Przypominam sobie wczorajszy wieczór. Wracam do chwili, gdy stałem pod jej mieszkaniem i dokładnie przypominam sobie jej spojrzenie, gdy przyłapała mnie na gorącym uczynku. Wydawała się bezbronna, ale później gdy na jej twarzy zakwitł słodki uśmieszek, byłem już stracony. Postanowiła użyć swojego głównego atutu. Boże... jej ciało. Wychodzę spod prysznica i wycieram ciało szorstkim ręcznikiem. Mój kolega nadal nie jest mi posłuszny i stoi na baczność. Muszę przestać o niej myśleć. Wczoraj ostatkiem sił powstrzymałem się od tego by pobiec do jej domu i wziąć ją przy tym cholernym oknie. Może tatuaże jednak działają? A może to moja silna wola? Uśmiecham się szeroko i wychodzę nagi, chcąc ubrać się do pracy. Staję jak wryty w progu, dziewczyna nadal siedzi na łóżku. Ma załzawione oczy i usta skute w podkowę. Na moją twarz wpełza maska bezwzględności.

- Jeszcze tu jesteś? Chyba wyraziłem się jasno.

Dziewczyna nie może oderwać oczu od mojego ciała. Podchodzi do mnie owinięta pościelą. W myślach kpie z jej udawanej niewinności i głupoty.

- Pragniesz mnie. - Przejeżdża dłonią po moim brzuchu i sunie śmiało w dół. - Widzę to.

Nim zdąży dotknąć mojego przyrodzenia, chwytam ją boleśnie za nadgarstek.

- To na pewno nie twoja zasługa.

Zaciskam mocno szczękę i mrożę ją wzrokiem. Zanim zacznie robić z siebie jeszcze gorszą kretynkę, nie bacząc na to, że w nocy będę musiał obyć się bez kołdry wyrzucam ją za drzwi.

Taki już nieczuły ze mnie drań. Robię sobie mocną kawę i ignoruję natrętne walenie w drzwi.

Tak jak myślałem po niecałym kwadransie, zza drzwi słyszę donośny głos. Ubrany i gotowy do pracy otwieram je na oścież. Mój kumpel PJ uśmiecha się błyskając śnieżnobiałymi zębami.

- Tobias ile razy ci mówiłem, nie zostawiaj je zupełnie gołych na korytarzu.

Podaję kumplowi dłoń. Ściska ją mocno.

- Tym razem nie była zupełnie goła, miała na sobie moją kołdrę, którą... - Wymijam PJ'a i zdzieram z panny jej okrycie. Dziewczyna zaczyna wrzeszczeć jak szalona. Trzech policjantów zaczyna z zadowoleniem ją uspokajać. Czemu jest ich, aż tylu do zwykłego zakłócania porządku? Oni uwielbiają tu przyjeżdżać, a ja nigdy ich nie zawodzę.

Wrócę po Ciebie (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz