Stary zegar z kukułką wydał swój dźwięk dwanaście razy. Wybiła północ. To był mój czas. Podeszłam cicho do szafy i wzięłam przygotowaną z niej torbę. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju. Podeszłam do biurka pod ścianą i wzięłam do ręki ramkę z fotografią mojej mamy. Wyjęłam ją i spakowałam do tylnej kieszeni moich spodni. Założyłam na siebie kurtkę i buty. Podeszłam spokojnie do okna i je otworzyłam. Podniosłam walizkę z podłogi i rzuciłam ją na trawę. Usiadłam na parapecie i wzięłam głęboki wdech. 'Teraz albo nigdy' - pomyślałam. Zamknęłam swoje powieki i skoczyłam na ziemię. Ku mojemu szczęściu nic nie zrobiłam sobie podczas upadku. Jedynie moje plecy dały o sobie znać, ale przywykłam do takiego bólu. Chwyciłam torbę w dłonie. Rozejrzałam się jeszcze po okolicy i ruszyłam drogą w kierunku Londynu. Gdy zostawiłam za sobą swoje sąsiedztwo, poczułam ogromną ulgę.
Po jakiejś godzinie szłam pustą drogą. Uznałam Londyn za mój jedyny ratunek. Wiązałam z nim ogromne nadzieje. Czułam, że właśnie tam odnajdę upragnioną wolność. Jednak droga dłużyła mi się w nieskończoność. Co jakieś dwieście kroków mijałam kolejne przydrożne lampy. Moim jedynym towarzyszem był księżyc.
W pewnym momencie zobaczyłam światła w oddali. Jakiś samochód przejechał obok mnie z dosyć szybką prędkością. Jednak po chwili się zatrzymał i zaczął cofać. Auto zatrzymało się obok mnie i uchyliło się okno. Moim oczom ukazał się Mulat z ciemnymi, nieogarniętymi włosami.
- Witaj – przywitał mnie spokojnym głosem – Podwieźć cię gdzieś?
- Nie, dam sobie radę – odpowiedziałam chłodno.
- Chyba nie masz zamiaru zapierdzielać z buta do samego Londynu – spojrzał na mnie wymownie.
- Na razie dobrze mi idzie – zaczęłam się droczyć.
Na moją niekorzyść zaczął padać deszcz. Coraz większe krople spadały na moje ubranie. Przeklęłam pod nosem i nie wiele myśląc otworzyłam drzwi jego auta. Wrzuciłam bagaż na tylne siedzenie i zajęłam miejsce obok kierowcy. Chłopak tylko się uśmiechnął.
- Zayn – podał mi swoją dłoń, ale ja nie zamierzałam odwzajemniać jego gestu.
- Isabella – odpowiedziałam i spojrzałam na drogę.
- Dobrze Isabello – zaakcentował moje imię – To gdzie chcesz jechać?
- Zawieś mnie do najbliższego motelu i nie będę ci sprawiać więcej kłopotów.
- Oj daj spokój. Mieszkam w Londynie. Prześpisz się u mnie, a rano zawiozę cię do domu.
- Ja nie mam domu! – krzyknęłam na niego i chciałam wysiąść z auta. Jak się okazało, nie mogłam ich otworzyć. Drań musiał mieć blokadę od środka i otwierały się tylko z zewnątrz. Znów byłam zamknięta. Tak jak w ‘domu’.
- Wypuść mnie! – szarpałam się z klamką.
- Spokojnie – złapał moje ręce. Do moich nozdrzy doleciał przyjemny zapach jego perfum. Dotyk chłopaka nie sprawiał mi bólu, ale powodował dziwne dreszcze na moim ciele.
- Zawiozę cię do tego motelu, tylko nie krzycz – odpalił samochód i ruszył.
Siedziałam jak na szpilkach. Patrzyłam na ciemność za oknem. Wokół panowała cisza. Krępująca cisza. On chyba też to zauważył, bo w pewnym momencie włączył radio. Usłyszałam pierwsze dźwięki znanej mi melodii. Ten utwór kojarzył mi się z ojczymem. Ten drań często słuchał radia. Chciałam od niego uciec, a nawet głupia muzyka przypominała mi tego skurwysyna. Nie zwracając uwagi na chłopaka wyłączyłam szybko urządzenie.
YOU ARE READING
brave | l.t. ✔️
FanfictionOjczym, który odebrał jej wszystko. Rodzinę, dzieciństwo i marzenia. Skutki jego kar odczuwa do dziś. W dniu swoich 18 urodzin postanawia uciec z domu. Nie przygotowana na przeciwności losu ucieka do wielkiego miasta - Londynu. Czy uda jej się z...